No i stało się! Zakochałam się... w Poznaniu! Nagle, niespodziewanie, na całe życie. Spędziliśmy tam dwie doby. To niestety za krótko, za mało, ale to świetny powód, żeby wrócić i wracać za każdym razem.
W Poznaniu włóczyliśmy się przede wszystkim po Rynku, choć koziołków nie udało nam się zobaczyć na żywo. Urokliwe uliczki, zakamarki, pomniki.
Udało nam się również zwiedzić Ostrów Tumski trasą dla dzieci, z audioguidami, organizowaną przez Bramę Poznania ICHOT. Słodziaki dostały chlebaki z wyposażeniem odkrywcy: lornetką, kredkami, zeszytem z zadaniami, kompasem. Całość trasy zajęła nam 1,5 - 2 godziny i ani na chwilę nie spadło ich zainteresowanie, nawet, gdy w tzw. "między - czasie" zaciągnęłam ich do podziemi (groby pierwszych Piastów) i Złotej Kaplicy.
Formuła gry terenowej połączona ze zwiedzaniem, to strzał w dziesiątkę, a cena mnie "zabiła" - 10 PLN za całą naszą czwórkę!
W Poznaniu odwiedziliśmy także termy maltańskie, ale ich urok docenić można poza sezonem, gdy nie ma w nich połowy stolicy Wielkopolski i ich gości :)
Udało mi się również wejść do Interaktywnego Centrum Bezpieczeństwa Skody AutoLab. Dojechać nie było łatwo, gdyż GPS oszalał, ale w środku Słodziaki do bólu wykorzystały symulatory bezpiecznej jazdy, robiły, pod kierunkiem miłej pani z obsługi, sztuczne oddychanie fantomowi, usiłowały iść po linii "po wypiciu alkoholu". Natomiast M.dachował i brał udział w crash-teście. To oczywiście część marketingu Skody, ale naprawdę było warto.