W domu opanowanym przez
facetów większość najważniejszych filozoficznych dyskusji odbywa się podczas szeroko
pojętych czynności fizjologicznych, najczęściej na tzw. „kupie”. Nie inaczej
było i dziś, gdy z samego rana Kacper w łazience siedząc na tronie zapytał:
Kacper: Mamo, czy zanim
my się urodziliśmy i poznałaś Tatę, to byłaś samotna?
Ja: Nie synku, najpierw
mieszkałam ze swoimi Rodzicami i Bratem, a potem mieszkałam z dwiema
koleżankami.
Kacper: Jak to?
Ja: Mieszkałam razem z
panią Anią, mamą Olgierda i Laury i taką jeszcze jedną koleżanką – panią Kasią,
ale Ty jej nie znasz, nigdy jej nie widziałeś.
Kajtek myjący zęby: A ja ją
widziałem?
Ja: Nie, Ty też jej nigdy
nie spotkałeś.
Kacper: A co się z nią
stało?
Ja: Wyjechała do Anglii,
poznała swojego męża i ma teraz ślicznego synka i córeczkę.
Kacper: A pojedziemy
kiedyś do niej?
Ja: Tak Kacperku, jak nas
zaprosi, to pojedziemy.
Uśmiechając się do siebie
samej zastanowiłam się, kiedy ostatnio byłam sama i nie jestem w stanie sobie
tego przypomnieć. Nie znaczy to, że nie celebruję tych spokojnych samotnych
wieczorów, gdy chłopcy już śpią, a ja z książeczką… zasypiam na kanapie :)
Swoją drogą, to
zauważyliście, że cokolwiek się dzieje, czy to ból brzucha, wymioty, gorączka,
zawsze się zaczynają, jak jesteś sama z dziećmi?
4.00 rano, M. w pracy.
Kajtek tupta do mnie do sypialni, ale zamiast się uwalić, jak zwykle, do łóżka delikatnie
dotyka mojej ręki. Już wiem, że coś jest nie tak. „Mamo, brzuszek mnie boli!” Zrywam
się i lecę z nim do łazienki. Oczywiście nie zdążył zarzygał pościel, piżamę,
pół przedpokoju, dywanik w łazience.. OK. Pytam: Chce Ci się jeszcze
wymiotować? On na granicy płaczu kręci głową, że nie i leci fontanna. Dobrze, że
uskoczyłam z pola rażenia.
Przebrałam dziecko, posadziłam
na toalecie na dalsze sensacje, które nadeszły, jak tylko wstał i się ubrał.
5.00 rano. Pościel
przebrana, w niej śpi goły jak go Pan Bóg stworzył Kajtek. Łazienka
wyczyszczona, dywanik, pościel, piżama w praniu. Idę na kawę, bo mój dzień się
już rozpoczął.
Wieczór później. Chłopcy
śpią. Idę do nich do sypialni sprawdzić, czy wszystko w porządku. Głowy
chłodne, poprzykrywałam ich, wciągając uprzednio na materace, bo uwielbiają
wisieć różnymi częściami ciała na podłodze. Jeszcze tylko posmaruję Kajtkowi
zajada maścią aloesową. Idę pocichutku do łazienki, nie zapalam światła, żeby
nie pobudzić dzieci i ja nie wyrżnę na mokrej podłodze! Pieprzony dywanik się
suszy, a już dokładnie wiem, gdzie mam kość ogonową. Czy się obudzili, wstali pomóc starej matce zebrać się z podłogi, a skąd!
Czy cieszę się na
pierwszy od 6 lat samotny weekend? Dalej nie wiem….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz