czwartek, 28 listopada 2013

Bale przebierańców

Niewątpliwą oznaką tego, że nasze dzieci uczęszczają do przedszkola jest pojawiające się nagle pytanie "W co chcecie się przebrać na bal?" A proszę mi wierzyć okazji jest nie mało: karnawał, Andrzejki, jasełka (że niby nie ma problemu? - pamiętacie scenę z mojego ulubionego świątecznego filmu To właśnie miłość, gdy jedno z dzieci na jasełka właśnie, było przebrane za pierwszego homara?:), Dzień Postaci z Bajek, Halloween, itd.
I tu się zaczyna...
Najłatwiej oczywiście iść do wypożyczalni kostiumów i wziąć stroje, które chcemy, w odpowiednich rozmiarach i jeszcze, żeby było tanio, bo przecież my prawie hurtowo. No, ale jest już dawno po dobranocce i takie historie należy włożyć między bajki.
Jeżeli bal trwa 2-3 godziny, panie pomogą się dzieciom przebrać, a potem je rozbiorą - mamy szansę. Ale jak jest to np. Dzień Postaci z Bajek i nasze pociechy w strojach są od rana do popołudnia, co oznacza co najmniej 3 posiłki, pranie strojów i płacenie za następną dobę, bo oczywiście one nigdy nie schną na czas?

sobota, 23 listopada 2013

Rotawirusy

Jednym z największych "hardcorów" codziennych chorób z bliźniakami jest zatrucie pokarmowe mylnie podobno zwane grypą żołądkową, a prawidłowo rota - wirusem :)
90% niemowlaków moich znajomych lądowało w szpitalu po tej infekcji  ze względu na odwodnienie, więc była to pierwsza "nadprogramowa" szczepionka, którą zafundowałam chłopcom.
Jestem zwolennikiem szczepień ochronnych, gdyż uważam, że zdobycze cywilizacji są o to, żeby z nich korzystać. Nie neguję tego, że szczepionki mogą mieć skutki uboczne, ale korzyści z zaszczepienia dziecka są, według mnie, większe i warto zaryzykować - choć np. na grypę ich nie szczepię.
Poza tym, kiedyś bliska mi osoba, specjalista od immunologii, zapewniła, że działanie szczepień jest udowodnione w sposób pewniejszy niż np. probiotyków, a te podaję i wierzę, że z sensem.
Jednakże, jak ktoś nie chce szczepić dziecka, myślę, że ma do tego pełne prawo i kary za uchylanie się od tego obowiązku są dla mnie śmieszne.

wtorek, 12 listopada 2013

Kac moralny po "spie..j"!

Pamiętam jak dziś, gdy siedząc w kuchni swojej Mamy przyszła do nas moja bratanica i oświadczyła:
"Tata i Mama mówią k...a mać. Nie wolno mówić k...a mać!". Wtedy całą swoją siłą woli zmusiłam się, żeby nie parsknąć śmiechem i w życiu nie przypuszczałam , że już niedługo staniemy przed podobnym problemem.

Każdy, kto przebywał w naszym towarzystwie dłużej niż parę minut wie, że "łacina" jest obecna w naszym życiu, choć staram się, w odróżnieniu od M. nie traktować jej jako przecinek.
Odkąd dzieci są "rozumne" zwracamy uwagę na to, co mówimy, szczególnie za kierownicą. Kajtuś wykrzyczał kiedyś z tylnego siedzenia "Jedźże babo!" w kierunku cielącego się przed nami samochodu. Oczywiście tego typu dyskryminacja spotkała się z moją natychmiastową reakcją, chociaż muszę przyznać, że dotyczyła użytego tu rodzaju żeńskiego do określenia miernych umiejętności kierowcy niż rzeczonej "baby".

Zdarzyło mi się również usłyszeć kilka "kurew" od własnych dzieci, ale wytłumaczyliśmy im, że są to słowa nieładne, których dzieci nie powinny mówić/powtarzać. Dodałam również, że dorosłym/Rodzicom czasem się "wymsknie", ale ilekroć tak właśnie było przepraszaliśmy ich za to.
Przy okazji przewertowałam poradniki w poszukiwaniu metod radzenia sobie z przeklinaniem u dzieci.

wtorek, 5 listopada 2013

Warsztaty muzealne



"W całym swoim życiu byłem raz w Muzeum Narodowym, a przez te warsztaty jestem tu co miesiąc!" podsumował M. w minioną niedzielę, gdy po raz kolejny uczestniczyliśmy w warsztatach malarskich dla dzieci pt. "Paleta debiutanta" organizowanych w oddziałach Muzeum Narodowego w Krakowie, tu konkretnie w Sukiennicach.

Zajęcia przeznaczone są dla grupy wiekowej 3-5 lat i pozwalają na zapoznanie się z podstawowymi technikami malarskimi (malowanie chrupkami, orzechami, czy stopą), mieszaniem kolorów (zawsze ma być niebieski), wykorzystywaniem rzeczy codziennego użytku do tworzenia sztuki (pianka do golenia, folia aluminiowa, jabłko), rozpoznawaniem gatunków zwierząt na obrazach największych mistrzów (owce u Chełmońskiego, hart u Ajdukiewicza, czy tygrys u Siemiradzkiego, o koniach Michałowskiego nie wspominając).

Odpowiadają również na niewygodne pytania stawiane przez dzieci: dlaczego Malarczyk J. Malczewskiego nie jest gajowym i nie ma broni? dlaczego pies pasterski na obrazie pt. Owczarek pilnuje bawołów? jak to się dzieje, że konie z Czwórki biegną ciągle w naszą stronę? czy Helena Modrzejewska była księżniczką?


Do tego wymyślane przez panią Grażynkę bajki, muzyka poważna będąca tłem dla szału twórczego dzieci. Najbardziej rozbrajająca jest informacja, że na warsztatach dzieci będą się brudzić (rodzice również), więc niezbędny jest strój na zmianę :)


Dla nas osobiście to również możliwość comiesięcznego odwiedzenia "pana Kopciuszki" na ulubionym obrazie chłopców Kościuszko pod Racławicami pędzla mistrza Matejki.
Polecam!!!!










Plac zabaw

Park Jordana to oczywista odpowiedź w Krakowie na pytanie, gdzie jest najfajniejszy plac zabaw w mieście?
Podczas ostatniej, niestety niedzielnej, wizyty Dziadek Andrzej był zdumiony, że tak można zagospodarować przestrzeń dla dzieci i to w różnym wieku.
Obecne place zabaw, czy ogródki jordanowskie niczym nie przypominają już tych z czasów naszego dzieciństwa - i dobrze.

Ochronne maty, zamykane piaskownice, ławeczki dla rodziców i różnorodność urządzeń, z których możemy korzystać razem z dziećmi. Ćwiczymy różne grupy mięśniowe, równowagę, spostrzegawczość, zachowania społeczne. Możemy przypatrzeć się, co dziecko interesuje: czy piłka, czy wspinaczka, itd. Same plusy.
Minusem jest tylko to, że nawet najbardziej rozbudowane place zabaw w końcu się nudzą.. Trzeba wtedy wybrać się na poszukiwanie nowego :)