Nie do codziennego przetarcia, co tygodniowego gruntownego sprzątania tylko do TOTALNEJ DEZYNFEKCJI, której nie powstydziłaby się nawet PPD (czyt. perfekcyjna pani domu). Wyciągam wtedy myjkę parową, znoszę z góry środki na odgrzybianie, wybielanie, chlorowanie, wkładam gumowe rękawiczki, naciągam T-shirta na nos i "jadę".
Dziś był właśnie ten dzień, gdyż wczoraj wieczorem, mimo codziennego ogarnięcia okazało się, że do szczęścia jest jeszcze daleko - w wolnym tłumaczeniu coś śmierdzi.
Śmierdzi za sprawą moich ukochanych potomków, którzy do toalety chodzą:
1. gdy już naprawdę muszą, czyli w ostatniej chwili
2. zazwyczaj parami, bo jak się chce jednemu, to drugiemu natychmiast też
3. gdy się kąpię (nie wiem, co to za fenomen, ale zawsze się pytam, czy komuś się chce, odpowiedź zawsze jest "nie", a następnie, po 5 minutach, słyszę dobijanie się do łazienki, bo oni MUSZĄ - nadmienię, że mamy dwie łazienki w domu)
Ad.1
Jak się okaże, że z pośpiechu i nadmiaru ciśnienia komuś się nie trafi do kibelka, to robię inspekcję, wręczam papierowy ręcznik i każdy sprząta po sobie. Apropos, czytałam badania, które pokazały, że ok. 80% gimnazjalistów męskich nigdy w życiu nie sprzątało w domu toalety. No na miły Bóg, ja sobie zawsze trafiam!
Ad. 2
Chodzenie parami ma tą zaletę, że nie jest nudno. Można sikać na raz, naprzemiennie, stawać jak najdalej od toalety i próbować trafić do środka (i tu znowu następuje inspekcja, patrz Ad. 1), krzyżować strumienie, sikać na zawieszkę. Wczoraj zaś usłyszałam pomysł nasikania do umywalki, czym się nie przejęłam, bo mamy ją na nietypowo dużej wysokości, więc: nie ma takiej możliwości :) Zaraz potem padła jednak sugestia obsikania żubra, który znajduje się na zasłonce prysznicowej, co spowodowało dzisiejszą dezynfekcję...
Pomysły chłopców są nietuzinkowe.............
OdpowiedzUsuńMoni
Nie wiem, czy się cieszyć z kreatywności, czy załamywać ręce nad tym, co jeszcze przyjdzie im do głowy :) Dziękuję za komentarz.
Usuń