piątek, 22 maja 2015

Jak wydoić jaka?

Z inicjatywą kościelną trochę nam nie po drodze, ale tym razem było...pięknie. Wybraliśmy się na wycieczkę do Salezjańskich Wiosek Świata.
Ale po kolei. Przez tydzień Kajtek pokasływał, co doprowadzało mnie do szału powodując, zupełnie niepotrzebnie, nerwową atmosferę. Któregoś dnia ulubiony telefon z przedszkola: Kajtek ma gorączkę, proszę po niego przyjść. Gorączka rzeczywiście ogromna, nie bardzo mijała, dodatkowo udało mi się dostrzec w gardle "kalafiory", to już wiedziałam, że znów mamy anginę. Znów, bo poprzednią uraczył nas w moje urodziny, czyli na początku marca. Jak na dziecko, które nie choruje, sytuacja niepokojąca. Przy okazji polecam aplikację na telefon: Latarka, przydaje się zwłaszcza, gdy trzeba zaglądnąć małemu człowiekowi do gardła.
Oczywiście diagnoza to angina, antybiotyk, a po nim 3-miesięczna szczepionka uodparniająca oraz wizyta u laryngologa (już na sierpień). Podczas objaśniania dawkowania antybiotyku Pani Doktor usłyszała od Kajtka: "Przepraszam, że o tym wspomnę, ale antybiotyk zabija wszystkie bakterie". Dlatego dostał probiotyk i 6 mld żywych kultur bakterii z wykładem od lekarza, po co mu one i co mają odbudować.


Ale Wioski. Plan był taki: z przedszkola pod Wawel, następnie statkiem do Wiosek. Potem okazało się, że do Mongolii, która była tematem zajęć dzieci "leciały" jeszcze samolotem. Rejs był krótki, ale z przygodą, którą było wysiadanie po trapie.
Warsztaty we wspomnianych już Wioskach Świata dotyczyły Mongolii. Najpierw nastąpiło przywitanie z panią przewodnik, omówienie zasad (całych dwóch). Następnie dzieci udały się na wielka naziemną mapę świata, gdzie odszukały Mongolię, zapoznały się z państwami sąsiadującymi.


Kolejnym punktem programu była wizyta w jurcie. Opowieści o zwyczajach, o potrawach, o strojach przeplatane były zajęciami ruchowymi (dojenie jaka, czy przenoszenie wody za pomocą gąbki) i plastycznymi (dekorowanie jurty), czy wyścigami konnymi. Na koniec pani przewodnik zapoznała dzieci, w sposób bardzo przystępny i dostosowany do ich wieku, z salezjańską misją i osobą wolontariusza.
Kto spodziewa się zdjęcia z dojenia jaka muszę go rozczarować: można albo doić jaka, albo robić mu zdjęcia :)

wtorek, 19 maja 2015

Noc Muzeów, Gra Miejska, Ogrody w Goczałkowicach

Weekend obfitował w tak wiele wydarzeń, że do dziś leczę zakwasy. Oczywiście tylko ja, bo dzieci kolekcjonowały tylko wrażenia, ochy i achy.


Ale po kolei. Po pierwsze Noc Muzeów. Wydarzenie cykliczne, odbywające się w połowie maja w całej Polsce. Rozpoczyna się zazwyczaj koło 19.00 i trwa do północy. Muzea otwierają swoje podwoje dla zwiedzających za darmo, bardzo często przygotowując dodatkowe atrakcje. Cały program jest dostępny dużo wcześniej, więc spokojnie można się zorientować, co i gdzie. Na część tzw. eventów trzeba robić rezerwacje, a na pewno należy przygotować się na dzikie tłumy i ogromne kolejki. Mieliśmy ambitne plany, które połowicznie udało się nam zrealizować.
Na początek zakup pamiątkowych monet, potem ulubione przez Słodziaki i M. Muzeum Inżynierii Miejskiej oraz koncert piorunów (co oczywiście ma fachową, zupełnie nieistotną nazwę). Możliwość oglądnięcia "na żywo" piorunów plus melodie z bajek i Gwiezdnych Wojen były atrakcją na dużych i małych.
Na koniec nocna wyprawa z latarkami do Ogrodu Botanicznego specjalnie przygotowaną i "oświetloną" trasą.
W domu byliśmy po 23.00, co złamało reżim spania, jak słusznie zauważyła ciotka Rośka. Od czasu do czasu nic się chyba nie stanie, a emocje były niesamowite.

