Kajtek i Kacper nie są wprawdzie nadpobudliwi, ale mówię to tylko dlatego, że psycholog całym swoim autorytetem temu zaprzecza. Nawet jak leje w planach zawsze mamy kino, teatr, czy wizytę u Dziadków.
Tym razem jednak świeciło piękne słońce.
Zaczęło się od pysznego śniadania, na które szef kuchni, czytaj: ja, serwowałam parówkowe serca. Weekend to świetny czas na poświęcenie większej ilości czasu na gotowanie i eksperymenty jedzeniowe. Ponieważ z założenia nie robię zakupów w weekend, posiłki są z góry zaplanowane. Bardzo często planujemy również wyjścia do restauracji, nawet jeżeli miałby być to Mc Donald (nie interesuje mnie, czy ktoś się z tym zgadza, czy nie. Raz na jakiś czas nawet śmieciowe jedzenie dzieciom nie zaszkodzi.)
No a potem atrakcja dnia: CYRK!
Cyrk Arena, który przyjechał do Krakowa, to mały, "rodzinny" cyrk. Program obejmował popisy akrobatów, występy klauna, tresurę kuców, lwów. Całość trwała 2 godziny z 15 minutową przerwą, podczas której można było pojeździć na kucykach i wielbłądzie. Przed przedstawieniem zaś można było pohuśtać się na cyrkowej uprzęży.
Na występ zabraliśmy również 8-9- letnie chrześnice, które magia cyrku zaczarowała tak samo jak chłopców. Jedynym mankamentem, który Rodzice zwłaszcza nadwrażliwych dzieci muszą wziąć pod uwagę, jest bardzo głośna muzyka. W pewnym momencie Kacper zatykał sobie rączkami uszy.
Bilety są dość drogie (70-90 PLN/osoba), ale na jednego dorosłego przypada dwójka dzieci gratis. Można zabrać swoje jedzenie i picie, choć na miejscu sprzedają zarówno popcorn, jak i cukrową watę (hura!!!).
Jednym słowem - udana niedziela, którą dzieciaki wspominają i uśmiechami na twarzach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz