Zazwyczaj w połowie września, pod warunkiem, że dzieci po trzech dniach pobytu w przedszkolu nie są już chore, możemy dowiedzieć się, że nasze dzieci są "inne". Owa inność może polegać na tym, że się alienują, nie słuchają poleceń, sikają w pieluszkę, biją inne dzieci, albo wyzywają opiekunki.
źródło: www.openmedical
Panie z przedszkola nieśmiało proponują spotkanie z psychologiem. Osobiście uważam, że jest to najlepsze, co można dziecku zafundować! Czasami bowiem, okazuje się, że to co dla nas jest "normalne" w konfrontacji z grupą rówieśniczą, znacznie odbiega od normy.
Oczywiście ni jak się to ma do wcześniejszej zasady, żeby nie porównywać rozwoju dzieci (zwłaszcza w piaskownicowej albo wózkowej mafii), bo każde dziecko, a już bliźniaki w szczególności, dorasta we własnym tempie.
Po takim spotkaniu z mądrym (!!!) i doświadczonym (!!!!!!!!) psychologiem dziecięcym albo zmienicie przedszkole, albo rozpoczniecie działania, które pomogą w przyszłości waszym dzieciom.
Okazuje się bowiem, że np. to, że dziecko nie lubi myć głowy, rozkłada nogi na zewnątrz zamiast siadać "po turecku", przeszkadzają mu metki, uporczywie powtarza teksty z bajek może mieć problemy z tzw. integracją sensoryczną.
Chłopcy uczęszczali na taką terapię przez rok i postępy są ogromne! Procować trzeba codziennie - jestem mistrzem terapii taktylnej :) Dużo przebywać na świeżym powietrzu, pomagać dzieciom w codziennych wyzwaniach na placu zabaw, zachęcać do ćwiczeń, których dotąd nie robili (huśtawki, łażenie po krawężnikach). Uczymy chłopców czytać metodą profesor Jagodzińskiej (dzięki ciociu R. za materiały dydaktyczne). Zapytałam terapeutki, co by było gdybyśmy nic nie zrobili? Odpowiedziała, że najprawdopodobniej chłopcy mieliby problemy z nauką szkole.
Polecam mądrą diagnozę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz