sobota, 26 sierpnia 2017

Runmagedon Kids Kraków 2017

Ale było pięknie! Mega impreza, super klimat i mimo, ze czasami lało, bawiliśmy się doskonale.
Impreza masowa. Podobno ponad 5,5 tyś. uczestników. Świetnie zorganizowane trasy (choć nie perfekcyjnie), widowiskowe przeszkody i dla dorosłych i dla dzieci.
Uśmiechnięci wolontariusze, dobra organizacja.
Wspaniałe, niezapomniane przeżycie dla Słodziaków. Duma z pokonania trasy, duch współpracy między dziećmi - zawodnikami.





Jakby trzeba się było do czegoś doczepić to fajnie byłoby jakby trasa dziecięca była tak poprowadzona, żeby rodzic - fotograf mógł na całej jej długości podążać za dzieckiem.
Widziałam też, że dla kilku uczestników zabrakło pni na starcie - to ewidentne niedopatrzenie organizacyjne.
Za rok na pewno wrócimy - tym razem może w rozszerzonym składzie :)



czwartek, 24 sierpnia 2017

Poznań, Gniezno, Biskupin, Krasiejów

No i stało się! Zakochałam się... w Poznaniu! Nagle, niespodziewanie, na całe życie. Spędziliśmy tam dwie doby. To niestety za krótko, za mało, ale to świetny powód, żeby wrócić i wracać za każdym razem.



W Poznaniu włóczyliśmy się przede wszystkim po Rynku, choć koziołków nie udało nam się zobaczyć na żywo. Urokliwe uliczki, zakamarki, pomniki.


Udało nam się również zwiedzić Ostrów Tumski trasą dla dzieci, z audioguidami, organizowaną przez Bramę Poznania ICHOT. Słodziaki dostały chlebaki z wyposażeniem odkrywcy: lornetką, kredkami, zeszytem z zadaniami, kompasem. Całość trasy zajęła nam 1,5 - 2 godziny i ani na chwilę nie spadło ich zainteresowanie, nawet, gdy w tzw. "między - czasie" zaciągnęłam ich do podziemi (groby pierwszych Piastów) i Złotej Kaplicy.
Formuła gry terenowej połączona ze zwiedzaniem, to strzał w dziesiątkę, a cena mnie "zabiła" - 10 PLN za całą naszą czwórkę!



W Poznaniu odwiedziliśmy także termy maltańskie, ale ich urok docenić można poza sezonem, gdy nie ma w nich połowy stolicy Wielkopolski i ich gości :)





Udało mi się również wejść do Interaktywnego Centrum Bezpieczeństwa Skody AutoLab. Dojechać nie było łatwo, gdyż GPS oszalał, ale w środku Słodziaki do bólu wykorzystały symulatory bezpiecznej jazdy, robiły, pod kierunkiem miłej pani z obsługi, sztuczne oddychanie fantomowi, usiłowały iść po linii "po wypiciu alkoholu". Natomiast M.dachował i brał udział w crash-teście. To oczywiście część marketingu Skody, ale naprawdę było warto.




czwartek, 10 sierpnia 2017

Jak zaskakiwać, to tylko miło

Są w Polsce takie miejsca, po których nie spodziewasz się czegokolwiek. Jedziesz tam, bo żywcem nie ma co robić, a nie leje i w zasadzie nie wiesz o nich nic. Przyjeżdżasz na miejsce i okazuje się, że kiedyś tu wrócisz, a na wspomnienie pobytu uśmiechasz się.
W zeszłym roku takim miejscem - perełką było GNIEWINO, a w tym - WEJHEROWO.


Kaszubskie Oko w Gniewinie. Wiedziałam tylko tyle. Musiałam tam pojechać ze względu na Panią Dyrektor Szkoły w Gniewinie, którą miałam przyjemność gościć zawodowo w Krakowie z całą szkołą. Żegnając się z nimi miałam łzy wzruszenia w oczach, moi chłopcy dostali chusty z kaszubskimi gryfami (chłonę teraz Płomienną koronę Elżbiety Cherezińskiej, więc jestem w temacie i klimacie), a ja obiecałam, że przyjadę i obietnicy dotrzymałam.
Gniewino jest przykładem na świetnie wykorzystane dotacje unijne, wyróżnia się na trasie przez Kaszuby. Nagle wjeżdżasz do miejscowości, gdzie jest chodnik i to z obu stron drogi, na latarniach wiszą kompozycje kwiatowe, jest mnóstwo tablic informacyjnych po polsku i kaszubsku, jest czysto i optymistycznie. Pojawiają się też monstrualne stolemy oraz ono - Kaszubskie Oko, czyli wieża widokowa.



piątek, 4 sierpnia 2017

Dlaczego nie pojedziemy już do Kołobrzegu?

Po spędzeniu dwóch tygodni w nadmorskim zadupiu pojechaliśmy na parę dni do Kołobrzegu. Nie zrealizowaliśmy planu w 100%, ale coś tam udało nam się zobaczyć, a przede wszystkim poczuliśmy atmosferę miasta i wiemy, że nie jest dla nas.
Ale od początku.


Jadąc zatrzymaliśmy się w Ogrodach Hortulus (http://www.hortulus.com.pl/). Chcieliśmy zwiedzić oba, ale skończyło się tylko na Spectabilis, czyli tych z Labiryntem. Do biletów dokupiłam mapy i karty dla dzieci i spędziliśmy trzy godziny na bieganiu w labiryncie i podbijaniu wizerunków germańskich i słowiańskich bogów.  To naprawdę super pomysł i angażuje zarówno dzieci jaki i dorosłych. Trzeba również przyznać, że gdyby nie M. i jego zmysł orientacji nie udałoby się nam wypełnić zadania, bo labirynty były naprawdę bardzo trudne. W końcu poczuliśmy klimat finału Czary Ognia!
Weszliśmy nawet na wieżę widokową, która znacząco się chwiała na wietrze. Ekstremalne przeżycie!
Żałuję, że nie weszliśmy do Ogrodów Tematycznych, ale nie można mieć wszystkiego! Jednym z powodów takiej decyzji, oprócz ceny, była odległość między ogrodami. To ok. 2 km, czyli średni spacer w upał, po żwirowej drodze, gdzie samochody mijają się "na lusterka". Można przejechać samochodem, ale miejsc parkingowych jest niewiele i mimo, iż zatrudnieni pracownicy pomagają w parkowaniu na ulicy i na poboczach jest to duży kłopot. A wystarczyłby bus kursujący non stop miedzy ogrodami.


Plusy:
- dobra organizacja parkingów, gastronomii, sanitariatów
- piękne rośliny, aranżacje
- labirynt, wieża widokowa i pomysł gry dla dzieci

Minusy:
- cena (!!!)
- odległość między ogrodami i brak "busa" miedzy nimi