poniedziałek, 11 maja 2015

Sanktuarium

Kolejna wycieczka z przedszkolakami w ramach dydaktyki z cyklu "Zabytki w najbliższej okolicy" odbyła się w piątek. Z racji cudownej pogody urządziliśmy sobie spacer w obie strony. W planach było Sanktuarium Jana Pawła II i Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach.
Wycieczka udała się cudnie, chociaż na całą grupę starszaków tylko 2, 3 osoby wiedziały, kto to był Jan Paweł II. Dość duże zainteresowanie wzbudziły mozaiki i poszukiwania przedstawionych na nich zwierząt oraz Kaplica Świętej Kingi dekorowana solą, której jednak nie można było lizać, nie żeby nie próbowali.




Hitem jednak okazało się wyjechanie na wieżę widokową oraz piknik na łąkach przy Sanktuarium.


Można zadać pytanie, po co w ogóle było ciągnąć tam dzieci? Co one z tego zrozumiały?
Nie wdając się w dyskusje na tematy religijne myślę, że liczą się impresje i ten 20 sekundowy zachwyt, gdy zobaczyli mozaiki, gdy wyjechali na wieżę. Następnym razem zwrócą uwagę na co innego, następnym razem będą mogli być przewodnikami swoich rodziców, rodzeństwa i pokazać im, że już tu byli i widzieli. To według mnie nie ma swojej ceny.



poniedziałek, 4 maja 2015

Komunia

Sezon grillowy mimo majówki jeszcze nie rozpoczęty, choć mamy nadzieję na "za tydzień", gdyż jako matka chrzestna czynnie brałam udział w Komunii chrześniaka.
Komunia była cudna, maleńka, z aktywnym udziałem dzieci i Rodziców komunijnych we Mszy Świętej. Słodziaki wytrzymały w Kościele prawie do samego końca, zadawały mnóstwo pytań, gdyż była to wielka nowość dla naszej rodziny. O co pytają dzieci w Kościele?

Kajtek: "Popatrz Mamo, tu też jest Święty Florian, jak w Krakowie! Na witrażu!" (Dumna mnie rozpiera)
"Mamo, a co on gasił? Jakie miasto?" (Tu już trochę mniej)

Kacper: "Mamo, a długo trwa taka mysza?"

Kajtek czytając podpisy pod stacjami Drogi Krzyżowej: "Mamo, a dlaczego Pan Jezus tak ciągle upadał?"

Kacper: "Mamo, a dlaczego oni rozebrali tego Jezusa? Żeby go bardziej bolało, prawda?"

Kajtek: "Wstajemy, siadamy, klękamy! Mogliby się w końcu zdecydować!"

Kacper: "To oni jedzą tą Komunię??!!!"

Kajtek: "Mamo, a po co zapalają te świece? A jak się je gasi?"

Kacper: "Dlaczego musimy oddać nasze pieniążki temu Panu? A jak ktoś jest biedny to też musi?"

Kacper: "Mamo, my nie znamy tych piosenek, a Ty je znasz?"

Kajtek: "Mamo, a mogę zaśpiewać Alleluja?"

Kacper: "Mamo, a czemu Ty nam nie czytasz w Biblii o smoku?"


Dobrze, że Msza trwała tylko troszkę ponad godzinę. Można by się też zastanowić, dlaczego wszystkie pytania skierowane były do mnie? W końcu dzieci mogłyby zapytać też o coś własnego ojca. Mogłyby, gdy M. nie stał przed Kościołem :)