poniedziałek, 9 czerwca 2014

Upały

Żeby nie wiem co, nie wolno dopuścić do tego, żeby dziecko się przypiekło na słońcu. Ja wiem, że na świeżym powietrzu jest zdrowo, jest fajnie, że w końcu jest ciepło, że basen można rozłożyć i spokój na cały dzień.


I wszystko jest ok - pod pewnymi warunkami. Smarujemy całe nie zakryte ciało dziecka kremem z filtrem o faktorze minimum 30, najlepiej wodoodpornym. Dla dzieci kiedyś produkowane były kremy, balsamy o faktorze 50, ale podobno nie ma aż tak wielkiej różnicy między 30., a 50., a proces produkcji jest o wiele tańszy. Smarujemy już w domu, przed wyjściem na słońce!
Proces ten powtarzamy sukcesywnie co 1,5 - 2 godziny. Pamiętam jak dziś, gdy po powrocie z wakacji moja znajoma z dumą obwieściła, że jedno opakowanie kremu przeciwsłonecznego wystarczyło jej dla czteroosobowej rodziny na 2 tygodnie!!  Oczywiście smarowała wszystkich tylko przed wyjściem z domu. Wrócili spaleni, z "dwa-razy-zeszłą-skórą" z pleców i na najlepszej drodze do wyhodowania sobie pięknego raka skóry.


Całe smarowanie trzeba powtarzać zwłaszcza, gdy, mimo wodoodpornego kremu, dzieci korzystają z uroków akwenów wodnych, choćby li tylko dmuchanych basenów, czy szlauchów.
Nie rozbierajmy dzieci do rosołu! Ubranie to też forma ochrony przeciwsłonecznej. Na rękach i nogach dziecko ma szanse złapać trochę słońca w ciągu roku, ale wystawienie gołej dupki na słońce zafunduje im oparzenia bardzo szybko. I po co?
Poza tym dajmy dzieciom prawo do intymności nawet, gdy nie mają o tym jeszcze pojęcia. I ja naprawdę nie mówię, żeby zakrywać je ręcznikami, parawanami, gdy ściągamy mokre stroje, kąpielówki, ale nie puszczajmy gołych dzieci samopas. Nie mówiąc o zagrożeniach pedofilskich, to piasek w miejscach intymnych to jakaś masakra i przyczyna bardzo poważnych infekcji!!!
Podobnie jest z chodzeniem na bosaka. Jestem absolutną zwolenniczką biegania bez butów. Moje dzieci nie znają instytucji kapci, zawsze i wszędzie na bosaka. Ale nie na publicznych plażach, czy kąpieliskach! Po pierwsze nagrzany piasek parzy stopy! Po drugie nigdy nie wiemy, kto, co po sobie zostawił zakopane w piasku. Nie zdarzyła mi się ani jedna wycieczka nad wodę, na której nie słychać było płaczącego dziecka z powodu wbicia sobie czegoś do stopy. Dzieci nie patrzą pod nogi, biegną na 100%, przed siebie, nie patrząc na nic innego poza celem biegu. Pamiętajmy o tym.
Wiem, że w Anglii dzieciom nie zakłada się dzieciom nakryć głowy, ale czapka z daszkiem, czy kapelusik chroni twarz i oczy przed promieniami słonecznymi. Nie znaczy to, że nasz pociecha, spływając potem musi mieć czapeczkę przyklejoną do skroni. Myślę, że zachowanie zdrowego rozsądku zaprocentuje.
Poza tym zadbajmy, żeby nasze dzieci spędzając dzień na polu, czy dworze mogły bawić się cieniu i pić ile tylko się da.
Miłych tropików na najbliższe dni!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz