niedziela, 28 sierpnia 2016

Opowieści kota z szuflady

Któregoś dnia w szkole Słodziaków odbyło się spotkanie autorskie z panią Magdaleną Celuch. Jej książka pt. Opowieści kota z szuflady była naszą pierwszą książką czytaną po Harrym.

Źródło: www.lubimyczytac.pl

Patrząc na super pozytywne recenzje oraz opnie na jej temat zastanawiam się skąd one się wzięły?
Mnie ta książka po prostu zmęczyła. Nie mogłam się doczekać, aż się skończy.

Pomysł jest niezły. Podczas wizyt u dziadków dziewczynka wchodzi na strych, gdzie znajduje kota-ducha, z którym zaczyna rozmawiać o swoich uczuciach, lękach i otaczającym świecie.
Niektóre z tych opowieści są naprawdę sympatyczne, proste i miłe, mimo, że opowiadają o przemijaniu, o niezwykłych chwilach w życiu. Dość fajna jest też zagadka kociego imienia.

Niestety im dalej w las, tym gorzej. Opowieści zaczynają się robić skomplikowane, przepełnione psychologicznym bełkotem. Proste, łatwe do odbioru przez dzieci zdania, zastępują tasiemce, które trzeba czytać parokrotnie, żeby dotrzeć do sedna.

Porównanie życia do jazdy tramwajem dość zgrabne i ciekawie zaskakujące. Dzieciom się podoba, zwłaszcza, że to właśnie ten fragment jest czytany na spotkaniach autorskich. Ale już porównanie tego samego życia do torebki cukierków, jest tylko kiepskim naśladownictwem Forresta Gumpa.

Poza tym książka jest wydana niechlujnie i na co drugiej stronie można znaleźć literówki, co drażni w odbiorze.
Szkoda czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz