Czasem dzieje sie coś, co wiesz, że pozostanie z Tobą już na zawsze. Są takie rozmowy, których nie sposób zapomnieć.
Na "fali" Świąt Wielkanocnych, tłumaczenia, że Jezus umarł na Krzyżu, złożono Go do grobu, ale potem ożył i poszedł do niebia ("Tak jak pijamiaki, Mamo?") i po oglądnięciu bajki "Pradawny ląd", w którym małemu dinozaurowi umiera mama i "ukazuje" mu się jako obłok na niebie, Kacper zapytał mnie, kto umarł "nie w bajce". Opowiedziałam mu o Babci Ani, Babci Heli i Dziadku Bolku. Kolejne pytanie samo się narzucało: "Czy wszyscy umrą? Nawet Tata? I ja?"
Postanowiłam nie okłamywać dziecka, potwierdziłam, że kiedyś, jak będziemy już starzy, będziemy mieć po sto lat, to umrzemy, ale potem pójdziemy do Nieba, do Pana Boga i będziemy wszyscy razem. "A jak tam nie będzie fajnie, Mamo?". Tłumaczyłam, że Niebo jest piękne, że wszyscy będą tam szczęśliwi. Kaper rozpłakał się okropnie i prosił "Mamo, ja nie chcę umierać!" Że nie będzie jadł, to wtedy nie urośnie i nie umrze. Obiecałam mu więc, że jak nie chce, to nie umrze, nikt nie umrze.....
Na co przysłuchujący się całej rozmowie Kajtek zawołał: "No co ty Kacper, przecież ja pokropię wszystkich wodą i Cię uratuję!".
Wyję jak głupia. Nie wiem, jak się zmierzyć z tematem. Muszę poczytać.
Dobrej nocy.