środa, 3 sierpnia 2016

Mazury

Tydzień, aż tydzień lub tylko tydzień, spędzony na Mazurach obfitował w wiele wypraw. Odwiedziliśmy kilka naprawdę fajnych zakątków. Do jednych miejsc już nie wrócimy, w inne przyjedziemy ponownie. Mamy jeszcze parę "rzeczy do zrobienia" w następne wakacje na Mazurach.

1. Mazurolandia


Mazurolandię mieliśmy w planach podczas pobytu na Mazurach. W między czasie okazało się, że Walkiria 2016, na którą również się wybieraliśmy, ma miejsce w owej Mazurolandii i bilety (35 PLN/osoba, bez ulg dla dzieci) na to wydarzenie, umożliwiają nieograniczony wstęp do tego największego parku rozrywki na Mazurach. I dobrze, że tak się stało, bo jakbym miała wydać 100 PLN za nasze bilety i zobaczyć to, co zobaczyłam na miejscu, to awantura byłaby kosmiczna! 


Warownia krzyżacka to dwie tarcze, do których można strzelać z łuku, dyby, pieniek katowski, parę sztuk broni, którą można wziąć do ręki, 5 tarcz, parę strojów krzyżackich i wieża „widokowa”.
Park Miniatur to z 10-15 budowli mazurskich, w tym Sanktuarium w Świętej Lipce, zamek w Malborku i wiadukt.
Stadiony na świecie to mini makiety 6-8 stadionów.

Park Legend to 8-10 figurek postawionych na trawniku z tabliczkami opisującymi legendy o przedstawionych postaciach.

Mini ZOO, to dwie zagrody z kozami.

Poligon wojskowy to 5 czołgów i kilka pojazdów wojskowych, „wypożyczalnia” strojów wojskowych to 6 mundurów zawieszonych na wieszaku. Do tego rozbite są 4 namioty i dwie strzelnice.

Do atrakcji dodatkowych zaliczamy 2 kule wodne i dwie trampoliny. O gastronomii szkoda pisać, bo niestety nie da się napisać nic miłego, ani o potrawach, ani o obsłudze.
Całość można „zwiedzić” w 45 minut i to dwa razy.
Za to sama Walkiria i inscenizacja bitwy czołgowej żołnierzy wyklętych z efektami pirotechnicznymi, świetną narracją – bajka!
 



2. Święta Lipka
Częstochowa północy. Sanktuarium, które zachwyca zarówno wnętrzami świątyni, jak i krużgankami. Wielkim plusem jest możliwość kupna książek dla dzieci o Świętej Lipce.





3. Park linowy w Spychowie
Pięknie położony park w miasteczku, które każdy Polak kojarzy z Sienkiewiczowskim Jurandem. Ponieważ dla Słodziaków  była to pierwsza wizyta w tego typu miejscu, wybraliśmy dla nich trasę żółtą - najłatwiejszą. Za 15 PLN od dziecka przez godzinę (od razu dodam, że nikt czasu nie liczył) mogli dowolną ilość razy przejść tą trasę, aż "do bólu". Sami zdecydowali kiedy skończyć, mokrzy z wysiłku i emocji.
Są również trasy dla bardziej zaawansowanych, ale to odłożyliśmy na "następny raz na Mazurach".
Na terenie obiektu jest również przystań i wypożyczalnia łódek oraz kajaków przy urokliwym jeziorku.


4. Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie
Świetnie pomyślane przedsięwzięcie. Możliwość obcowania ze zwierzętami leśnymi  w ich naturalnych środowisku  - m.in. wejście na wybieg jeleniowatych, czy "mijanka" z łanią obok klatek z rysiami i żbikami, a na koniec spotkanie oko w oko z łosiem i klempą.
Osoby indywidualne zbierają się w grupy, które pod opieką przewodników zwiedzają park.  Do metodyki oprowadzania trochę bym się doczepiła, ale z drugiej strony pracują tam osoby bardzo młode, które jeszcze mają czas na naukę.





5. Muzeum sprzętu wojskowego w Mrągowie
Szumnie brzmiący w Internecie, w rzeczywistości placyk z zaparkowanymi czołgami, ciężarówkami wojskowymi, wozami strażackimi. Plusem tego miejsca była wyprzedaż mienia po-wojskowego i zakup masek przeciwgazowych dla Słodziaków.

6. Wioska Indian
Prywatna inicjatywa, miejsce zrodzone z pasji. Na ogromnym terenie parę namiotów indiańskich, a w stodole "muzeum". Być może oprowadzanie przez właścicieli każdego gościa, nie tylko grup pozwoliłoby nam bardziej docenić urok tego miejsca. Obecność zwierząt, zwłaszcza towarzyszących Indianom, koni mogłaby też sprawić, że wizyta w tym miejscu byłaby niezapomnianą przygodą, a nie tylko 20 - minutowym przystankiem na trasie.




7. Giżycko: plaża, wieża ciśnień, Twierdza Boyen
Plaża, jak plaża. Dużo glonów w wodzie, syf i śmieci zarówno w jeziorze, jak i wokół. Wypożyczalnia rowerków wodnych - garbusów w ilości zupełnie niewystarczającej na zapotrzebowanie. Stąd kolejki, tu-mi-wisizm właścicieli i ogólnie nie najlepsze wrażenie. Molo i spacerowy deptak dość atrakcyjny.

Wieża ciśnień to miła odmiana i zastrzyk adrenaliny na tarasie widokowym. Są takie miejsca, gdzie mam serce w gardle i nie jest to wcale zależne od wysokości. Giżycka wieża takim miejscem jest.

Twierdza Boyen zaś to kolejny przykład na to, jak wielki potencjał mają Mazury, potencjał jednak zupełnie niewykorzystany. Sama Twierdza robi ogromne wrażenie swoimi rozmiarami i "dzikością". Szkoda tylko, że turysta traktowany jest jak ekspert w dziedzinie fortyfikacji i historii regionu, bo laik w zasadzie spaceruje po trawie i lesie odganiając się od komarów, co jakiś czas widząc jakieś ceglane zabudowania. Aż strach pomyśleć, co z tego zrobiliby Amerykanie?:)


8. Mrągowo
Miejsce kojarzone tylko z festiwalem country zaskoczyło nas bardzo pozytywnie. Już wielki, bezpłatny, turystyczny parking obok Centrum Informacji Turystycznej, gdzie pracująca tam Pani z duma poinformowała nas o znajdującej się nieopodal ławeczce z dostępem do WiFi. Urocza promenada, 11-osobowy tramwaj wodny, wypożyczalnie sprzętu wodnego, amfiteatr, filmowe murale i spacer wokoło jeziora. Wszystko było miło, urokliwe, wakacyjne. To miasteczko, do którego na pewno jeszcze wrócimy.




9. Wilczy Szaniec
Dziki tłum ludzi, kolejki samochodów na parking, dość drogie bilety (choć jedno z dzieci naszej patologicznej rodziny dostało wejście gratis), czekający przewodnicy, brak bezpłatnych mapek obiektu. To wszystko minusy. Jednak mimo to wizyta w tym miejscu, to jak "dotyk historii". Ogrom przedsięwzięcia, łatwość poruszania się po obiekcie (jak już kupiliśmy mapki), świadomość, kto i kiedy tutaj mieszkał robi ogromne wrażenie. Za parę lat wrócimy, z przewodnikiem :)





10. Reszel: zamek biskupów warmińskich
Maleńki zameczek z wieżą i lochem do zwiedzania w pół godziny. Urokliwe miasteczko, piękna fara miejska i... duża Biedronka na uzupełnienie zapasów.



11. Zamek krzyżacki w Malborku
To zdecydowania nasza najlepsza wycieczka. Zamek zwiedzaliśmy trasą rodzinną z przewodnikiem, Panem Rysiem, ubranym w stylizowany strój krzyżacki. Dzieciaki dostały kaptury, a na trasie miały rozwiązywać zagadki, zdobywać litery do łacińskiego hasła, które potem trzeba było przetłumaczyć i stanąć przed obliczem Wielkiego Mistrza Zakonu. Trasa przystosowana dla dzieci, pełna ciekawostek zarówno obyczajowych (mycie rąk, sprawy fizjologiczne), kulinarnych, technicznych (ogrzewanie pomieszczeń) i wojskowych. Świetna organizacja, genialny przewodnik, całość typowo "pod dzieci". Warto!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz