Niedługo zacznie się cała szopka związana z Walentynkami. Przeginać będą zarówno zwolennicy tego "święta", jak i jego zdecydowani przeciwnicy (zawsze przypomina mi to na myśl zamieszanie z
helołinem).
O co tyle krzyku?
Cytując za wikipedią: "Walenty z wykształcenia był
lekarzem, z powołania duchownym. Żył w III wieku w Cesarstwie rzymskim
za panowania Klaudiusza II Gockiego. Cesarz ten za namową swoich
doradców zabronił młodym mężczyznom wchodzić w związki małżeńskie w
wieku od 18 do 37 lat. Uważał on, że najlepszymi żołnierzami są
legioniści niemający rodzin. Zakaz ten złamał biskup Walenty i
błogosławił śluby młodych legionistów. Został za to wtrącony do
więzienia, gdzie zakochał się w niewidomej córce swojego strażnika.
Legenda mówi, że jego narzeczona pod wpływem tej miłości odzyskała
wzrok. Gdy o tym dowiedział się cesarz, kazał zabić Walentego. W
przeddzień egzekucji Walenty napisał list do swojej ukochanej, który
podpisał: „Od Twojego Walentego”. Egzekucję wykonano 14 lutego 269 r. W Polsce jest patronem diecezji przemyskiej.
Za sprawą splecenia zwyczajów ludowych, folkloru i legend został
postrzegany jako obrońca przed ciężkimi chorobami (zwłaszcza umysłowymi,
nerwowymi i epilepsją), a w Stanach Zjednoczonych, Anglii i
współcześnie w Polsce patronem zakochanych."
No to obchodzimy je, czy nie?
Oczywiście, że TAK!!! Trudno odciąć chłopców od serduszek, kwiatuszków i telewizora krzyczącego na każdym kroku o
Święcie Zakochanych. Dla mnie jest to szczególnie fajne, gdyż w tym wieku najbardziej kocha się mamę i to ona dostaje czekoladowe serduszka, laurki i kwiatki :)
Traktujemy Walentynki jako dobry pretekst do tego, żeby porozmawiać z dziećmi o miłości i to tej wyrażanej w każdej postaci: do drugiego człowieka, nas samych, do zwierząt i otaczającego nas świata.
Życzę Wam więc miłości mimo Walentynek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz