piątek, 20 czerwca 2014

Kopalnie Soli

Mieszkamy w tym szczęśliwym położeniu geograficznym, że "pod nosem" mamy dwie kopalnie soli: w Wieliczce i w Bochni. W ciągu dwóch ostatnich lat odwiedziliśmy je obie i za każdym razem z dziećmi. Pokuszę się niniejszym o małe porównanie.


Nad dobroczynnym działaniem mikroklimatu nie będę się rozwodzić, bo jest on powszechnie znany i jest również powodem, dla którego cale tabuny urlopowiczów ruszą już za 2 tygodnie nad Bałtyk :) Zresztą w obu kopalniach organizowane są turnusy rehabilitacyjno-inhalacyjne, czy weekendowe pobyty. Sprawa do rozważenia pod warunkiem, że nie przeszkadza Ci spanie w 100-osobowej sali. Myślę, że dobrym pomysłem będzie zaproponowanie noclegu pod ziemią na zielonej szkole, czy innej szkolnej wycieczce.

Każda nasza wyprawa rozpoczyna się od internetu i tu należy pochwalić Wieliczkę. Trzeba się dobrze postarać, żeby nie znaleźć jakiejś informacji (godziny wejścia, ceny biletów, długość trasy, temperatura itd). W Bochni już nie jest tak prosto, np. o godziny wejścia musiałam dzwonić bezpośrednio do Biura Obsługi Turystów, co i tak nie udało mi się "od kopa".


Wieliczka jest "bardziej zaprawiona" w obsłudze turystów, więc idzie to sprawniej, ale za to mniej ludzi będzie w Bochni.
Zwiedzając Wieliczkę można wybrać dwie opcje: turę ogólną (zbiera się grupa 30-osobowa, która schodzi z przewodnikiem) lub z przewodnikiem indywidualnym, który to wariant wybraliśmy, gdyż pozwala to na dopasowanie wizyty pod kątem dzieci. W Bochni takie opcji nie ma. Ponadto w Wieliczce są organizowane specjalne pobyty dla małych dzieci oparte o poszukiwanie soliludków, Skarbka i smoka - Solilandia.

środa, 18 czerwca 2014

Alergia

Kolejny długi weekend przed nami, ale plany uzależnione są od zdrowia moich pociech. To w zasadzie niespotykane, ponieważ sezon przeziębień już dawno za nami, a poza tym z roku na rok chłopcy są coraz bardziej odporni i chorują mniej. W tym roku chyba tylko raz mieliśmy włączone antybiotyki, ale równie dobrze mogło to być w zeszłym roku. To tylko dowodzi tego, że rzadko chorują.
Przypomina mi się podsłuchana rozmowa Pani na pikniku pracowniczym, który ze względu na pogodę odbywał się w namiotach, ze zgorszeniem stwierdziła, że dziecka do takiego namiotu nie wpuści, bo tam się aż roi od zarazków. Przedszkole jest również wykluczone, bo to "wylęgarnia" chorób, a panie nie domywają sztućców i szafek :) Ciekawe tylko, kiedy to wychuchane dziecko złapie odporność - chyba w szkole spędzając pierwszą klasę na L4. No, ale każdy ma swoje metody i prawo do wychowywania dziecka, jak uważa.
Rozumiecie więc moje zdziwienie, gdy Kajtek po powrocie we wtorek z przedszkola położył się, bo bolała go głowa, co oczywiście skończyło się lekką gorączką. Poza tym dołączył do niego Kacper z poranną chrypą. Obaj pokasłują i "katarzą".


No to albo lekkie przeziębienie, może początki anginy, albo alergia. Chłopcy mieli robione testy alergiczne i według nich nic się nie dzieje w tym kierunku, ale.... Moja bratanica po dotknięciu białka jajka jest natychmiast czerwona w miejscu dotknięcia - test nie wykazały alergii na białko, za to pani doktor zdiagnozowała nietolerancje białkową. Będziesz zdrowy?
Podejrzewam jednak alergię, bo teraz właśnie znani mi alergicy smarkają, kichają i robią inne sensualne rzeczy (pozdrawiamy R.:), więc włączam Zyrtek i wapno. Zobaczymy z jakim skutkiem, bo fajnie byłoby gdzieś się przejechać póki jeszcze pogoda nie do końca jest beznadziejna.
Pani alergolog doradzała zniwelowanie objawów po przez nie wychodzenie na zewnątrz, kąpiel po każdym przyjściu do domu, pozamykanie okien i pozbycie się alergenów w mieszkaniu (kurz, pierze, roztocza). No cudnie. Rozumiem, gdy dziecko ma silną alergię - rodzic zrobi wszystko, żeby ulżyć cierpiącemu maluchowi, ale ja zmagam się z okazjonalną, mam nadzieję, sytuacją. I tak jak z roku na roku moje dzieci mniej chorują, tak mam wrażenie, że objawy alergiczne się nasilają. Pewnie zmiana otoczenia dobrze im zrobi, może pojedziemy do kopalni soli...


poniedziałek, 9 czerwca 2014

Upały

Żeby nie wiem co, nie wolno dopuścić do tego, żeby dziecko się przypiekło na słońcu. Ja wiem, że na świeżym powietrzu jest zdrowo, jest fajnie, że w końcu jest ciepło, że basen można rozłożyć i spokój na cały dzień.


I wszystko jest ok - pod pewnymi warunkami. Smarujemy całe nie zakryte ciało dziecka kremem z filtrem o faktorze minimum 30, najlepiej wodoodpornym. Dla dzieci kiedyś produkowane były kremy, balsamy o faktorze 50, ale podobno nie ma aż tak wielkiej różnicy między 30., a 50., a proces produkcji jest o wiele tańszy. Smarujemy już w domu, przed wyjściem na słońce!
Proces ten powtarzamy sukcesywnie co 1,5 - 2 godziny. Pamiętam jak dziś, gdy po powrocie z wakacji moja znajoma z dumą obwieściła, że jedno opakowanie kremu przeciwsłonecznego wystarczyło jej dla czteroosobowej rodziny na 2 tygodnie!!  Oczywiście smarowała wszystkich tylko przed wyjściem z domu. Wrócili spaleni, z "dwa-razy-zeszłą-skórą" z pleców i na najlepszej drodze do wyhodowania sobie pięknego raka skóry.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Dzień Dziecka

Plan wykonany:

1. PARADA SMOKÓW





2. PINIATA W TACO MEXICANO







Agroturystyka

W sobotę byliśmy na rodzinnym pikniku zorganizowanym przez nasze przedszkole.
Miejsce piękne, na uboczu, z dala od cywilizacji. Nasze miastowe dzieci mogły wreszcie poczuć smród obory, ale od początku.


Po długiej i burzliwej drodze do Gruszowa, pełnej zakrętów, wzniesień oraz przepięknych widoków dotarliśmy na miejsce (o dziwo nikt nie rzygał).


Gospodyni i gospodarz przy pomocy wszystkich zgromadzonych dzieci wyrabiali ciasto na chleb. Potem robili bułki, plecionki, kurki i wkładali je na blachach do wielkiego pieca znajdującego się przy zadaszonej altanie. Na koniec naszego pobytu każdy dostał swoje dzieło i mieliśmy piękne grzanki do pomidorówki na późnym sobotnim obiedzie.
Potem nasza ogromna horda dzieci  i rodziców została podzielona na podgrupy i zaczęło się!
Najpierw przejażdżka traktorem. Pan gospodarz prowadził, a wszyscy chętni jechali w przyczepce. Każde dziecko po powrocie chciało na Dzień Dziecka dostać oczywiście prawdziwy traktor :)

niedziela, 1 czerwca 2014

Gumowe uszy

Wcześniej, czy później przychodzi taki moment, że Twoje własne dziecko zaskoczy Cię wiedzą, której na pewno nie zdobyło w domu, czyli od Ciebie.
Czytałam wczoraj na dobranoc chłopcom książkę naukową, a konkretnie rozdział pt."Dlaczego babcia i dziadek mają siwe włosy?" i okazało się, że moi synowie dokładnie wiedzą, gdzie są skronie i mieli podejrzenie, że siwienie ma związek z kończeniem się pigmentów we włosach. Ale jakich pigmentów, skąd pigmentów?


Chwilę wcześniej sięgali do swoich pamięci, sprzed roku, kilku miesięcy: "Mamo, a jak się nazywała ta Pani, która nam kupiła czapki?". No i bądź tu mądry i pisz wiersze! Chwilę mi to zajęło, żeby domyślić się, o którą dokładnie chodziło.


Powyższe sytuacje nieuchronnie dowodzą, że nasze dzieci myślą samodzielnie, analizują, a przede wszystkim obserwują nas i cały otaczający ich świat. Nie można już rozmawiać przy nich o wszystkim, bo na pewno zapytają o niezrozumiałe słowa, wychwycą wszystkie przekleństwa i przypomną, że za każde z nich trzeba wrzucić pieniążek do skarbonki :)
Nasze kłótnie odbiją się na dzieciach, nie ma już wykrętów, że są mali, że nie rozumieją. Nie można już oglądać Sexu w wielkim mieście w ciągu dnia, przy prasowaniu. Bardzo rzadko oglądam "dorosłe" filmy w ciągu dnia, ale gwarantuję Wam, że jak tylko je włączę, chłopcy mają do mnie milion pytań, spraw, byle tylko być w tym samym pomieszczeniu, co telewizor.
Tak samo jest z tabletami i zakazanym połączeniem z internetem. Kacper i Kajtek wiedzą, że nie wolno im włączać WiFi, a mimo to od czasu do czasu łamią ten zakaz. Swoją drogą, to nikt im nie pokazywał, jak to zrobić, a ja spędziłam 45 minut na nauce obsługi tego cholerstwa.
A parę dni temu Kajtek zapytał mnie, czy to co piję to wódka. Wódki od ostatniej klasy liceum nie biorę do ust (na samo wspomnienie tej imprezy robi mi się słabo), M. nie pijący z definicji, więc skąd to pytanie i w ogóle, jak wódka, do cholery?! Kacper szybko rozwiał moje wątpliwości informując mnie, że w majowy weekend Tata Piotrka zatruł się wódką, ale na szczęście nie umarł :)