środa, 28 maja 2014

Dzień Matki

Kacper: Tato, nie kupiłeś Mamie żadnego prezentu na Dzień Matki!
M.: Ale przecież to nie jest moja Mama!
Kacper: No co Ty Tato, przecież to nasza Mama!

Stanęło na tym, że M. z synami obsadzi mi kwiatkami balkon, jak tylko pan Fliziarz skończy kłaść kafelki :) Ponieważ nienawidzę babrać się w ziemi, w przeciwieństwie do chłopców, jestem w 100% usatysfakcjonowana.
Dziwne uczucie ten Dzień Matki. Do tej pory było to święto mojej Mamy. Zresztą jakiej "mojej"? Mama, to Mama i już - nie trzeba było nic tłumaczyć, wiadomo było, co i jak.
Po ślubie była MOJA Mama i Mama M. To też było w miarę logiczne i bezproblemowe.
Od 5 lat Mamą jestem ja i nadal nie mogę w to uwierzyć!


Nie spodziewałam się idyllicznego obrazka pięknych, czystych (!), uśmiechniętych dzieci i miłości zalewającej każdą komórkę mojego ciała. Podejrzewałam, że ci, którzy mówią, że macierzyństwo to najpiękniejsza rzecz pod słońcem, sens życia kobiety, a dzieci to cały świat i nic innego się nie liczy - po prostu mają nierówno od sufitem. Wiedziałam, że będzie ciężko, zwłaszcza z bliźniakami. Praca na cztery ręce, 24 h na dobę, nieprzespane noce, wysłuchiwanie kolkowego płaczu od 17.00 do północy, pieluchy, butelki, wielki, nieporęczny wózek, ciągłe spacery po tych samych alejkach, non stop pranie, prasowanie.
Przeczytałam wszystko, co się dało, towarzyszyłam przyjaciółkom przy ich dzieciach - byłam przygotowana.

wtorek, 27 maja 2014

Wystawa Lego

Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć powodów wielkiej miłości do klocków lego. Uczucie to ogarnia każdego członka naszej rodziny, bez wyjątku.





Jak tylko zobaczyliśmy reklamy, że wystawa lego będzie w Krakowie, wiadomo było, że na pewno tam zawitamy.
Bilety udało mi się kupić na gruponie, co znacznie podratowało nasz domowy budżet, ponieważ niestety wszystko, co dotyczy Lego jest cholernie drogie.





Wystawa - cóż: cztery rzędy budowli, przede wszystkim klocków dostępnych w sprzedaży. Całe wybudowane serie Star Wars, Harry Potter, Lord of the Ring - fajne, ale bez "wow!".
Niesamowita była Statua Wolności, Pałac Kultury i Stadion Narodowy.



Na wszystkich wrażenie zrobiły ruchome roboty (w tym wąż grzechotnik). Oczywiście to są moje odczucia, bo chłopcy byli zachwyceni!! Biegali od jednej do drugiej gabloty, potem jeszcze raz i jeszcze.
Obok wystawy znajduje się sklepik Lego, ale nie powala zniżkami, tym bardziej, że i w Smyku i każdym innym punkcie są teraz zniżki na Dzień Dziecka.


Podsumowując: dla dzieci super, my chyba będziemy musieli poczekać na Legolandię w Niemczech :)

czwartek, 22 maja 2014

Dlaczego rekiny nie chodzą do dentysty?

Prawie w przed-dzień Dnia Dziecka polecam serię książek "naukowych", jak nazywają je moi synowie.



Kończymy czytać Dlaczego rekiny nie chodzą do dentysty? W planach mamy jeszcze dwie następne książki z tej serii, gdyż są po prostu genialne! W sposób bardzo przystępny dla przedszkolaka opowiadają o sprawach na którymi my dorośli nawet się nie zastanawiamy, a jak już, to ciężko wytłumaczyć nam np. prawo Archimedesa 5-latkowi! Dziś w wannie Kajtek zainteresował się tym, gdzie w gąbce znajduje się powietrze, bo skoro unosi się na wodzie, to musi gdzieś być. Wczoraj czytaliśmy rozdział pt. Dlaczego statki nie toną?, w którym dziadek szykował wannę na niedzielne wyścigi na jeziorze.
Ale pytania są różnorakie: dlaczego żyrafa ma długą szyję, czy można jeść i pić stojąc na rękach, dlaczego dziadkowie mają siwe włosy,a psy sikając podnoszą nogę do góry?


Nie mogę się już doczekać następnych części!!!

Zdjęcia pochodzą z www.empik.pl

Objawienie sezonu - Basia

Niewiele książek dla dzieci jest mnie w stanie zaskoczyć, ale skłaniam się ku temu, iż serie z imionami w tytułach są tymi właściwymi (oczywiście "piję" do Alberta).
Po przeczytaniu Akademii Pana Kleksa byłam rozczarowana - film zdecydowanie podobał mi się bardziej. Moim dzieciom zresztą też, ale myślę, że wielki wpływ na to miały piosenki do wierszy Jana Brzechwy.
Ale wtedy chłopcy pożyczyli od Oli z przedszkola Basię!



Cudna seria o pięcioletniej dziewczynce, która ma dwóch braci: starszego, z którym non stop się bije i młodszego, który jeszcze nic nie rozumie. Ma też ulubioną przytulankę Miśka Zdziśka i żółwia Kajtka.
Basia wcale nie jest grzeczną dziewczynką. Potrafi zrobić scenę w sklepie (Basia i pieniądze), zakląć (Basia w podróży), ślizgać się w muzeum (Basia i urodziny w muzeum). Nie jest to też tylko seria dla dziewcząt, gdyż dzięki obecności męskiego rodzeństwa Kacper i Kajtek są w Basi zakochani.
Dostępne w sprzedaży są tradycyjne książki, audiobooki oraz zeszyty ćwiczeń.


Zdjęcia pochodzą z www.empik.pl

poniedziałek, 19 maja 2014

"Współcześni rycerze" - warsztaty w Muzeum AK

Zacznę od tego, że cena warsztatów jest zachęcająca - 5 PLN/osoba (dotacja Bon Kultury). Przeznaczone są dla dzieci w przedziale wiekowym 5-12.



Prowadząca warsztaty pani Kasia -cudowna! Sprawnie podzieliła grupkę sześcioro dzieci na 3 stoliki. Do pomocy dzieciom zaangażowała Rodziców.



Na początek wyciągnęła z magicznej szafy bajeranckie gadżety typu: hełm, maska gazowa, karabin. Wszystkiego można było dotknąć, o wszystko zapytać. Następnie dzieci rozwiązywały krzyżówkę, z którą moje 5-latki poradziły sobie samodzielnie. Potem nadeszła kolej na tworzenie armii z papierowych ludzików, którzy ubrani byli w mundury z okresu I Wojny Światowej. Cudowna sprawa. Kacper i Kajtek do tej pory to wspominają, nie mówiąc już o tym, że zabawę tą można przenieść na grunt domowy. Były jeszcze puzzle z Piłsudskim na Kasztance i opowieść o Misiu Wojtku.

czwartek, 15 maja 2014

Wsza głowowa

Uwielbiam czytać komunikat: "Szanowni Państwo, w dniu dzisiejszym w naszym przedszkolu zgłoszono weszki u jednego z dzieci (dziękujemy rodzicom za informację). Proszę o sprawdzenie główek dzieci i zajęcie się problemem".

Problem wszy w naszym domu dotyczy przede wszystkim mnie, gdyż tylko ja mam długie włosy. M. i dzieciaki są prawie łyse. Cudnie.

Za Wikipedią (http://pl.wikipedia.org/wiki/Wszy):
Do wszy należą owady niewielkich rozmiarów, od 0,35 do 6 mm długości, silnie spłaszczone grzbietowo-brzusznie, pozbawione skrzydeł, okryte skórzastym, chitynowym pancerzem o ściśle zrośniętych segmentach. Mają zredukowane oczy, krótkie czułki, kłująco-ssące narządy gębowe, odnóża przednie i środkowe wyspecjalizowane w poruszaniu się wzdłuż włosa, odnóża środkowe i tylne wyposażone są w pazurki czepne, dzięki którym wesz może utrzymać ciężar 2000 razy przewyższający ciężar jej ciała. Żywią się krwią wysysaną po nakłuciu skóry żywiciela.
Samice wszy są większe od samców, jaja, tzw. gnidy przyklejają do włosów. Po ok. 6 dniach z jaj wylęgają się larwy przypominające wyglądem i sposobem odżywiania osobniki dorosłe.

Zdjęć ze względów estetycznych nie będzie.

Co robić? Przede wszystkim poukładać sobie w głowie i nie dać się gadaniu osób "z tradycjami". To, że dziecko ma wszy, to nie koniec świata. To nie Twoja, ani tym bardziej dziecka wina. Nie znaczy to również, że Twoje dzieci są brudne, Ty o nie nie dbasz, a w domu masz syf (choć z tym ostatnim różnie bywa). Wszy można złapać wszędzie i od każdego. Zdarza się.

Przeglądamy głowę dziecku, a nóż coś będzie (zazwyczaj nie ma). W aptece kupujemy szampon na wszy i przez 10 dni myjemy nim głowy dzieciom i sobie - profilaktycznie. Dodatkowo to dobry pretekst, żeby wyprać pościel. Jak będą wszy lub gnidy to wyczesujemy je dołączonym do szamponu grzebyczkiem.

Nie róbmy z tego wielkiego halo, nie obwiniajmy nikogo. Im "normalniej" do tego podejdziemy tym dziecko łatwiej to przejdzie, a i my będziemy zdrowsi :)

niedziela, 11 maja 2014

Odwet

Nawrzeszczałam na Kacpra wieczorem i dość mocno - aż się popłakał i odwrzeszczał m.in. "że ja go nie przytulam tak często jak Tata!".
Szczerze powiedziawszy zatkało mnie, nie dlatego, żeby była to prawda, ale dlatego, że mój 5-letni syn z rozmysłem, w odwecie, chciał mnie zranić emocjonalnie. Po uspokojeniu emocji porozmawiałam z nim i upewniłam się, że rzeczywiście chciał to zrobić i zrobił to umyślnie. Opowiedziałam mu, o tym, że jest mi bardzo smutno, że tak powiedział, że nie jest to prawdą. Myślę, że zrozumiał.
Czytałam o sytuacjach, w których dzieci uczestniczą w rozgrywkach między rozwodzącymi się rodzicami, że są wykorzystywane w walce o podział majątku, że zakaz odwiedzin jest jednym z elementów zemsty na byłym współmałżonku. Same dzieci, zwłaszcza te starsze, też umieją się ustawić i korzystają z sytuacji, że każdy z rodziców w sposób materialny usiłuje dziecku wynagrodzić rozwód. Podwójne atrakcje, podwójne zabawki i rywalizacja z serii kto da więcej?
Dzieci bywają okrutne. Nie tylko cudze, ale i nasze. Przezywanie się, ostracyzm są na porządku dziennym w każdej grupie rówieśniczej. To zadaniem mądrego pedagoga będzie zauważenie takiej sytuacji i natychmiastowe oraz zdecydowane jej przeciwdziałanie. W poprzednim przedszkolu chłopców nie było to możliwe. Przezywany Kajtek bronił się, jak umiał - siłą. Zajęło nam naprawdę dużo czasu czasu (nawet do pół roku), żeby zrozumiał, że konflikty można rozwiązywać inaczej, a rozwiązania siłowe są naprawdę ostatecznością.


Ale z wiekiem pojawiają się nowe nowe sposoby na zranienie przeciwnika, np. "już nigdy nie będę się z Tobą bawić", "jak mi tego nie dasz, to Cię nie będę lubiał" itd. Zastanawiałam się skąd dzieci biorą takie hasła? Wydaje mi się niestety, że wszystko to jest efektem naśladowania zachowań dorosłych. "Jak nie posprzątacie pokoju, to nie będziecie oglądać bajek", "Jak się nie pospieszysz, to nie pójdziesz na trening" - brzmi znajomo? Oczywiście możemy się tłumaczyć, że chcemy uświadomić dzieciom konsekwencje pewnych zachowań, poza tym kłania się słynna metoda nagród i kar. Najgorsze jest jednak wywoływanie u dzieci wyrzutów sumienia: "ja dla Ciebie.... (wstaw dowolne), a Ty.... (nie zachowujesz się tak, jak tego od Ciebie oczekuję)", albo sławetne "zrobisz jak uważasz" (w domyśle: daję ci możliwość, żeby zachować się tak, jak ja chcę, bo inaczej się obrażę). Dodatkową sprawą w tego typu zdaniach warunkowych jest to, że rzadko te groźby są realizowanie, bo chodzi przede wszystkim o wymuszenie pożądanych zachowań u dzieci. Efekt? Dzieci bardzo szybko zdają sobie sprawę, że jest to tylko gadanie, bez żadnych konsekwencji.

piątek, 9 maja 2014

Militarne zabawki

Generalnie jestem bardzo przeciw. Zwłaszcza przy bliźniakach, u których zabawa z mieczami, toporami, pistoletami lub karabinami zawsze kończy się wojną i to dosłownie.
Udało się nam tylko z pistoletami na kapiszony, które dymią, śmierdzą i hałasują. Wychodzą z M. na pole i strzelają - każdy z chłopców cały magazynek i... są w siódmym niebie!
Do tej pory zasada była taka, że nie kupujemy zabawek militarnych. W związku z tym nie mamy w domu tylko łuków, bo nad tym zupełnie nie da się zapanować!
Przypomina mi się jedno zdjęcie z facebooka z wywieszką sklepową tej treści: "Na terenie całego sklepu obowiązuje bezwzględny zakaz strzelania z łuku!". U nas w domu też :)
Rok temu byliśmy na wycieczce przedszkolnej w Skarbcu Koronnym i Zbrojowni wawelskiej. Szaleństwo było wśród wszystkich, nie wyłączając dziewczynek. Najfajniejsze były armaty.
Zaliczamy wszystkie turnieje rycerskie (w tym roku planujemy wizytę w Ogrodzieńcu), pokazy najazdu Tatarów i tym podobne. Jutro wybieramy się na warsztaty o współczesnych rycerzach.



wtorek, 6 maja 2014

Majówka

Udało nam się i tym razem wyjechać na majówkę - tradycyjnie do Wrocławia (tak, lało jak zwykle).
Wyjechaliśmy bladym świtem 1 maja (7.15), żeby uniknąć korków. Wydawało nam się, że dzieci ściągnięte z łóżka 15-20 minut wcześniej niż zazwyczaj wstają, prześpią się w samochodzie, co da nam niewątpliwy komfort jazdy. Oczywiście przeliczyliśmy się, gdyż chłopcy podnieceni perspektywą wyprawy byli ożywieni bardziej niż zazwyczaj. Niestety zapomniałam zapakować audiobooków, więc co 5-10 minut wybuchały kłótnie i przepychanki, od których udawało nam się czasem odwrócić ich uwagę, a to "polami rzepaków", a to dziwnymi wiaduktami, a to szukaniem parkingu ze stacją benzynową na postój, a to w końcu zabawą w wymyślanie wyrazów na ostatnie litery.