poniedziałek, 2 czerwca 2014

Agroturystyka

W sobotę byliśmy na rodzinnym pikniku zorganizowanym przez nasze przedszkole.
Miejsce piękne, na uboczu, z dala od cywilizacji. Nasze miastowe dzieci mogły wreszcie poczuć smród obory, ale od początku.


Po długiej i burzliwej drodze do Gruszowa, pełnej zakrętów, wzniesień oraz przepięknych widoków dotarliśmy na miejsce (o dziwo nikt nie rzygał).


Gospodyni i gospodarz przy pomocy wszystkich zgromadzonych dzieci wyrabiali ciasto na chleb. Potem robili bułki, plecionki, kurki i wkładali je na blachach do wielkiego pieca znajdującego się przy zadaszonej altanie. Na koniec naszego pobytu każdy dostał swoje dzieło i mieliśmy piękne grzanki do pomidorówki na późnym sobotnim obiedzie.
Potem nasza ogromna horda dzieci  i rodziców została podzielona na podgrupy i zaczęło się!
Najpierw przejażdżka traktorem. Pan gospodarz prowadził, a wszyscy chętni jechali w przyczepce. Każde dziecko po powrocie chciało na Dzień Dziecka dostać oczywiście prawdziwy traktor :)




Kolejna atrakcja to przejażdżki konne: i dla dzieci i dla chętnych rodziców.
Potem udaliśmy się do zagrody psów haskich, gdzie gospodyni opowiedziała dzieciom o zwyczajach tych psów, o ich hodowli i życiu codziennym.


W dalszej wędrówce przez gospodarstwo mogliśmy zajrzeć do opuszczonego przez pszczoły ula, wydoić kozę i poskakać na trampolinie, poobserwować ptaki z "domku na drzewie".


Na koniec poszaleliśmy na sianie, zrobiliśmy sianowe ludziki, głaskaliśmy króliczki i odwiedziliśmy wspomnianą już oborę obserwując m.in. mieszkające tam jaskółki. Pokazano nam barany, gęsi i perliczki.
Po grillu, występach dzieci okazało się, że właśnie minęły cztery godziny i na huśtanie na oponach, hamakach i innych tego typu rzeczach rozmieszczonych na podwórku obok altany prawie brakłoby czasu :)
Gospodarze mieli świętą cierpliwość do dzieci, "nauczycielskie" głosy i super podejście do dzieci.


Jedynym minusem jest bardzo myląca informacja na stronie www, o dojeździe (nie ma drogowskazów, po prostu trzeba spytać mieszkańców Gruszowa o drogę, najlepiej pod Kościołem) i odległości od Krakowa i Wieliczki (podane liczby trzeba co najmniej podwoić).
http://www.michal_murzyn.republika.pl/index.htm

Mimo to polecam każdemu, kto nie wie, jak zagospodarować dzień i nie ma fobii związanych ze zwierzętami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz