niedziela, 27 grudnia 2015

Święta 2015

Obrzarstwo, miliony prezentów, wyprawy na place zabaw, na szopki, lodowisko, telewizja i playstation.

Przed nami jeszcze tydzień wolnego. Pomysły jakoś uśpione po Świętach. Czas budzić się z letargu, idzie nowe.

















środa, 16 grudnia 2015

Przedświąteczna gorączka

Ja: Słodziaki, wiecie, że nie wszyscy ludzie mają pieniądze i czasem tak się zdarza, że komuś ich brakuje i nie może kupić dzieciom prezentów pod choinkę?
K: Jasne Mamo.
Ja: A może zrobimy paczkę z prezentami dla takiego biednego Rodzeństwa? Jest chłopczyk, który ma tyle samo lat co Wy i jest fanem Gwiezdnych Wojen oraz jego siostra, która uwielbia Harrego Pottera.
K: Taka Szlachetna Paczka?
Ja: No prawie.
K: OK!!
Ja: To my z Tatą kupimy prezenty dla chłopca i dziewczynki, a Wy może kupilibyście słodycze do tej paczki, za Wasze kieszonkowe.
K: Super.



niedziela, 6 grudnia 2015

Mikołaj

Piątek w szkole był wyjątkowy. Po pierwsze na religii dzieci dowiedziały się kim był biskup Mikołaj i co robił. Kaj zapamiętał, że dawał pieniądze rodzicom, żeby ich córki mogły mieć mężów, a Kacper, że zaglądał ludziom przez okna, żeby zobaczyć, jak żyją..
W ramach ćwiczeń komputerowych wgooglaliśmy biskupa w domu, żeby naprostować światopogląd.
Ale szczególność tego dnia polegała na tym, że gdy wszystkie dzieci zeszły na stołówkę, a Pani zamknęła klasę na klucz, Święty Mikołaj (ten od prezentów) włamał się do klasy i zostawił worki z prezentami, słodycze i list do klasy oraz Pani. W Pani poza tym się zakochał, bo napisał "Kochana Marzenko".



Warto było trochę się postarać? Uwierzcie mi, że tak. Ekscytacja dzieci, które po lekcjach zeszły do szatni przekrzykując się w opowieściach, jak to było, jak to się stało, była ważniejsza niż słodycze i prezenty.
W nocy z soboty na niedzielę zaś Kacper już o 4.15 oznajmił, że Mikołaj się pojawił w nocy i że przyniósł prezenty.Że zabawki, że gogle, że czapki, ale rzucili wszystko, gdy zobaczyli.... książki. Mnie nie było potrzeba nic więcej, to najlepszy Mikołaj na świecie.

Potem daliśmy trochę pospać M. i po sutym śniadaniu ruszyliśmy na koncert w ICE. Tym razem był to "Bolek i Lolek symfoniczne". 5 kreskówek przy akompaniamencie orkiestry Akademii Beethovenowskiej. Cudo! Tym bardziej, że całość prowadzona była do dzieci, dla dzieci przy okazji przemycając wiedzę o instrumentach i całej aranżacji muzyki filmowej.

Po obiedzie ruszyliśmy na podbój Krakowa w poszukiwaniu świątecznych dekoracji. Rynek, jak zwykle przepiękny, ale koszmarnie zatłoczony. Jakby wszyscy chcieli akurat w niedzielę wieczorem powłóczyć się po Targu Bożonarodzeniowym.





Ale poza centrum było już o wiele luźniej, nawet miejsca tradycyjnie oblegane (Skwer Judah) ugościły nas kolacją na mieście.


Mam nadzieję, że dla chłopców,  tak jak i dla nas, był to dzień wyjatkowy: spokojny, rodzinny, pełen niepodzianek. Za rok spotkamy się o tej samej porze!