Pamiętam jak dziś, gdy siedząc w kuchni swojej Mamy przyszła do nas moja bratanica i oświadczyła:
"Tata i Mama mówią k...a mać. Nie wolno mówić k...a mać!". Wtedy całą swoją siłą woli zmusiłam się, żeby nie parsknąć śmiechem i w życiu nie przypuszczałam , że już niedługo staniemy przed podobnym problemem.
Każdy, kto przebywał w naszym towarzystwie dłużej niż parę minut wie, że "łacina" jest obecna w naszym życiu, choć staram się, w odróżnieniu od M. nie traktować jej jako przecinek.
Odkąd dzieci są "rozumne" zwracamy uwagę na to, co mówimy, szczególnie za kierownicą. Kajtuś wykrzyczał kiedyś z tylnego siedzenia "Jedźże babo!" w kierunku cielącego się przed nami samochodu. Oczywiście tego typu dyskryminacja spotkała się z moją natychmiastową reakcją, chociaż muszę przyznać, że dotyczyła użytego tu rodzaju żeńskiego do określenia miernych umiejętności kierowcy niż rzeczonej "baby".
Zdarzyło mi się również usłyszeć kilka "kurew" od własnych dzieci, ale wytłumaczyliśmy im, że są to słowa nieładne, których dzieci nie powinny mówić/powtarzać. Dodałam również, że dorosłym/Rodzicom czasem się "wymsknie", ale ilekroć tak właśnie było przepraszaliśmy ich za to.
Przy okazji przewertowałam poradniki w poszukiwaniu metod radzenia sobie z przeklinaniem u dzieci.