poniedziałek, 30 grudnia 2013

Turniej piłkarski

Mamy za sobą pierwszy turniej piłki nożnej. Nie napinaliśmy się, byliśmy przygotowani na wyjście w każdej chwili, bo nie bardzo wiedzieliśmy, czego się spodziewać? Kajtek różnie reaguje na hałas i zamieszanie, Kacper też czuje się nieswojo, jak otacza go za dużo ludzi.
Okazało się, że nasze obawy były zupełnie bezpodstawne. Motto Polonii Kraków "My myślimy inaczej..." sprawdziło się w 100%.



Po pierwsze taka  impreza musi być super zorganizowana. Dzieci nie są cierpliwe, rodzicom udzielają się emocje. Jeżeli jeszcze to dodatkowa trwa za długo - konflikt gotowy.


Tu nic takiego nie miało miejsca. Wszystko rozpoczęło się z 5 minutowym opóźnieniem, od razu było wiadomo jakie są zasady turnieju, jak zostanie on przeprowadzony. Udostępnione były szatnie, miejsca dla rodzin (bo nie tylko rodzice byli obecni), była możliwość zakupu gadżetów, napojów.

wtorek, 17 grudnia 2013

Magia Świąt


Co roku jest trudniej o tzw. "świąteczną atmosfrę". Nikt nie ma czasu na to, żeby porządnie posprzątać, zrobić zakupy, wybrać prezenty, nastawić zakwas na barszcz, ulepić uszka, zrobić ozdoby świąteczne..
A my wbrew temu wszystkiemu mamy czas. Zakwas nastawiony, jutro będziemy nabijać "gwoździkami" pomarańcze. Byliśmy już na targach bożonarodzeniowych na Rynku, jedliśmy pianki w czekoladzie, dorośli raczyli się grzańcem, braliśmy udział w Szlachetnej Paczce.

Chłopcy na widok światełek rozpływają się w zachwytach, każdą choinkę muszą "zaliczyć". Planujemy rajd po Kościołach w drugi dzień Świąt w poszukiwaniu najpiękniejszej szopki.
Uczymy się kolęd, łamania opłatkiem, mamy sianko pod obrus. U Babci Bogusi oglądaliśmy karpia w wannie, którego w przypływie świątecznego ducha chciała wypuścić do Wisły, co Kajtek zrozumiał, że Wisła przepłynęła przez łazienkę dziadków i karp został w wannie, więc teraz go trzeba uwolnić. Może to i dobrze :)
W weekend kupimy znicze, pojedziemy na cmentarze, wytargamy z piwnicy choinkę i ozdoby, rozwieziemy zakwas po rodzinie i znajomych.

To, czy Święta będą magiczne zależy tylko od nas samych. Nawet wigilijna kolejka w całodobowej aptece może być niezwykła.


sobota, 14 grudnia 2013

Mikołaj

 
Napisaliśmy list do Świętego Mikołaja. Ja napisałam, a chłopcy wyrysowali na nim swoje prezenty - Angry Birds, i choinki dla Mikołaja. Następnie uzgodniliśmy sposób wysłania: albo parapet, albo poczta. Wybrali parapet, trzeba było więc zostawić ciasteczka dla elfa - pomocnika Świętego. List został zabrany, pozostało tylko bycie grzecznym i czekanie na TĄ noc.


6.07 Kajtek wpada do nas do sypialni: "Mamo, Mamo, był u nas Mikołaj!! Przychodzi nawet do niegrzecznych dzieci!" Kacper udaje, że śpi, bo nie widzi swoich podarków. Jak M. go uświadamia, że i on ma coś do rozpakowania wyskakuje z łóżka i rozpoczyna się istny szał rozrywania papieru i okrzyków, bo oczywiście dostali to, o co prosili, a nawet i niespodzianki.
Nie chcą iść do przedszkola, bo muszą się przceiż bawić, ale przekonujemy ich, że muszą się przecież dowiedzieć, kto co dostał i czy u wszystkich był Mikołaj. Obiecujemy też, że odbierzemy ich już po obiedzie, żeby mogli się bawić całe popołudnie.

I tyle, aż tyle...

wtorek, 3 grudnia 2013

Rysiek Lwie Serce

Kolejna wizyta w kinie i nowa bajka dla dzieci.



Fabuła jest dość prosta - tytułowy Rysiek nie chce iść na studia, postanawia zostać rycerzem, jak jego dziadek. Udaje się więc do zamku, w którym szkolą rycerzy po drodze spotykając dziewczynę, maga i krokodyla-smoka. Mimo, że nie udaje mu się zaliczyć końcowego egzaminu ratuje królestwo i zostaje pasowany na rycerza.
Bajka w sam raz dla chłopców: Kacper siedział z wypiekami na twarzy, ale Kajtek trochę momentami się nudził. Nudził się, bo to kolejna produkcja a'la Shrek, czyli tak naprawdę trochę przegadana. Już na początku pojawia się problem, bo nie bardzo wiadomo, kto to jest prawnik i czym się zajmuje. Potem jest wiele dialogów, które śmieszą dorosłych, a dzieci niekoniecznie. Np. jeden z rycerzy wysławia się w stylu Jody z Gwiezdnych Wojen. Dużym pozytywnym zaskoczeniem (znów dla dorosłych) jest dubbing, a konkretnie Maria Czubaszek użyczająca głosu babci Ryśka.
Myślę, że oglądniemy tą bajkę jeszcze nie raz jak tylko pojawi się na DVD.

Zdjęcia pochodzą z www.cinema-city.pl

czwartek, 28 listopada 2013

Bale przebierańców

Niewątpliwą oznaką tego, że nasze dzieci uczęszczają do przedszkola jest pojawiające się nagle pytanie "W co chcecie się przebrać na bal?" A proszę mi wierzyć okazji jest nie mało: karnawał, Andrzejki, jasełka (że niby nie ma problemu? - pamiętacie scenę z mojego ulubionego świątecznego filmu To właśnie miłość, gdy jedno z dzieci na jasełka właśnie, było przebrane za pierwszego homara?:), Dzień Postaci z Bajek, Halloween, itd.
I tu się zaczyna...
Najłatwiej oczywiście iść do wypożyczalni kostiumów i wziąć stroje, które chcemy, w odpowiednich rozmiarach i jeszcze, żeby było tanio, bo przecież my prawie hurtowo. No, ale jest już dawno po dobranocce i takie historie należy włożyć między bajki.
Jeżeli bal trwa 2-3 godziny, panie pomogą się dzieciom przebrać, a potem je rozbiorą - mamy szansę. Ale jak jest to np. Dzień Postaci z Bajek i nasze pociechy w strojach są od rana do popołudnia, co oznacza co najmniej 3 posiłki, pranie strojów i płacenie za następną dobę, bo oczywiście one nigdy nie schną na czas?

sobota, 23 listopada 2013

Rotawirusy

Jednym z największych "hardcorów" codziennych chorób z bliźniakami jest zatrucie pokarmowe mylnie podobno zwane grypą żołądkową, a prawidłowo rota - wirusem :)
90% niemowlaków moich znajomych lądowało w szpitalu po tej infekcji  ze względu na odwodnienie, więc była to pierwsza "nadprogramowa" szczepionka, którą zafundowałam chłopcom.
Jestem zwolennikiem szczepień ochronnych, gdyż uważam, że zdobycze cywilizacji są o to, żeby z nich korzystać. Nie neguję tego, że szczepionki mogą mieć skutki uboczne, ale korzyści z zaszczepienia dziecka są, według mnie, większe i warto zaryzykować - choć np. na grypę ich nie szczepię.
Poza tym, kiedyś bliska mi osoba, specjalista od immunologii, zapewniła, że działanie szczepień jest udowodnione w sposób pewniejszy niż np. probiotyków, a te podaję i wierzę, że z sensem.
Jednakże, jak ktoś nie chce szczepić dziecka, myślę, że ma do tego pełne prawo i kary za uchylanie się od tego obowiązku są dla mnie śmieszne.

wtorek, 12 listopada 2013

Kac moralny po "spie..j"!

Pamiętam jak dziś, gdy siedząc w kuchni swojej Mamy przyszła do nas moja bratanica i oświadczyła:
"Tata i Mama mówią k...a mać. Nie wolno mówić k...a mać!". Wtedy całą swoją siłą woli zmusiłam się, żeby nie parsknąć śmiechem i w życiu nie przypuszczałam , że już niedługo staniemy przed podobnym problemem.

Każdy, kto przebywał w naszym towarzystwie dłużej niż parę minut wie, że "łacina" jest obecna w naszym życiu, choć staram się, w odróżnieniu od M. nie traktować jej jako przecinek.
Odkąd dzieci są "rozumne" zwracamy uwagę na to, co mówimy, szczególnie za kierownicą. Kajtuś wykrzyczał kiedyś z tylnego siedzenia "Jedźże babo!" w kierunku cielącego się przed nami samochodu. Oczywiście tego typu dyskryminacja spotkała się z moją natychmiastową reakcją, chociaż muszę przyznać, że dotyczyła użytego tu rodzaju żeńskiego do określenia miernych umiejętności kierowcy niż rzeczonej "baby".

Zdarzyło mi się również usłyszeć kilka "kurew" od własnych dzieci, ale wytłumaczyliśmy im, że są to słowa nieładne, których dzieci nie powinny mówić/powtarzać. Dodałam również, że dorosłym/Rodzicom czasem się "wymsknie", ale ilekroć tak właśnie było przepraszaliśmy ich za to.
Przy okazji przewertowałam poradniki w poszukiwaniu metod radzenia sobie z przeklinaniem u dzieci.

wtorek, 5 listopada 2013

Warsztaty muzealne



"W całym swoim życiu byłem raz w Muzeum Narodowym, a przez te warsztaty jestem tu co miesiąc!" podsumował M. w minioną niedzielę, gdy po raz kolejny uczestniczyliśmy w warsztatach malarskich dla dzieci pt. "Paleta debiutanta" organizowanych w oddziałach Muzeum Narodowego w Krakowie, tu konkretnie w Sukiennicach.

Zajęcia przeznaczone są dla grupy wiekowej 3-5 lat i pozwalają na zapoznanie się z podstawowymi technikami malarskimi (malowanie chrupkami, orzechami, czy stopą), mieszaniem kolorów (zawsze ma być niebieski), wykorzystywaniem rzeczy codziennego użytku do tworzenia sztuki (pianka do golenia, folia aluminiowa, jabłko), rozpoznawaniem gatunków zwierząt na obrazach największych mistrzów (owce u Chełmońskiego, hart u Ajdukiewicza, czy tygrys u Siemiradzkiego, o koniach Michałowskiego nie wspominając).

Odpowiadają również na niewygodne pytania stawiane przez dzieci: dlaczego Malarczyk J. Malczewskiego nie jest gajowym i nie ma broni? dlaczego pies pasterski na obrazie pt. Owczarek pilnuje bawołów? jak to się dzieje, że konie z Czwórki biegną ciągle w naszą stronę? czy Helena Modrzejewska była księżniczką?


Do tego wymyślane przez panią Grażynkę bajki, muzyka poważna będąca tłem dla szału twórczego dzieci. Najbardziej rozbrajająca jest informacja, że na warsztatach dzieci będą się brudzić (rodzice również), więc niezbędny jest strój na zmianę :)


Dla nas osobiście to również możliwość comiesięcznego odwiedzenia "pana Kopciuszki" na ulubionym obrazie chłopców Kościuszko pod Racławicami pędzla mistrza Matejki.
Polecam!!!!










Plac zabaw

Park Jordana to oczywista odpowiedź w Krakowie na pytanie, gdzie jest najfajniejszy plac zabaw w mieście?
Podczas ostatniej, niestety niedzielnej, wizyty Dziadek Andrzej był zdumiony, że tak można zagospodarować przestrzeń dla dzieci i to w różnym wieku.
Obecne place zabaw, czy ogródki jordanowskie niczym nie przypominają już tych z czasów naszego dzieciństwa - i dobrze.

Ochronne maty, zamykane piaskownice, ławeczki dla rodziców i różnorodność urządzeń, z których możemy korzystać razem z dziećmi. Ćwiczymy różne grupy mięśniowe, równowagę, spostrzegawczość, zachowania społeczne. Możemy przypatrzeć się, co dziecko interesuje: czy piłka, czy wspinaczka, itd. Same plusy.
Minusem jest tylko to, że nawet najbardziej rozbudowane place zabaw w końcu się nudzą.. Trzeba wtedy wybrać się na poszukiwanie nowego :)

wtorek, 29 października 2013

Spanie z rodzicami

Jestem przeciwna temu, żeby dzieci spały z rodzicami w jednym łóżku. Nie przyjmuję żadnych argumentów popierających ten zwyczaj. Z bliźniakami jest o tyle łatwiej, że spanie z dwójką dzieci wymaga ogromnego (!) łóżka. U nas skończyło się to tym, że M. spał na podłodze.

Ale jak przeciwna i M. na podłodze?! Zacznę od początku.
Leżąc całą ciąże przeczytałam wszystko co mogłam na temat ciąży i niemowlaków. Przemówiły do mnie argumenty o tym, że można dzieci przydusić w trakcie snu, że pierze w poduszkach może być "alergogenne" oraz wszystko to co wiemy na temat śmierci łóżeczkowej. Nie ma dla mnie z tym dyskusji. Od początku bałam się, że chłopcy mogą się zachłysnąć oraz starałam się słuchać ich oddychania - stąd monitory oddechu zainstalowane w łóżeczkach dzieci przez pierwszy rok ich życia. Spali w swoich łóżeczkach, bez poduszek oraz kołderek (mieli śpiworki).

Ani argumenty o bliskości, tworzeniu więzi ani możliwość karmienia "na pół śpiąco" nie przemawiają do mnie. Żeby stworzyć więź trzeba się postarać, o bliskość również, a karmić dzieci należy ŚWIADOMIE, a nie przez sen.

Od początku nie byli do tego przyzwyczajeni więc nie było problemu. Do czasu.. Kiedy chłopcy mieli ospę zaczęli po niej dość często chorować - przeziębienia z gorączką. Wtedy nie chciało mi się do nich co chwilę wstawać, żeby sprawdzać główki, więc zabrałam ich do naszego łóżka.

Tygrys Pietrek

Ostatnio byliśmy w Teatrze Groteka na przedstawieniu pt. Tygrys Pietrek.



Tytułowy tygrys jest tchórzem i za to duże, dorosłe tygrysy zabierają mu paski. On ich szuka, m.in. wstępując do wojska, czy chcąc kupić je na krakowskim straganie. Po drodze spotyka Indian i krokodyla, śmieszne małpki.
Bajka idealna dla dzieci w wieku 4-5 lat. Dużo piosenek, nietypowych rekwizytów. Wadą przedstawienia jest pierwsze pięć minut. Na scenę wychodzą dorośli w przebraniach tygrysów (duże głowy tygrysów), które mają niezadowolone i groźne miny. Dodatkowo pojawiają się bardzo głośne małpki, a tygrysek Pietrek trzęsie się ze strachu, który udziela się dzieciom.
Po tym niefortunnym początku bajka jest spełnieniem marzeń każdego chłopca (wojsko, Indianie, kowboje, wielki krokodyl).
Polecam.

Zdjęcie pochodzi z www.teatrgroteska.pl

Franklin

Znów w Krakowie odbyły się Targi Książki i znów nie mogłam się oprzeć... Siaty wypchane Albertem i Franklinem :)
O Albercie już było. Pora na Franklina. To żółwik, który mieszka z mamą i tatą (pojawi się również siostrzyczka), chodzi do szkoły, ma wielu przyjaciół. W codziennym życiu spotyka go wiele problemów. Jest np. zazdrosny, chce mieć nową zabawkę, na którą nie ma pieniędzy, nie udaje mu się nauczyć jeździć na rowerze itd.


Książki są poprawne do granic możliwości, są ciepłe, zabawne i "nieoczywiste". Pomagają w rozwiązywaniu codziennych problemów wychowawczych.
Dużym plusem serii jest cena (6-7,00 PLN/książka) oraz to, że zrobiono animację na jej podstawie, którą teraz można oglądać np. na Mini Mini.
Polecam.


poniedziałek, 21 października 2013

1 listopada

Trudno przeżyć to święto radośnie. Trudno obyć się bez kłopotliwych pytań o śmierć. Dorosłym cmentarz kojarzy się z bólem po stracie najbliższych, dzieciom nie musi - jeszcze zdążą.. Dlatego staram się "oswajać" cmentarze.
Chodzimy na spacery, buszujemy w liściach szukając kasztanów i żołędzi, zapalmy znicze (mamy nawet specjalne zapalniczki z długą końcówką, żeby chłopcy mogli to robić samodzielnie), sprzątamy groby i opowiadamy historie o tych, których już nie ma.
Nie lubię tłumów na Wszystkich Świętych, drażni mnie to, że nikt nikomu nie ustąpi miejsca w tramwaju, że wszyscy się pchają (jakby to był wyścig) i że robi się generalnie napięta atmosfera.
Uwielbiam ten zapach i widok cmentarza po zmroku. Przypominają mi się wyjazdy "na groby" do Ziębic, Głuchołaz w dzieciństwie (tego, że rzygałam całą drogę już nie pamiętam:). Liczyliśmy wiadukty i bawiliśmy się w gry językowe..
Lubię wracać do domu na ciepły obiad.

Chciałabym ,żeby moi synowie też tak wspominali kiedyś 1. listopada, mimo, że nie wolno biegać po cmentarzu, głośno śpiewać, moczyć rąk w wodzie z hydrantów, a tym bardziej bawić się w berka.
Dla tego wszystkiego celebrujemy amerykańską tradycję Halloween. Jedziemy prawie 30 km po najlepsze dynie, wycinamy wzory (może Angry Birds nie jest za bardzo halloweenowe, ale chłopcy chcieli:), przebieramy się oraz organizujemy zabawę z duchami.
Poza tym dynia ma dużo witamin i minerałów, a jak dzieci same wygrzebią miąższ, to potem taka zupa smakuje najlepiej.
Polecam "naginanie" tradycji.


piątek, 4 października 2013

Zły dotyk

Na kanwie ostatnich medialnych doniesień o pedofilii wśród wielu grup społecznych, zaczęłam znów rozmawiać z chłopcami na temat "złego dotyku". Mówić o tym, że nikt oprócz Rodziców i lekarza nie może ich dotykać w miejscach intymnych. Oczywiście nie obyło się bez zgrzytów, gdyż Panie w przedszkolu czasem pomagają dzieciom w codziennej toalecie, ale wspomogłam się paroma przykładami i chyba jakoś poszło.
Dodatkowo pojawił się wątek obcego dającego nam cukierki, chcącego zaprowadzić do Mamy.
Ze zdumieniem stwierdziłam, że o ile Kacper i Kajtek doskonale wiedzą, że żadnych cukierków nie można brać od obcych, tak oboje poszliby z kimś, kto chce ich zaprowadzić do Mamy..
No i co? Czytałam kiedyś na blogu Doroty Zawadzkiej doskonałe rozwiązanie takiej sytuacji - hasło!!! Trzeba mieć z dzieckiem tajne hasło, którym posłuży się nieznajomy, jeżeli rzeczywiście zostanie przysłany przez Rodziców. Takie proste.
Polecam serię książek Mądra Mysz, a w niej - "Zuzia nie korzysta z pomocy nieznajomego".

Podstawowym problemem w powyższych sytuacjach jest to, że dziecko musi być asertywne, nie bać się powiedzieć swojego zdania. Musi głośno, dobitnie powiedzieć NIE - a nie jak mi się wcześniej wydawało "krzyczeć i lecieć do Pani".
Ale dziecko, które ma swoje zdanie, jest asertywne i dąży do celu jest dzieckiem "upartym, niegrzecznym, pyskatym". A już codzienność z taką dwójką przyprawia o zawrót głowy. Przez wychowanie, ciągłe upominanie, karcenie zduszamy w dziecku te cechy, które są niezbędne do samoobrony w nierównym starciu z dorosłym.
Ale to słynne "bezstresowe wychowanie", które zresztą oglądam co tydzień w szatani na zajęciach, też jest dla mnie nie do przyjęcia. Pewnie jak zwykle znalezienie złotego środka będzie receptą, choć napewno nie bezbolesną. Może jednak warto?

czwartek, 26 września 2013

Smarkate lata

"Mimozami jesień się zaczyna.." A w domu bliźniaków - katarem.
Najlepszym wynalazkiem wszech czasów jest "katarek", czyli urządzenie, które podłącza się do odkurzacza (wiem, jak to brzmi), a następnie "pakuje się" końcówkę do noska i katar zostaje wessany do technologicznego cuda. Bezsprzecznie skraca to czas infekcji, gdyż tą operację można stosować dowolną ilość razy w ciągu dnia i nos jest całkowicie opróżniony.
Wady: odkurzacz mieszka z Wami w salonie, na widoku. Niestety katar dostaje się do rur odkurzacza, filtrów etc. i śmierdzi. Dzieci absolutnie nie są w stanie "wysiąkać" nosa samodzielnie, co jest sporym wyzwaniem w nocy i przy braku prądu. Czasem pociechy boją się hałasu odkurzacza.

Rozwiązaniem może być "frida", czyli podobne ustrojstwo, którego jednak nigdzie nie podłączamy, tylko działa na "siłę ciągu naszych ust".
Obie rzeczy są stosunkowo tanie - 25-50 zł. Mogą wystąpić jednak problemy ideologiczne z samą konsystencją kataru i tym, że i katarek i fridę trzeba umyć. Sam pomysł podłączania dziecka do odkurzacza jest również dyskusyjny.

czwartek, 19 września 2013

Samodzielność

W sieci zawrzało! 6-latki potrzebują pomocy w ubieraniu (zwłaszcza na treningach piłkarskich) - wniosek: nie nadają się do szkoły :)
Czytam to i zastanawiam się, po co ludzie sobie to robią?
Z samodzielnością u bliźniaków jest prosto. Im wcześniej ich tego nauczymy, tym wcześniej będziemy mieli mniej podwójnej roboty!
Niestety nie jest łatwo, a bliźniaki są zazwyczaj mniej samodzielne niż ich rówieśnicy (oczywiście opieram się na doświadczeniach własnych w wieki 2-4 lata). Powód ku temu też jest prosty. Nauka samodzielności u dziecka wymaga cierpliwości, ale przede wszystkim czasu i to w tym przypadku podwójnego czasu. Łatwiej i szybciej nam ubrać dwójkę dzieci, niż czekać, aż same to zrobią.
My rozpoczęliśmy naukę po błaganiach Pań w przedszkolu, które zwróciły uwagę, że moje pociechy siadają i "czekają na obsługę".

Naukę ubierania należy rozpocząć od nauki rozbierania. Jest to dużo łatwiejsze i można namówić na to dzieci, które w tym wieku najczęściej uwielbiają "latać" nago. Będzie sprawniej jeżeli zaproponujemy natychmiastową gratyfikację ("Jak się sam rozbierzesz, to będziesz mógł wejść do basenu, wanny, itd") lub jeżeli odbywać się to będzie w nietypowym miejscu np. w kuchni, albo na balkonie. Jest nowość, jest zabawa.
Tak na marginesie, warto uczyć od razu wywracania rękawów i nogawek na prawą stronę.
Z ubieraniem jest gorzej, a prawdziwą zmorą są buty, rękawiczki i skarpetki. Trzeba dokładnie sprecyzować, gdzie jest przód, gdzie tył. Niestety samo tłumaczenie, że obrazek ma być z przodu nie zawsze wystarcza, bo część rzeczy, zwłaszcza bielizna jest taka sama z obu stron. Tu sprawdza się sposób "na metkę", czyli: metka zawsze z tyłu (gorzej jak dziecko cechuje się nadwrażliwością dotykową i metki trzeba odcinać:)

piątek, 13 września 2013

Integracja sensoryczna

Zazwyczaj w połowie września, pod warunkiem, że dzieci po trzech dniach pobytu w przedszkolu nie są już chore, możemy dowiedzieć się, że nasze dzieci są "inne". Owa inność może polegać na tym, że się alienują, nie słuchają poleceń, sikają w pieluszkę, biją inne dzieci, albo wyzywają opiekunki.


źródło: www.openmedical

Panie z przedszkola nieśmiało proponują spotkanie z psychologiem. Osobiście uważam, że jest to najlepsze, co można dziecku zafundować! Czasami bowiem, okazuje się, że to co dla nas jest "normalne" w konfrontacji z grupą rówieśniczą, znacznie odbiega od normy.

Oczywiście ni jak się to ma do wcześniejszej zasady, żeby nie porównywać rozwoju dzieci (zwłaszcza w piaskownicowej albo wózkowej mafii), bo każde dziecko, a już bliźniaki w szczególności, dorasta we własnym tempie.


sobota, 7 września 2013

System motywacyjny

Ostatnio bardzo dużo mówi się, że w stosunku do dzieci lepiej sprawdza się tzw. "system motywacyjny" niż dotychczas obowiązujący kar i nagród.
Osobiście uważam, że bez kar (u nas np. zakaz grania - "kara najwyższa" za bijatykę) się nie da, ale zaczęłam stosować przede wszystkim nagrody za dobre zachowanie. Oprócz super nagród typu wyjście do cyrku, kina są gratyfikacje codzienne w postaci tatuaży.

Kiedyś stosowaliśmy tablicę ze słoneczkami (Kacper) i serduszkami (Kajtek), ale opierała się o nagrody i kary. Za dobre zachowanie dodawaliśmy punkty, a za złe je skreślaliśmy.  Za uzbieranych 5 punktów chłopcy kupowali sobie lizaka lub czekoladkę, a za dziesięć - resorówkę lub plastelinę.
Tatuaże są super, bo większość z nich nie zmywa sie od razu, więc dziecko z dumą obnosi je na rękach, nogach.

Ostatnio dostaliśmy tatuaże malowane, które wprawdzie zmywają się natychmiast po zetknięciu z wodą, ale za to pozwalają na aktywne uczestnictwo dzieci w ich tworzeniu, gdyż same je kolorują przed odciśnięciem na skórze.
Nagradzamy przede wszystkim "grzeczność" w przedszkolu, ostatnio - posprzątanie w pokoju, czy "suche noce" u Kajtka.

piątek, 6 września 2013

Jajo dinozaura

Znów super zabawka. Po wizycie w Zatorze "zajawka" na dinozaury nie przemija.



Kupując jajka dinozaura po jakiś 12-13 PLN nie spodziewałam się cudów, a jednak miło zostać pozytywnie zaskoczonym.



Jaja, wielkości kurzego, umieszcza się w wodzie i.... czeka. Po 2-3 dniach jajo zaczyna pękać, po kolejnych "coś" się wykluwa.




Naprawdę polecam!


piątek, 30 sierpnia 2013

Odpieluchowanie

Najbardziej wyczekiwaną chwilą rodziców bliźniaków (poza pójściem do przedszkola) jest chwila, gdy dzieci w końcu przestaną używać pieluch. Nie próbowałam nigdy policzyć, ile pieluch zużywają dzieci, ale liczba ta jest na pewno imponująca, nie wspominając już o kosztach.

Decyzję o odpieluchowaniu podjęliśmy w lecie, gdy chłopcy mieli skończone 2 latka. Wytłumaczyliśmy im co i jak, że teraz będą korzystać z nocników i na łonie natury ściągnęliśmy im pieluszki obserwując ich zachowanie.

Z kupą poszło sprawnie, przynajmniej u Kacpra, bo zamiar był na tyle czytelnie sygnalizowany, że zdążaliśmy do nocnika. Niestety opróżnianie go przerosło moje możliwości, więc czym prędzej "przerzuciliśmy się" na kibelek. I był to strzał w dziesiątkę. Po paru dniach kupa za każdym razem lądowała w toalecie. Z sikaniem było różnie, ale Kacper biegał najpierw z gołą pupą i sikanie go fascynowało, a potem w samych majtusiach i w końcu zaskoczył. Wołał pięknie i raczej obywało się bez wpadek.
Do spania miał zakładaną pieluchę i tak pozostało do dziś.. Mimo, że już 2 lata w ciągu dnia obywa się bez pieluszki, w nocy nie potrafi się kontrolować.

W przyszłym tygodniu podejmiemy działania, aby tą sytuację zmienić. Po pierwsze założymy pod materac podkład/ceratę, żeby ochronić materac. Zdejmiemy pieluchomajtki, ograniczymy ilość płynów wypijanych na 2 godziny przed snem do "łyka" po kolacji. Będziemy stosować metodę tzw. alarmów nocnych, która polega na obudzeniu dziecka i pójściu z nim do toalety co najmniej dwa razy w nocy.
Zaczniemy od tego, nie od badań, gdyż zalecane są po 5 roku życia, a poza tym mocz chłopcy mają regularnie, co rok, badany i nie ma żadnych nieprawidłowości.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

1 września

Ta data budzi grozę wśród rodziców dzieci, które pierwszy raz idą do przedszkola, zerówki, czy szkoły (Ci, dla których nie jest to nowość - czują ulgę :).
Co do obowiązkowej edukacji publicznej, czyt. szkoła, nie wypowiadam się na razie, bo nie wiem, ale w przedszkolach mam doświadczenie, gdyż "zaliczyliśmy" już dwa!
Od czego zacząć? Od przeliczenia kasy i decyzji, czy przedszkole ma być prywatne, czy publiczne? Procedury zapisu dzieci do placówek publicznych są powszechnie znane (strony MENu), a o tych prywatnych trzeba dowiedzieć się jak najwięcej się da. Przekopujemy internet, idziemy na "dni otwarte".
No i kluczowa decyzja, czy bliźniaki będą w jednej grupie?
Istnieją teorie, które mówią, że dla dobra wykształcenia indywidualizmu jednostki bliźniaki należy rozdzielić, gdyż zawsze postrzegane będą jako całość. Osobiście uważam, że wystarczy zwrócić uwagę wychowawcom na ten fakt i można się ustrzec tego typu "zaszufladkowania".

Jak już zdecydowaliśmy, gdzie nasze dzieci będą przebywać przez najbliższe 3 lata, trzeba zająć się przygotowaniem ich na ten podniosły moment.
Uważam, że strach rodziców, nawet ten niewypowiedziany, przenosi się na dzieci. Musimy być przekonani, że przedszkole to fajna sprawa, że dzieci będą się w nim dobrze bawić, uczyć, wchodzić w interakcje z rówieśnikami.
Jeżeli dzieci przebywają z nami 24 h na dobę i nagle chcemy je zostawić w przedszkolu, raczej nie obędzie się bez płaczu. Stopniowo, już w styczniu, trzeba odcinać pępowinę. Uczyć samodzielności (założenie spodni, bucików), jedzenia, mycia ząbków, odpieluchować (chociaż w niektórych przedszkolach nie jest to warunek konieczny). Im więcej będą umiały, tym łatwiej im będzie. Nie możemy liczyć, że w przedszkolu zrobi to ktoś za nas.
Nie rzucajmy dzieci od razu na "głęboką wodę", niech te pierwsze dni w przedszkolu trwają 3-4 godziny, a nie od razu cały dzień.


wtorek, 13 sierpnia 2013

Dinozatorland

Kolejna wakacyjna przygoda za nami. Tym razem dzień spędzony w Zatorze.



Przygotowania:
1. przestudiowanie mapy parku/ów i dostępnych atrakcji on-line
2. zapoznanie się z cennikiem i wybór najmniej bolącej opcji (dziękujemy Babciu Bożenku!)
3. warowanie na stronach norweskiej prognozy pogody, żeby nie lało i było poniżej 30 stopni
4. zamrożenie wkładów do lodówki turystycznej
5. szykowanie pociech na NIESPODZIANKĘ
6. przyszykowanie prowiantu




Podróż trwała nie całą godzinę, wyjechaliśmy tak, żeby być na miejscu tuż po otwarciu, żeby uniknąć "dzikich tłumów" i to był strzał w dziesiątkę!

Do dyspozycji mamy 4 parki i lunapark. Dinozaury były super! Prawie wszystkie ruchome, wydają odgłosy, niektóre plują, T-Rex sika, co miałam okazję poczuć na własnej skórze. Park znajduje się w lasku, nie ma upałów, tylko komary (polecam zaopatrzenie się w odpowiednie środki).


czwartek, 25 lipca 2013

Zwierzątko domowe

No i stało się - mamy zwierzątka, oczywiście dwa :)

Ludzie dzielą się na tych, którzy mają zwierzęta w domu i na tych, którzy ich nie mają. Dość logiczne. Ci, którzy mają zwierzęta "od zawsze" nie będą się zastanawiać, czy dzieci powinny mieć pupila, bo odpowiedź jest oczywista - tak! Pytanie pozostaje zawsze: psa, kota, chomika, świnkę morską, czy jakieś inne paskudztwo typu szczur.
Posiadanie zwierzątka uczy empatii, odpowiedzialności, miłości do naszych "mniejszych braci". Uczy zwłaszcza Mamę, bo i tak wcześniej czy później szał "na zwierzątko" minie i opieka nad nim spadnie na nas.
Wątpliwości pojawiają się w rodzinach, w których nigdy nie było zwierzątka, a nasze pociechy nagle dostają zajawki na "kup mi zwierzątko". Pytanie pozostaje nadal to samo: psa, kota, chomika, świnkę morską, czy jakieś inne paskudztwo typu szczur.

Trzeba wziąć pod uwagę wszystkie czynniki: koszty utrzymania, tryb życia rodziny, wyjazdy wakacyjne itd. Warto sprawdzić również, czy dziecko nie ma alergii na pierze, sierść, czy zrzucaną skórę. Zawsze można zafundować sobie rybki.
No ale do rzeczy: od zawsze (dla chłopców) w domu była Dziwka, czyli nasz kot podarowany mi przez mojego M., wtedy jeszcze nawet nie kandydata. Kicia wychowana w domu z trzema babami (pozdrawiam Anię i Kasię) zachowywała się jak rasowy pies obronny i fuczała na każdego obcego lub się do niego łasiła (stąd wdzięczne imię). Między bajki należy włożyć opowieści, o tym jak koty kładą się na twarzach niemowląt, czy je drapią. Nasza Dziwka miała ich w nosie. Jedynie w łóżku był tłok: ja, M., bliźniaki i kot.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Częste mycie skraca życie



Ze zdumieniem przyglądam się ostatniemu trendowi rodzicielstwa, czyli twierdzeniu, że codzienna kąpiel dzieci jest niezdrowa. No bez jaj! Jest niekonieczna, ale żeby niezdrowa??
Rozumiem, że padający-na-pysk rodzic na myśl o wieczornej kąpieli może dostawać tików nerwowych, tym bardziej, że pół godziny w wannie lub pod prysznicem oznacza również pół godziny szorowania powyższego przed i po kąpieli oraz osuszanie łazienki, ręczników i wszelkich znajdujących się pod ręką rzeczy, w tym przygotowanego do prasowania prania. Uważam jednak, że codzienna kąpiel jest jednym z najważniejszych codziennych rytuałów i postaram się pokazać jej zalety.

Po pierwsze: przy kąpieli bliźniaków jest zawsze masa roboty i przez pierwsze 5-6 miesięcy niezbędna jest pomoc osoby towarzyszącej (u nas nawet było to mąż zaprzyjaźnionej sąsiadki). Przy pomocy jednak niezbędnych gadżetów (nie tanich, ale wartych każdej wydanej złotówki) każda rodzicielka pakietu twix jest w stanie dojść do perfekcji i w rzeczone pól godziny uwinąć się ze wszystkim.
Gadżety te to: profilowana wanienka, stojak pod wanienkę, siedzisko do kąpieli i całe mnóstwo zabawek.

Po drugie: dzieci generalnie lubią się kąpać, chociaż czasem trzeba im o tym powiedzieć i do tego przekonać. Oglądając po latach filmik z kąpieli noworodków zauważyłam, że drą się jak opętani, gdy ich rozbierałam – wniosek: było im zimno! Wcześniaki (czyli 80% bliźniąt) na problemy z trzymaniem ciepłoty ciała, stąd woda musi być cieplejsza niż zalecane 38 stopni itd., itd. Kapiąc dzieci równocześnie oszczędzamy połowę czasu i dajemy im szansę na dobrą zabawę w wodzie.
Wiele firm oferuje również zabawne żele do kąpieli, kolorowe pianki, musujące kule – to wszystko powinno pomóc dzieciom przełamać niechęć do mycia.

niedziela, 14 lipca 2013

Strażnicy marzeń

Od czasu do czasu zdarza się, że chłopcy budzą się w nocy przestraszeni lub zapłakani. Nie bardzo jeszcze odróżniają fikcję od rzeczywistości. Ostatnio np. Kajtek długo nie mógł się uspokoić po tym, jak nie mógł złapać gwiazdki we śnie, a Kacprowi śniło się, że walczy ze smokiem.

źródło: www.empik.pl

Bajka Strażnicy Marzeń ma w sobie wszystko, co bajka powinna mieć: i humor, i walkę dobra ze złem, i piękne obrazy. Ma również tą zaletę, że pokazuje nam wszystkie te postaci, w które dzieci wierzą i oby jak najdłużej. Jest Święty Mikołaj, Zębowa Wróżka, amerykański Zając Wielkanocny, Piaskowy Ludzik, yeti, elfy.. Jest też Książę Ciemności, który sprawia, że mamy koszmary senne (mieszka w ciemności pod łóżkiem).

Chłopcy oglądali z wypiekami na twarzach. Przyznali się też, że marzą, żeby im jak najszybciej wypadł ząb, ponieważ chcą zobaczyć Zębową Wróżkę.


Pompon w rodzinie Fisiów

Dziś skończyliśmy czytać nabytek z Targów Książki dla dzieci.
źródło: http://www.znak.com.pl

Zgodnie z recenzją, książka jest przeznaczona dla dzieci w wieku 6-10 lat
i myślę, że właśnie dla nich nadaje się najlepiej (biorę od uwagę dolną granicę). Dla moich 4- i pół latków była trochę za poważna i ze względu na tematykę (np. Pompon pod pseudonimem Dragon wygrywa konkurs na bloga roku) i słownictwo.
Jednakże styl i sam pomysł na historię sprawiły, że z wielką przyjemnością czytałam chłopcom opowieści
o codziennych zmaganiach Malwiny i Gniewosza z domowym smokiem.
Wystarczyło tylko od czasu do czasu zmienić parę nazw i już. Polecam zerówkowiczom lub pierwszoklasistom do samodzielnego czytania.

Oczywiście pod koniec książki Pomponowi i jego żonie Pepsikoli urodziły się bliźnięta: Pulpet i Prudencja :)


środa, 10 lipca 2013

Jedziemy na wakacje

Już wakacje i wyjazdy, a z nimi odwieczne pytanie, co ze sobą zabrać? Chodzi o rzeczy, które normalnie w domu są, a których niezabranie grozi co najmniej paru godzinną katastrofą.
Oczywiście wszystko zależy od tego, gdzie jedziemy, ale pewne rzeczy da się uogólnić.

Ponieważ jestem maniakiem planowania, zaczynam od określenia miejsca, w które jedziemy i tego co będziemy tam robić? Staram się wyobrazić sobie, jak będzie wyglądał mój dzień na wakacjach od świtu do północy.

Wstajemy (kapcie, szlafrok?), jemy śniadanie (sztućce, talerze, płatki śniadaniowe, kubeczki, zapas picia?), idziemy do łazienki (szczoteczki do zębów, pasta, ręczniki, grzebienie?), wychodzimy na pole: a) pada (kalosze, parasole, płaszcze przeciwdeszczowe), b) świeci słońce (czapki, kremy z filtrem, kąpielówki, rzeczy do piasku, małe picie, opaski na komary?). Pada trzeci dzień z rzędu (przenośne DVD, gry planszowe?) itd, itd.

Warto sporządzić listę. Podzielić, kto co pakuje. Dzieci pomagają, sami przygotowują rzeczy, które mogą przygotować. Sami też wybierają zabawki do z góry określonego pojemnika/plecaka/pudła/siatki (każdy swojego).

Trzeba też pamiętać, żeby z wakacji przywieść skarby do pokazania w przedszkolu, czy szkole.


niedziela, 30 czerwca 2013

Strefa wolna od bachorów

http://wyborcza.pl/1,87648,14168926,Strefa_wolna_od_bachorow.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza

Powyżej link do artykułu z Gazety Wyborczej. Dotyczy przewijaków, których generalnie nie ma.
Z tym się zgadzam. Zgadzam się również z tym, że dzieci mogą przeszkadzać innym, i że każdy ma prawo do tego, żeby zjeść w spokoju, w spokoju oglądnąć film, wyjechać na wakacje. Dzieci również.

Doświadczyłam dziś tego na własnej skórze, bo do kina oprócz bliźniaków wzięłam bratanicę, która jest do mnie dość podobna, więc wyglądaliśmy na rodzinę wielodzietną, czyli 2+3.

Jedni patrzyli na nas z uśmiechem, inni zaś z przerażeniem, a jeszcze inni z widoczną agresją. Tego nie ma sensu komentować, bo niech każdy zajmie się tym co ma pod sufitem i będzie ok.
W miejscach do których chodzą dzieci powinny być przewijaki, podstawki koło umywalek, soki nie z lodówki, zestawy dla dzieci, ogólnodostępne mikrofalówki do podgrzewania słoików. Nie mówiąc już o podjazdach dla wózków. W czym problem?

W restauracjach naprawdę można wydzielić strefę dla rodzin z dziećmi i tą "wolną od dzieci" - z chęcią skorzystam, gdy tylko będę miała taką możliwość :)

Żyj i daj żyć innym!

P.S.
Polecam "Tajemnice zielonego królestwa" :)

sobota, 29 czerwca 2013

20 minut

Podobno długość minuty zależy od tego, po której stronie drzwi od toalety się znajdujesz. A czasem w 20 minut zmienia się cały świat i nic już nie jest takie, jak dawniej.

Gdy usłyszałam pytanie "Jest z Tobą Kajtek?", a jego nie było - serce mi stanęło. Byliśmy na Jarmarku Świętojańskim: dziki tłum ludzi, muzyka, festyny, a Kajtka nie ma!

Próbując działać metodycznie rozdzieliliśmy się przeszukując teren, głośno wołając go po imieniu. Oczywiście wtedy zauważasz, jak mijani rodzice wzmacniają uścisk ręki swoich pociech i ze wzrokiem "jak można zgubić dziecko?!" dają Ci do zrozumienia, że.. No właśnie, że co? Tylko ktoś, kto przeżył coś takiego na własnej skórze jest w stanie zrozumieć, że czasem nie trzeba dużo - wystarczy chwila nieuwagi, przekonanie, że dziecko jest już na tyle duże, że powinno "trzymać się opiekunów".
Nic bardziej mylnego!

Wychodząc z bliźniakami najlepiej sprawdzała się zasada: jeden dorosły na jedno dziecko + osoba do pomocy. W miarę upływu czasu "pomocnika" się redukuje, bo to wymaga niesamowitej logistyki i sprawia, że i tak większość dnia siedzicie domu.
Pociechy rosną, a Ty próbujesz sportów ekstremalnych, czyli wyjście do pobliskiej piekarni samej z dwójką dzieci. To się zazwyczaj udaje. Chłopcy chodzą ładnie za rękę, ćwiczycie rozglądanie się przed wejściem na ulicę, idą sami (po chodniku) - zatrzymują się na STOP!
Niestety te wszystkie zasady "biorą w łeb" w wyjściach na plac zabaw (zabawa wymyka się zazwyczaj prawom logiki) i imprezach plenerowych (za dużo bodźców).

środa, 19 czerwca 2013

Pierwsza miłość

"Pierwsza miłość z wiatrem gna, z niepokoju drży.
Druga miłość życie zna i z tej pierwszej drwi."

No i stało się! Chłopcy mają dziewczynę! To znaczy mieli, bo sprawa jest już nieaktualna. Tak, oczywiście, że tą samą :)
Do ich grupy przedszkolnej dołączyła Natalia, lat 5 i od razu zakomunikowała, że będzie "chodzić" z Kacprem i Kajtkiem. Na pytanie co to znaczy "chodzić z kimś", Kacper odpowiedział: " No wiesz Mamo, trzeba się z tym kimś ciągle bawić i kochać go do końca życia".

Niestety sielanka nie trwała długo. Po pierwszych próbach wspólnej zabawy, okazało się, że chłopcy wolą bawić się z Piotrkiem, więc Natalia im wtłukła.

Obecnie nakręcają się wzajemnie, więc znów powrócił temat "nie bijemy się". Ograniczamy bajki "z agresją", nagradzamy, świętujemy dzień bez bójki.  Pełna mobilizacja.

Są dwie teorie: jedna mówi, że należy wyeliminować wszystko, co może się kojarzyć z agresywnym zachowaniem. Druga zaś wskazuje, że trzeba umożliwić "rozładowanie agresji" w jednym i tylko tym miejscu. Na razie wdrażamy wersję nr 1 - przyniosła bardzo dobre rezultaty. Od września zastanowimy się nad zajęciami ze sztuki walki. Zobaczymy, czy da to efekt.

środa, 12 czerwca 2013

Imieniny

Do tej pory świętowaliśmy bliźniacze urodziny. W tym roku po raz pierwszy świadomie celebrujemy imieniny chłopców. Wczoraj wypadało Kacpra (specjalnie nie na Trzech Króli).
Odebraliśmy dzieci z przedszkola, pojechaliśmy do naszej "weselnej" restauracji, wręczyliśmy duży prezent Kacprowi, mniejszy - na pocieszenie - Kajtkowi. Każdy z nich mógł zamówić, co chce, czyli kurczaczka z frytkami.
Następnie cala Rodzina dzwoniła do Solenizanta z życzeniami powodując to, że w końcu zechciał rozmawiać z kimkolwiek przez telefon.
To Kacper wybierał bajkę na dobranoc, tłumaczył również bratu, że musi być dla niego miły bo są jego imieniny.


W sobotę pójdziemy też do kina na film, który wybierze Solenizant.
A Kajtek? Był w szoku, że coś jego nie dotyczy w tym samym czasie, co Kacpra. Od razu pytał, kiedy będą jego imieniny - zaznaczyliśmy to specjalnie w kalendarzu. Rozmawialiśmy też przy okazji, jak chciałby żeby jego imieniny wyglądały - oczywiście dokładnie tak samo jak te wczorajsze :)
Uświadomiło mi to, że do tej pory wszystkie święta obchodzili razem (Mikołaj, gwizdka, urodziny). Teraz czas na prywatność, indywidualność i kształtowanie osobowości.

P.S.
W przedszkolu chłopcy wykonywali projekt pt. "Mam prawo do:" Pojawiły się tam m.in. takie hasła jak: miłość, bezpieczeństwo, nauka, ale też prywatność. Kacper wytłumaczył mi, że prawo do prywatności jest wtedy, gdy mówi mi coś na ucho, a Kajtek chce wiedzieć, co on powiedział, to ja muszę powiedzieć, że to była prywatna sprawa Kacpra :)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Targi Książki - warto czy nie warto?

Zacznę od tego, że jesteśmy absolutnymi fanami książek! Czytamy wszyscy (ja pochłaniam), a Kajtek nawet ostatnio "czytał" Świat w obrazkach swojej grupie przedszkolnej.
Wydawałoby się, że wizyta na Targach Książki to sprawa bezdyskusyjna. Wydawałoby się....
W zeszłym roku byliśmy z chłopcami. Ścisk, tłum ludzi, głośna muzyka, latające wszędzie dzieci (niby nic dziwnego). Na wejściu przykleiliśmy pociechom naklejki z numerem telefonu do rodziców, przeprowadzając przy okazji dyskusję z rodzicami trójki dzieci na temat wszczepiania im chipów z nadajnikami :)
Kupiliśmy parę dupereli, zmęczeni, wściekli wróciliśmy do domu. Następnego dnia pojechałam już sama i to była uczta dla ducha. Spokojnie przeglądnęłam ofertę "niszowych" wydawnictw, odbyłam ze sobą dysput wewnętrzny na temat Wielkiej Księgi Cipek i obładowana książkami, ze znacznie odchudzonym portfelem, szczęśliwa - pojechałam do Mamy.


W tym roku wybrałam się z M. Stoisk o połowę mniej. Czołowych wydawnictw brak. Mnóstwo imprez towarzyszących.

Dużo gier, ścianki wspinaczkowe (M. spędził pół godziny na rozmowach z "panią naganiaczką"). Zakupy były, ale jakby na siłę. Nabyliśmy Pompona w rodzinie Fisiów oraz Bolka i Lolka.
Niewątpliwą zaletą kupowania książek na Targach są ceny: 20%, 30% zniżki oraz niezliczona ilość gadżetów dodawana do każdego zakupu.

Za rok pewnie znów pojedziemy...

wtorek, 28 maja 2013

Czy warto z dziećmi iść do muzeum?

Z racji wykonywanego zawodu spotykam się z tabunami dzieci w różnym wieku, które przyjechały na wycieczkę szkolną, żeby zwiedzać.



Najfajniejsze dzieci to te z klas 0-3, bo często są w danym miejscu pierwszy raz, mają mnóstwo zapału, zadają milion pytań, "pani" jest dla nich autorytetem. Choć priorytety są tu jasno ustalone: pamiątki, toaleta, II śniadanie i zabytki :)

Najstarsze klasy szkoły podstawowej zaczynają być lekko "zblazowane", ale jak pokaże im się, gdzie kręcono W-11 i zapyta "za kim są" można zyskać ich przychylność na tyle, że zechcą posłuchać.


Na temat gimnazjalistów nie powiem nic więcej niż to, że zazwyczaj na wycieczce są "za karę" i tak też się zachowują.

Szkoły średnie to już w zasadzie dorośli ludzie, którzy mają w głowach wizję matury, więc łączą przyjemne z pożytecznym i jak już przyjechali, to w zasadzie mogą się zainteresować.


niedziela, 12 maja 2013

Najważniejsze sprzęty

Często spotykam się z kobietą w ciąży bliźniaczej. Pyta mnie czasem o doświadczenia, a ostatnio stwierdziła, że najbardziej boi się kolek u dzieci.
Sięgam te cztery lata wstecz i wspominam kolki (które trwały u chłopców 3 miesiące) codziennie od 17.00 do 20.00. Ale o kolkach innym razem.
Pomyślałam o tym, że wiele Mam, nie tylko tych, które oczekują bliźniaków zastanawia się nad zakupami odpowiednich sprzętów, które miałyby ułatwić przyszłe codzienne życie. Mam swój ranking:

1. MIKROFALÓWKA
Nie chodzi wcale o gotowanie (już słyszę komentarze dotyczące zdrowej żywności:). Mikrofalówka + odpowiedni sprzęt do sterylizacji oszczędza co najmniej godzinę dziennie. Smoczki, butelki, gryzaki, "dzióbki", łyżeczki na 5 minut do mikrofali i już!
Nie polecam do podgrzewania słoiczków, bo nie grzeją się równomiernie i trzeba godzin prób, żeby dojść do tego na ile minut i co. W sytuacji awaryjnej jednak jak znalazł!
W późniejszych latach idealna do popcornu (my od czasu do czasu robimy sobie w domu kino), a potem dzieciom łatwiej będzie podgrzać sobie obiad w mikrofalówce niż na kuchence.

2. ZMYWARKA
Im większa tym lepsza! Niezbędna, niezastąpiona, niezawodna - chwała wynalazcom!

poniedziałek, 6 maja 2013

Święta cierpliwość

Są takie dni, kiedy masz wrażenie, że cały świat chce sprawdzić granice Twojej wytrzymałości. Dzień, który zaczyna się 4-godzinnym prasowaniem nie może należeć do udanych.
Ledwo odebrałam chłopców z przedszkola, już od Kacpra dowiedziałam się, że on chce zostać w przedszkolu, nie lubi domu i naszej rodziny i wogóle to on będzie wrzeszczał całą drogę do domu. Jak powiedział tak zrobił, ale tu M. go jakoś udobruchał obiecując poszukiwanie dmuchawców - oczywiście mlecze ledwo się rozwinęły, ale ważne, że podziałało.
Rozbieranie z tenisówek, mycie rąk, o dziwo poszło sprawnie. Problem zaczął się przy obiedzie.
Dziś były szaszłyki w wersji de lux, czyli mięsne kulki, makaron łosie i kiszony ogórek dla Kajtka oraz marchewka z jabłkiem dla Kacpra.
Chłopcy sami nabijają sobie makaron i mięsne kulki na patyczki, co zazwyczaj odbywa się to w kuchni. Na zaproszenie do szaszłyków zareagował jednak tylko Kacper, Kajtek stwierdził, że nie będzie ich robił, więc ustaliliśmy, że zrobię mu je ja.
Jak tylko podałam mu obiad wpadł w histerię, że on sam chciał nabijać, więc ściągnął wszystko z patyczków i chciał iść do kuchni, żeby je zrobić. Ja jednak miałam całą kuchnię zawaloną przygotowaniem obiadu dla nas, więc odesłałam go do stołu, co wywołało histerię.
Nie wytrzymałam, święty by nie wytrzymał i rozdarłam paszczaka ile miałam sił w płucach, czego skutkiem był jeszcze większy płacz......
Niby znam teorię, ale to jeden z tych dni, gdy trzeba przyznać się do porażki.
















poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Bo na spacer warto iść..

To ostatnio hitowa piosenka przedszkolna :) Rzecz będzie o spacerach.
Jak dzieci są małe to staramy się wpisać spacer w harmonogram dnia codziennego. Chłopcy urodzili się zimą, więc "balkonowaliśmy" ich od pierwszego tygodnia, aby po 7-8 dniach iść z nimi na pierwszy "prawdziwy" spacer.
Po ładnych paru miesiącach usłyszałam jednak opinię, z którą się zgadzam, że noworodki można od razu "brać na pole", bo przecież ze szpitala wychodzi się na zewnątrz i to w kilka dni po narodzinach.



Początkowo spacery były super, trwały 3 godziny, bo karmienie było co 4, wiec pół godziny na ubranie i pół godziny na powrót. Oni spali, ja spalałam tłuszcz spacerując, albo czytałam książki, gazety.W wielkiej torbie zawsze miałam ze sobą: picie w dwóch butelkach, pieluchy tetrowe, pampersy na zmianę (z 6 sztuk), mokre chusteczki i naładowany telefon. Jak było chłodniej, to na zmianę pieluszki wracałam do domu i spacer się kończył, ale ciepłą wiosną i jesienią oraz całe lato czynność, którą doprowadziłam do perfekcji, odbywała się na świerzym powietrzu:)

środa, 24 kwietnia 2013

Piaskowy Wilk

Do tej pory nie czytałam chłopcom do snu, bo wyłazili z łóżek i koniecznie chcieli oglądać obrazki, czyli ze spania nici. Dlatego używaliśmy audiobooków. Uważam, że to świetny pomysł, tym bardziej, że większość z nich czytają gwiazdy polskiej estrady takie jak: Anna Dymna czy Artur Barciś.
Niedawno jednak ulubiona Ciocia moich synów kupiła im książkę, którą czytała swojemu, dziś już młodemu-gniewnemu nastolatkowi.
Mowa tu o "Piaskowym Wilku". Książka napisana przez skandynawskiego autora (co świetnie koresponduje z naszą fascynacją sagą "Milenium"), która w sposób prosty opisuje codzienne życie Karusi i jej wymyślonego przyjaciela Piaskowego Wilka.
źródło: http://pozarozkladem.blogspot.com

Czytam o "bezkresnej kiełbasie", o tym, że ciemności są straszne, że Babcia jest stareńka i siwiutenieńka, a chłopcy słuchają i nie chcą zasnąć przed końcem rozdziału..
Nie mogę już doczekać się kolejnej części (to do Ciebie R. :)


wtorek, 23 kwietnia 2013

Wspomnienia z dzieciństwa

Od jakiego czasu chłopcy są zafascynowaniu dziećmi, niemowlętami, laleczkami. Świętem, przygodą i wielkim przeżyciem była ostatnia wizyta w przedszkolu, gdzie Mama jednego z ich kolegów przyszła z 3-4 tygodniową córeczką i dała im ją na chwilkę potrzymać!!!!



Godzinami przeglądają swoje zdjęcia bezbłednie rozpoznając, kto jest kim (jak!?!?!). Oglądają też filmiki z okresu niemowlęctwa, ale bardzo nie lubią tych, na których płaczą.



To przypomniało mi o kamerze, o kręceniu filmów.. Warto i serdecznie polecam.


P.S.
Kacper: Mamo, czy jak byłiśmy mali to płakaliśmy?
Ja: Tak Kacperku, Ty płakałeś i Kajtuś płakał.
Kacper: Acha.
I za moment do brata: Kajtek, wiesz? Pogadałem z Mamą o naszym dzieciństwie!

piątek, 19 kwietnia 2013

Jak nie zwariować w podróży?

Przed nami weekend majowy i pierwsza samochodowa "wyprawa". Do tej pory tylko trasy godzinne, z korkiem do dwóch godzin. Chłopcy jako niemowlęta lubili jeździć samochodem, potem zaczęli się nudzić, a w końcu ku naszej uciesze - wymiotować. Co jest gorsze od rzygającego w samochodzie dziecka? - Dwoje rzygających dzieci :)

Początkowo godziny wyjazdów wybieraliśmy "pod spanie" chłopców. Zdecydowanie łatwiej podróżuje się ze śpiącymi dziećmi. Foteliki mieliśmy rozkładane, żeby było w miarę wygodnie.
Teraz nie ma to znaczenia, bo synowie nie śpią w ciągu dnia, a na noc nie lubię jeździć. Na dłuższą podróż chyba takie rozwiązanie wydaje mi się najlogiczniejsze.
Jak się przygotować?
O podróży zaczynam mówić 2-3 dni wcześniej. Kacper i Kajtek mogą sami się spakować (chodzi oczywiście o zabawki). Mogą też wybrać, które z nich chcą zabrać do wnętrza samochodu.
I tu przestawiam listę rzeczy niezbędnych oraz gadżetów, które udało mi się znaleźć w necie, które pozwolą nam nie zwariować w podróży:

środa, 17 kwietnia 2013

Aktualny schemat żywienia niemowląt karmionych piersią



I. 1-6 miesiąc – karmienie piersią na żądanie


II. 6 miesiąc – karmienie piersią na żądanie + posiłki uzupełniające

Posiłki uzupełniające należy wprowadzać kolejno i pojedynczo, zaczynając od niewielkich ilości i obserwując przez kilka kolejnych dni ewentualną reakcję dziecka. Kolejność wprowadzanych produktów może zostać zmieniona przez lekarza. Posiłki uzupełniające można wprowadzić wyjątkowo przed końcem 6. miesiąca (ze wskazań lekarskich ewentualnie na życzenie matki można wprowadzić mleko początkowe lub następne, w zależności
od wieku dziecka):
1. 120 ml/doba papki jarzynowej z jednego rodzaju warzyw (ziemniak, marchew, dynia, pietruszka, seler, brokuł, kalafior, brukselka, groszek zielony, kukurydza, fasolka szparagowa, kabaczek, cukinia, patison, soczewica czerwona)
2. 150 ml/doba, liczone łącznie z sokami, owoców (jabłko, dzika róża, czarne jagody)
3. łyżeczka produktów zbożowych (ryż, kukurydza) jako dodatek do warzyw
4. 120 ml/doba zupy jarzynowe z dodatkiem kleiku bezglutenowego i glutenowego, jako tłuszcz można dodać łyżeczkę oliwy z oliwek


Aktualny schemat żywienia niemowląt karmionych mlekiem modyfikowanym



I. 1-4 miesiąc życia

- tylko mleko modyfikowane początkowe od 90 do 150 ml, 7-6 posiłków dziennie


II. 5 miesiąc życia

- mleko modyfikowane początkowe 4 porcje po 180 ml
- zupka jarzynowa 150 -180 g (marchew + ziemniak + łyżeczka oliwy lub masła, stopniowo dodaje się inne jarzyny, kaszka bezglutenowa do zagęszczenia, bez soli)
- kleik ryżowy lub kukurydziany z tartym jabłkiem 100 g
- sok przecierowy owocowy lub warzywny – do 50 ml

Nowe produkty, uwagi:
Warzywa: marchew, dynia, jabłko. Dania miksowane, podawane łyżeczką. Kleiki dobrze jest gotować z kasz bezglutenowych (kukurydziana) lub z ryżu pełnoziarnistego. Można użyć kasz błyskawicznych.


Żywienie naturalne



Zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia mówią, iż dziecko powinno być karmione wyłącznie piersią przez okres około 6 miesięcy życia. Po osiągnięciu tego wieku pokarm matki przestaje być wystarczającym źródłem energii i składników odżywczych. W tym czasie dietę niemowlęcia należy wzbogacać o kolejno i pojedynczo wprowadzane produkty nie mleczne. W Polsce pierwsze podajemy owoce (5-6 miesiąc), potem warzywa, kaszki ryżowe i kukurydziane, mięso (od 6- 7 miesiąca), następnie rosoły i żółtko jaja (najwcześniej w 7 miesiącu), po 10 miesiącu życia pieczywo pszenne i mieszane, wędliny, a około roku twarogi, mleko krowie i inne produkty mleczne oraz białko jaja.
Każdy nowy produkt wymaga oddzielnego wprowadzenia. Podajemy 1 nowy produkt w odstępach kilkudniowych, co ma na celu szybkie i bezbłędne "wyłapanie" produktów, których dziecko nie toleruje z powodu alergii, nietolerancji pokarmowej, których objawy powstają do kilku dni po spożyciu danego produktu. Porcje nowo wprowadzanych potraw powinny też wzrastać stopniowo w ciągu kilku dni od 1-2 łyżeczek na początku wprowadzania, do docelowej porcji.

Objawy ciąży




Każda kobieta odczuwa ciąże trochę inaczej, każda reaguje na zmiany w swoim organizmie na swój wyjątkowy sposób. Moje pierwsze objawy były bardzo podobne do objawów miesiączki (stąd moje przekonanie, że i tym razem nic z tego nie będzie). Bolało mnie podbrzusze, krzyże, piersi. Dwie pierwsze dolegliwości dość szybko odpuściły, ale ból piersi powiększał się i przeszedł dopiero w 12-13 tygodniu ciąży. Był tak duży, że nie byłam w stanie spać na brzuchu.
Przedstawiam typowe objawy ciąży z tym zastrzeżeniem, że nie u każdej ciężarnej one występują:
- brak krwawienia miesięcznego (powody mogą być też inne, np.: stres, alkohol, leki, przeziębienie, zmiana klimatu, nieregularny tryb życia, brak snu, długa mecząca podróż. Ale kobieta może być w ciąży i krwawić, nawet przez 2-3 miesiące w terminach około miesiączkowych):
- nudności, wymioty (ok. 6 tygodnia ciąży)
- zawroty głowy
- ślinotok
- senność
- zgaga
- nadwrażliwość na zapachy
- bolesność piersi
- podwyższona temperatura przez ok. 2-3 tygodnie
- częste oddawanie moczu lub uczucie parcia na pęcherz
- drażliwość, nadpobudliwość
- niechęć do palenia i alkoholu
Podobno w ciąży bliźniaczej wszystkie dolegliwości są nasilone. Nie mogę tego ani potwierdzić, ani zaprzeczyć, bo nigdy nie byłam w ciąży pojedynczej. Należy na pewno jednak wsłuchiwać się w potrzeby swojego ciała (nawet jeżeli oznaczałoby to jedzenie przez 2 miesiące suchych bułek i zupek chińskich z torebki) i być dla siebie dobrym.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Jedzenie

Teoria jest niby prosta. Dzieci powinny jeść posiłki urozmaicone, zawierające produkty ze wszystkich grup pokarmowych, choć najlepiej, warzywa, białko i ewentualnie owoce. Niewielkie porcje 5 razy dziennie.
No ale jak jedzą tylko parówki i panierowane filety?

Za parówki to pewnie zwolennicy zdrowej żywności obłożą mnie ekskomuniką, ale nic na to nie poradzę. Przy bliźniakach jest dużo roboty, gotuję codziennie. Chcę, żeby wszyscy jedli to co ugotuję, bo zabiera to czas i kosztuje oraz daje satysfakcję i spełnienie się w roli "matki - Polki". Proszę mi jednak wierzyć, że stanie w kuchni 5-6 godzin tylko po to, żeby usłyszeć "Nie będę tego jeść!", albo "Nie lubię tego" nawet świętego wyprowadzi z równowagi.

Oczywiście można zastosować konsekwentną metodę: nie jesz - w porządku, ale do następnego posiłku nic nie dostaniesz. Jednakże ta metoda nie do końca sprawdza się, gdy jedno dziecko zje, a drugie nie (u nas 90% przypadków). Bo wtedy nagradzamy deserem jednego, a druga pociecha nie dość, że głodna, to jeszcze ma patrzeć jak brat je? Oboje mają nic nie dostać? No i mamy "Antygonę"!
Podobno pomocne jest również podawanie dzieciom do picia wody, a nie słodkich soków. Szkoda tylko, że większość dzieci przyzwyczajona jest właśnie do tych drugich i nawet jakby miały zostać sukulentami, to wody się nie napiją.
Przedstawiam wypróbowane przeze mnie metody. testowałam ich sporo, ponieważ żadna z nich nie działała na obu synów, poza tym sposób długo używany przestaje działać.

sobota, 6 kwietnia 2013

Pochwała Gormiti

Mamy nowy hit zabawkowy. W Święta Bożego Narodzenia 6-letni wujek chłopców "zaraził" ich fascynacją Gormitami. Dla niewtajemniczonych są to stwory/potwory obdarzone różnymi mocami, które mieszkają na wyspie Gorm i cały czas się ze sobą biją wplątując w tą wojnę grupę ziemskich nastolatków.
Najpierw zacznę od  wad. Oczywiście wszyscy się ze sobą biją, więc jest oczywiste nawiązanie do agresji i zachowań aspołecznych. Natomiast odkąd bliźniaki "bawią się w wojnę na Gormie" przestali bić się między sobą - przynajmniej w trakcie zabawy, bo jak im się nudzi, to są nie-do-opanowania.



piątek, 5 kwietnia 2013

Albert Albertson

Zakochałam się w Albercie! Ma wprawdzie 4 lata, ale jest najlepszy na świecie. Jest to aktualnie (obok wierszy Brzechwy i Tuwima) ulubiona książka chłopców.
"Albert szykuje się do przedszkola.

– Jesteś gotowy? – woła tata z kuchni.

– Jeszcze tylko sweter – mówi Albert i bierze sweter z krzesła.

O, tu leży bluzka Lisy! Lisa to lalka Alberta. Ona też się przecież musi ubrać!

– Albercie, idziesz? – woła znowu tata.

– Tak, tylko jeszcze…"

Albert Albertson mieszka z bardzo miłym tatą i kotem Puzlem. Jak każdy kilkulatek czasem ma problemy z zasypianiem, potrafi rano strasznie się grzebać przed wyjściem do przedszkola i jest niezwykle pomysłowy, zwłaszcza jeśli bardzo czegoś chce. Dzieci rozpoznają w Albercie swoje zachowania i emocje – radość zabawy, ciekawość świata, nieograniczoną fantazję, ale też złość, zazdrość czy strach.

Skąd ta nazwa?

Po pierwsze wszystkie nazwy związane z bliźniakami były już "zajęte". Po drugie Dioskurowie (Tyndarydy) to też bliźniacy :) Kastor i Polideukes w starożytnych greckich mitach uczestniczyli w wyprawie po złote runo (Argonauci) i opiekowali się żołnierzami oraz żeglarzami - stąd pewnie u moich chłopców uwielbienie dla piratów i bójki non stop.


Byli synami królowej Sparty Ledy poczętymi w tą samą noc, ale mieli różnych ojców (żeby było ciekawiej): jeden był synem króla Sparty Tyndareosa, a drugi - Zeusa, który ukazał się pod postacią łabędzia (królowa zniosła jajko, z którego wykluło się dziecko). Swoją drogą to starożytni Grecy byli nieźle zakręceni.
Po śmierci Kastora, Polideukes był nieśmiertelny, Zeus przemienił ich w gwiazdy, które zwane są ogniami świętego Elma (i tu nasuwa się skojarzenie z ulubioną bajką Kacpra i Kajtka w wieku lat 2 - Świat Elma).
Należą do gwiazdozbioru Bliźniąt i oczywiście są jego najjaśniejszymi gwiazdami :)
Przenośnie to dwaj najlepsi przyjaciele, nierozłączni druhowie.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

O śmierci

Czasem dzieje sie coś, co wiesz, że pozostanie z Tobą już na zawsze. Są takie rozmowy, których nie sposób zapomnieć.
Na "fali" Świąt Wielkanocnych, tłumaczenia, że Jezus umarł na Krzyżu, złożono Go do grobu, ale potem ożył i poszedł do niebia ("Tak jak pijamiaki, Mamo?") i po oglądnięciu bajki "Pradawny ląd", w którym małemu dinozaurowi umiera mama i "ukazuje" mu się jako obłok na niebie, Kacper zapytał mnie, kto umarł "nie w bajce". Opowiedziałam mu o Babci Ani, Babci Heli i Dziadku Bolku. Kolejne pytanie samo się narzucało: "Czy wszyscy umrą? Nawet Tata? I ja?"


Postanowiłam nie okłamywać dziecka, potwierdziłam, że kiedyś, jak będziemy już starzy, będziemy mieć po sto lat, to umrzemy, ale potem pójdziemy do Nieba, do Pana Boga i będziemy wszyscy razem. "A jak tam nie będzie fajnie, Mamo?". Tłumaczyłam, że Niebo jest piękne, że wszyscy będą tam szczęśliwi. Kaper rozpłakał się okropnie i prosił "Mamo, ja nie chcę umierać!" Że nie będzie jadł, to wtedy nie urośnie i nie umrze. Obiecałam mu więc, że jak nie chce, to nie umrze, nikt nie umrze.....
Na co przysłuchujący się całej rozmowie Kajtek zawołał: "No co ty Kacper, przecież ja pokropię wszystkich wodą i Cię uratuję!".
Wyję jak głupia. Nie wiem, jak się zmierzyć z tematem. Muszę poczytać.
Dobrej nocy.

wtorek, 26 marca 2013

Rękawka

W Krakowie we wtorek po Świętach Wielkanocnych bogaci "państwo" oddawali to, co im ze Świąt zostało biednym. Tradycja mówi, że odbywało się to w okolicach Kopca Kraka, a  biedni jedzenie nosili w rękawach - stąd nazwa (choć istnieje dzisiątki innych tłumaczeń).



Od paru lat na Wzgórzu Lasoty odbywa się odpust (identyczny z tym wielko-poniedziałkowym na Emaus), a przy Kopcu Kraka rozbijają swój obóz wojowie.
Kto bedzie miał okazję być w tych stronach na Święta powinien odwiedzić Rękawkę. Przede wszystkim dla frajdy dzieciaków. Szczegółowy program dostepny co roku na http://www.facebook.com/pages/Agencja-Turystyczna-go2cracow


Wielkanocne jaja


Kolejne Święta przed nami i muszę przyznać, że jest coraz fajniej. Chłopcy są już bardziej świadomi tego, co się wokół nich dzieje, stają się uczestnikami świątecznych obyczajów i tradycji. Pozbyliśmy się też zeszłorocznej traumy ukrzyżowanego Chrystusa, którą to historię barwnie wyłożyła Pani w przedszkolu (2 tygodnie budzenia się w nocy z płaczem i tłumaczenie przy każdym napotkanym krzyżu, o co chodzi z przybiciem Jezusa, tego co ledwo był malutki, w żłóbku, do krzyża).
Pozwalamy dzieciom malować jajka uprzednio wykładając całe pomieszczenie folia malarską. Kupujemy styropianowe jajka do dekoracji bibułą, kolorowym papierem, robimy z nimi wielkanocne palmy.
Nawet nie do końca chodzi o tradycję, chociaż o to również. To po pierwsze: inne zajęcie, ciekawe zajęcie i ZAJMUJĄCE-CO NAJMNIEJ PRZEZ GODZINĘ zajęcie, czego sobie i Państwu życzę :)

Co roku dzieci w naszej Rodzinie mają "swoje" koszyczki. Sami do nich wkładają niezbędne do święcenia akcesoria nad czym zawsze czuwa Babcia. Słodkości znajduje się w nie niewiele, bo tradycją u nas jest to, że dzieci mogą w drodze do domu powyjadać co chcą z WŁASNYCH koszyków.

Pomysły, które u nas się sprawdziły w wieku 2-3 lat to: drewniane pisanki i koszyczki zrobione na szydełku.

poniedziałek, 25 marca 2013

Odmienność

Przy bliźniakach mityczne już staje sie podkreślanie odrębności każdego z dzieci. Jak macie chłopca i dziewcznkę sprawa wydaje się prosta, przy "jednopłciowcach" - nie koniecznie. Pokutuje przekonanie, że bliźniaki powinny wyglądać tak samo (nawet, gdy są dwujajeczne). Babcie, ciotki kupują taki same ubranka, takie same zabawki itd.  Z drugiej jednak strony nie kupienie takiej samej zabawki w wieku późniejszym grozi prawie zawsze awanturą, bo zabawka brata lub siostry jest zawsze lepsza.
U nas sprawdziała się metoda wyraźniej separacji już od wieku niemowlęcego. Chłopcy mieli osobne łóżeczka, "swoje" kocyki, ręczniki, smoczki, śpioszki itd. Rzeczy były podobne, tego samego rodzaju, ale zazwyczaj różniły się kolorem. Po pierwsze jest łatwiej, bo nic się nie miesza. Po drugie od samego początku dzieci, które przez najbliższe 10 lat będą razem budują poczucie odrębości i własnej wartości.
Z jedynakami jest taki probem, że często są samolubni, nie potrafią się dzielić, wyrastają w poczuciu, że we wszystkim są najlepsi. Bliźniaki zaś od początku muszą wszytkim się dzielić: uwagą Mamy, Taty, wózkiem, pokojem, zabawkami. Są razem przez co przez osoby postronne traktowane są jako całość - DZIECI.

wtorek, 19 lutego 2013

Nie chcę, nie będę, wyprowadzam się!

No to po buncie dwu-, trzylatków mamy w pełnej krasie, w wersji double (czyt. twix), bunt czterolatków!
Każdy rodzic przez to przechodził, każdy sobie jakoś z tym poradził, nasi rodzice też i o co tyle krzyku?! Podobno do czwartego roku życia dzieci czują, a nie myślą, w związku z tym jakikolwiek proces wychowawczy nie ma sensu, z czym osobiście się nie zgadzam. Próbuję wytyczyć granice, wtłoczyć zasady wyzbywając się jakiejkolwiek siły (prawie się udaje) i wrzasków (z tym idzie gorzej). Czasem mam wrażenie, że tylko krzyk przynosi rezultaty, ale ta metoda ma swoją ciemną stronę - dzieci też zaczynają krzyczeć na siebie i na nas. A tu już ciężko wytłumaczyć, że nam wolno, a dzieciom - nie!
Dziś wysłuchałam rozmowy mojej ulubionej pary dziennikarzy: Welman/Prokop z psycholog dziecięcą na ten temat i w zasadzie teoria mi się podoba.
1. Ustalić, które zasady są dla nas najważniejsze i skupić się na początek tylko na nich. Nie da się zrobić tak, żeby dzieci słuchały nas we wszystkim, od rana do wieczora. Poza tym nic innego nie będziemy robić tylko powtarzać: nie rób, nie wolno, zostaw.