środa, 22 października 2014

Przeszczep

Uważam, że z dziećmi należy rozmawiać o wszystkim. Żaden temat nie powinien być za trudny w rozmowach z maluchami. Jeżeli jest za trudny to tylko dla nas, bo dla nich wszystko jest pierwsze, tak samo ważne i bardzo często jeszcze nie skalane emocjami, zwłaszcza tymi złymi.

Dlatego mamy już za sobą rozmowę o śmierci (niezaplanowaną, rozwalającą mnie emocjonalnie), o rozmnażaniu (zaplanowaną, fajną, powracającą co jakiś czas), o homoseksualizmie (ta była najłatwiejsza, bo "z marszu" i przy okazji), o operacjach (wydawało mi się, że przeszło bezboleśnie, ale okazało się, że dzieci swoim złym zachowaniem "odchorowały" mój pobyt w szpitalu) i wszach (aż mnie teraz swędzi).
Uważam, że tylko wtedy, gdy to my zaczniemy rozmowę mamy szansę pokazać dzieciom nasz punkt widzenia, do którego będą mogły się odnieść, gdy temat wypłynie w grupie rówieśniczej. Im wcześniej tym lepiej, według zasady, że jak już dziecko przychodzi do nas z pytaniem, to znaczy, że coś je zaniepokoiło i tak naprawę nie mamy zbyt dużego wpływu na pierwsze wrażenie związane z danym tematem.
Dlatego też cieszyło mnie pytanie synów o film Bogowie, który widzieli na plakacie, gdy wracaliśmy z treningu piłki nożnej.


Opowiedziałam im o profesorze Relidze, który jako pierwszy dokonał przeszczepu serca w naszym kraju. Natychmiast padło pytanie, co to znaczy przeszczepić komuś serce? Z wyobrażeniem sobie samego serca nie było problemu, ponieważ chłopcy na zajęciach przedszkolnych z edukacji przyrodniczej samodzielnie pompowali krew przez model ludzkiego serca. W ostatni weekend byliśmy również na wystawie poświęconej narządom ludzkim, na którym wchodzili do wielkiego modelu serca.



Opowiedziałam im, że czasami ktoś choruje na serce i nie da się go wyleczyć ani lekami, ani operacją, dlatego chore serce trzeba zastąpić zdrowym od kogoś innego. Jednakże, gdy weźmiemy komuś zdrowe serce, to ten ktoś umrze, dlatego takie serce pobiera się od kogoś, kto właśnie umarł z innego powodu, np. w wypadku samochodowym. Kacper rezolutnie zapytał, czy to na pewno będzie działać? Posłużyłam się tu analogią do klocków LEGO, zamiennych główkach ludzików itd.
Opowiedziałam im też, że czasami bliscy ludzie osoby, która umarła tak bardzo się smucą po jej śmierci, że nie chcą się zgodzić, żeby z ciała tej osoby wziąć np. serce i dać komuś innemu i że nie jest to ładne zachowanie, bo dzięki temu można sprawić, że ktoś inny będzie żyć.
Kajtek: Jak Bóg, Mamo?
Ja: Tak synku, jak Bóg..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz