środa, 2 kwietnia 2014

Bunt na pokładzie

W ciąży zawsze żartowałam, że dzieci oprócz tego, że mają urodzić się zdrowe (w co wierzyłam bez zastrzeżeń, bezgranicznie, całą sobą, mimo wielu obaw) miały reagować na polecenia.
Kacper i Kajtek z reguły słuchają tego, co się do nich mówi i robią to, o co się ich poprosi. Nie jest to jednak wynikiem koncertu życzeń, ale naszej pracy z nimi i nad nimi, zwłaszcza przy dopasowanych do wieku buntów.
Poza tym należy pamiętać o nie wymaganiu rzeczy niemożliwych, bo to napewno spowoduje, że usłyszymy "NIE!" i to w podwójnym wydaniu.
Wyobraźmy sobie taką sytuację: chłopcy się bawią w pokoju, układają klocki - czytaj klocki są rozwalone po całym pokoju (i oby tylko tam). Wieczorem, żeby nie wiem jak dokładnie posprzątać, napewno na któregoś staniesz. A ty komunikujesz: "Proszę posprzątać pokój, zaraz będzie kolacja". Reakcja? W najlepszym razie "nie!", albo prośba: "jeszcze chwilę się pobawmy". Prośba jest tylko z pozoru niewinna, bo gdy raz na nią przystaniemy, da to sygnał, że tak można. Skoro przychyliliśmy się do jednej, to czemu nie do drugiej, dziesiątej itd. Powtarzamy więc prośbę i tu następuje wymiennie: wrzask, płacz, groźby zmiany rodziców, wyprowadzka z domu i takie tam normalne rzeczy. Jeżeli oznaczasz się świętą cierpliwością próbujesz jeszcze jakoś zareagować, ale przypominam, że jest wieczór, wizja przed Tobą: kolacja, kąpiel, spanie, ŚWIĘTY SPOKÓJ. Finał - wrzask i kłótnie.



To był typowy przykład rzeczy niemożliwej. Nie można wymagać od 5-latka, a tym bardziej młodszego dziecka, że przerwie zabawę na rzecz sprzątania pokoju i jedzenia kolacji. Proste. No ale pokój ma być posprzątany, a kolacja zjedzona i to w ciągu najbliższych 30 minut.
Moim sposobem, który zazwyczaj się sprawdza (nie mówię o dniach, w których cokolwiek zrobisz i tak będzie źle) jest wcześniejsze zakomunikowanie, że:
- jak duża wskazówka będzie na 6, to kończymy zabawę i sprzątamy
- jak zadzwoni minutnik, który sami ustawiają na 15-20 minut, kończymy zabawę.
Daje to możliwość oswojenia się dzieciom z sytuacją. Po upływie tego czasu trzeba być jednak super konsekwentnym. Nie znaczy to, że wraz z dźwiękiem minutnika chłopcy ochoczo rzucają się na sprzątanie pokoju. Trzeba im o tym przypomnieć, dopilnować, określić, co który konkretnie ma zrobić. Czasem sprawdzają się wyścigi, a czasem lekka pomoc ze strony dorosłego. W ostateczności dobrze działa przekupstwo - nie polecam słodyczy (zwłaszcza przed kolacją), ani obietnic, o których mamy nadzieję, że dzieci zapomną. Dość fajnie sprawdza się dodatkowa opowieść do czytania, albo audiobook, po przeczytanej na dobranoc bajce.

Gdy Kacper i Kajtek dostaną nową zabawkę, gazetkę, albo mają zajawkę na nową rzecz, często rano też chcą koniecznie się tym bawić. O ile jest to weekend, nie ma problemu. Gorzej, gdy okazuje się, że za 3 minuty trzeba wyjść do przedszkola, a my jesteśmy w głębokim... lesie.
Wtedy zazwyczaj odwołuję się do harmonogramu dnia: "Rano się nie bawimy, jak wrócicie z przedszkola, będzie czas na zabawę". Brzmi kosmicznie? Nie wtedy, gdy dzieci mają ustalony plan dnia, wiedzą o nim, przyzwyczaiły się do niego i go akceptują.
Ale są takie dni, że cokolwiek nie zrobisz, cokolwiek nie powiesz i tak Twoje pociechy staną okoniem. Można się zawsze zapytać "dlaczego nie?". Czasem powód jest, nawet ważny z punktu widzenia dziecka. Można wtedy usiąść, pogadać i spróbować znaleźć rozwiązanie.
Niestety zdarza się jednak, że dziecko wrzeszczy, histeryzuje, ryczy i żadne argumenty do niego nie przemawiają. Co wtedy? Nic. Trzeba się upewnić, że mały tyran jest bezpieczny i nic sobie nie zrobi i zwrócić się z całą atencją do brata. Tu ujawnia się wielka zaleta posiadania bliźniaków. Całą uwagę trzeba skierować na "grzeczne" dziecko, furiata pozostawiając samemu sobie. Wymyśleć super zabawę przy sprzątaniu, razem zrobić kolację, opowiadać niestworzone historie, tak, żeby okazało się, że opłaca się słuchać Rodziców i być grzecznym.

 Pięknie brzmi, prawda? Proszę jednak pamiętać, że dojście do tego momentu zabrało nam i dzieciom pięć długich lat :)

2 komentarze:

  1. Bardzo fajne metody, w zupełności się z nimi zgadzam. Nie jestem tylo przekonana do tego,że " Nie można wymagać od 5-latka, a tym bardziej młodszego dziecka, że przerwie zabawę na rzecz sprzątania pokoju i jedzenia kolacji. Proste"
    Niestey w sytuacji nowego systemu edukacji, w którym dziecko musi isc do szkoły( bo jest jako 6 latek z pierwszej połowy roku)i póżniej gdy nie będzie takiego wyboru...myslę,ze wiekszym stresem dla dziecka jest wychowywanie go bezstresowo, nie wymagakjac od 5 latka takich prostych czynności jak posprzatanie klocków nawet w trakcie zabawy...
    W szkole dziecko bedzie musiało przechodzić takie sytuacje z mniejsza ilościa zabawy a wiekszą obowiazków szkolnych..I wyobrażmy sobie sytuacje taką, jaki stres przeżyje dziecko w przedszkolu, czy też w szkole, jeśli w domu dziecko mogło robic co chciało i kiedy chciało.Zderzenie z zasadzami dopiero w placówce oświatowej może wtedyu wywołaść ogromny stres...
    Dlatego popieram Pani prace nad swoimi pociechami i jej metody.
    Sama swoje córeczki w delikatny ale konsekwentny sposób nauczyłam tego,że jest pora na zabawę jest pora na posiłek, jest czas na sen...
    Dziewczynki są w wieku 5,5 i 4 latka sa uprzedzane o przyczynach dla których bedą musiały pozbierać zabwki. Było, jest i będzie tłumaczone wszystko..z czasem nabrały wprawy i nawyku a także naturalnie kojarza jaki jest cykl domowy i widze,że czują sie ztym bezpieczne..
    Nie obywa sie bez buntów( zwłaszcza po zmianie godzin kiedy idą spać jest jeszcze jasno) Ale wystarczyły dwa wieczory konsekwentnego tłumaczenia i właściwego doboru słów atakże nie poddawanie się presji dzieci..
    Każda mamusia wie, jakie metody skutkują na jej dziecko i do niego je dostosowuje...Grunt, to sie nie poddawać w swej konsekwencji
    ( i nie mylić jej z rygorem-absolutnie)!!!
    Tak, jak my dorosli miewamy złe dni, tym bardziej dzieci maja do tego prawo...Gdybyśmy chieli mieć spokój i bezwzglednie tego oczekiwali , bardziej wartało by sobie kupic jakieś potulne zwierzatko albo ogromnego pluszowego przytulaka...Tyle,ze Ci nie powiedza " kocham Cię mamusiu"...Pozdrawiam serdecznie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Myślę, że ma Pani dużo racji w tym, że przygotowując dzieci w domu do tego, co będzie ich czekało w szkole oszczędzamy sobie, a przede wszystkim im, dużo problemów. Panie w przedszkolu zgłaszały mi niedawno, że Kajtek głośno protestuje, gdy przerywa mu się zabawę, a potem nie chce brać udziału w zajęciach, które tą zabawę przerwały. Tydzień rozmów, trenowania zachowań, codziennego przypominania zasad i ... jest lepiej :). Życzę powodzenia w codzienności z córeczkami!

      Usuń