środa, 5 lutego 2014

Jedzeniowe szaleństwo

Jest kila podstawowych problemów z jedzeniem:
1. dzieci nie chcą nic jeść
2. dzieci jedzą tylko określone potrawy podane w określony sposób
3. dzieci jedzą za dużo.
Uważam, że kluczem do ich rozwiązania są przede wszystkim stałe pory posiłków. W przedszkolu dokładnie wiadomo, o której jest śniadanie, obiad, podwieczorek. Zgodnie z tym harmonogramem ustaliliśmy je tak samo w domu.


Problem "nie jedzenia" dotyczy nas bardzo rzadko, bo chłopcy generalnie jedzą. Gorzej jest, jak chcę, żeby zjadły coś na co nie mają ochoty, ale wtedy, gdy się bawią.
Polecanych sposobów na niejadki jest mnóstwo, przy bliźniakach trzeba się jednak liczyć z tym, że jeden sposób sprawdzi się tylko połowicznie. Poza tym prawie wszystkie te sposoby wiążą się z bajzlem, który potem trzeba posprzątać.




1. Wspólne przygotowywanie posiłków.
Pytamy dzieci, co chcą zjeść. Po pół godzinie ustalamy wspólną wersję z ewentualnymi modyfikacjami (ponieważ moje pociechy prawie nigdy nie chcą ego samego). Najlepszym tego przykładem jest makaron z serem: Kacper je go z serem i cukrem, Kajtek z owocami, a M. - po włosku. Chłopcy wybierają kształt makaronu, drobią ser, kroją owoce, sypią cukier.
Fajnie jest też "nawalić" wszystkiego na stół i każdy z dostępnych produktów sam komponuje sobie śniadanie, czy kanapki. W weekendy jemy królewskie śniadania. Na stole lądują parówki (o zgrozo!:), plasterki serów, wędlin, kabanosy, jajecznica i każdy sam sobie nakłada na co ma ochotę. Wyższym stopniem wtajemniczenia jest próbowanie każdej potrawy na stole :)


2. Kajtek jadłby tylko parówki. Kiedyś nawet bez chleba. Stopniowo do tych parówek dodawałam, piętkę, potem bułkę, teraz smaruję bułkę masłem i kładę na nią żółty ser, jednocześnie zmiejszając ilość parówki.
Dla chłopców istnieją tylko dwie zupy: rosół i pomidorowa.  To one pojawiają się u nas najczęściej w weekendy, ponieważ wychodzę z założenia, że w przedszkolu codziennie mają inna zupę, wiec nic nie stanie się jak w sobotę i niedzielę będzie monotonnie. Zupy oczywiście z makaronem. Jakiś czas temu udało mi się wprowadzić groszek ptysiowy i grzanki, co znacznie usprawnia przygotowanie obiadu. Znów na stole do czystej zupy pojawiły się miseczki z makaronem, groszkiem i grzankami - trzeba było spróbować wszystkiego, choć najpierw "na sucho".


3. Czasem trzeba wygonić dzieci z kuchni i do pomidorowej zmiksować dynie. To też dobry sposób, który stosuję również w tostach (zapiekanych kanapkach). Przez jakiś czas Kajtek jadł ser żółty tylko w tostach, a dla Kacpra była to jedyna dopuszczalna forma spożycia wędliny.


4. Atrakcyjna forma.
Nic tak nie pobudza do jedzenia, jak dziwna forma i jeszcze bardziej niedorzeczna nazwa potrawy. Jemy ośmiornice z kiełbasek, pająki z makaronu i mięsa, szaszłyki z mielonych kulek i makaronu, gluty z galaretek itd. Inwencja twórcza nie zna granic.
Fajnie pod tym względem spisują się restauracje. Ta cała "szopka" z wyborem, sprawdzaniem, czy jest menu dla dzieci, otoczka święta, wyjątkowego wydarzenia sprawia, że chłopcy zjadają swoje porcje.

5. Jedzenie w grupie.
Często okazuje się, że jarzynową w przedszkolu to chłopcy jedzą, kaszę podobno też. Do dziś próbujemy zrobić przedszkole buraczki - bez skutku! Wspólne jedzenie posiłków jest najważniejszą zasadą, według mnie oczywiście.


6. Przekupstwo
Może nie jest to zbyt pedagogiczne, ale działa. Zjedzenie posiłku czasem uzależnione jest od dostania deseru. Słodkie drugie danie wyląduje na stole tylko po skończeniu zupy.

7. Za dużo
Uważam, że dziecku nie powinno się zabraniać jeść jeżeli ma na to ochotę. Warunkiem jest trzymanie się pór posiłków, nie podjadanie między nimi. Można też minimalnie zmniejszać porcje, ale w sposób prawie nie widoczny. Trzeba postarać się, żeby posiłki były pełno wartościowe, żeby oprócz mięsa i ziemniaków pojawiały się warzywa (i były jedzone). Zupy można robić bez zasmażki, zrezygnować z sosów. Słodkie napoje są zabójcze dla młodego organizmu. Ciężko jednak przekonać dziecko do picia wody. Można dodawać sok, a jego ilość stopniowo zmniejszać. Ale przede wszystkim zapewnić dzieciom dodatkową porcję ruchu.

Jedzenie ma przy bliźniakach jeszcze jedną ważną zaletę: w końcu siedzą razem, w jednym miejscu i można im zrobić zdjęcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz