czwartek, 4 września 2014

Hartuj się, bo kto się hartuje...

Początek września to jeszcze lato. Nie ma słońca, pogoda raczej jesienna, ale +17 stopni rano to naprawdę nie jest powód, żeby ubierać dzieci jak na Syberię!
Idą smyki do przedszkoli w kurtkach, apaszkach, czapkach (!), butach z futerkiem (!) w środku, a dziś widziałam hit: rajtki pod spodniami! Ludzie, opamiętajcie się! Co im ubierzecie zimą??!!
Napisano wszystko, co można o tym, że dzieci trzeba hartować, żeby nie chorowały. A co to tak naprawdę znaczy? Hartowanie to częste zmiany temperatury: z ciepłego na zimne i zimnego na ciepłe. A co my robimy? Z ciepłego mieszkania/domu wypuszczamy nasze "maleństwa" na ulicę zawinięte w kokonach, które powodują, że dziecku jest jeszcze cieplej, bo nie wyobrażam sobie, że którekolwiek z naszych pociech przeżyło ubieranie w te stosy ubrań w pomieszczeniu bez spocenia się. Maszerują dzielnie do przedszkoli i szkół, ruszając się, czyli znów się pocąc. Taki eksperyment - włóżmy na siebie tyle warstw ubrań, na ile skazaliśmy dziecko i podbiegnijmy do autobusu. Przyjemnie?
Dzieci nie chodzą, one biegają. Nawet jeżeli masz idealne dziecko, które idzie z Tobą za rękę na ulicy, to na spacerze przedszkolnym będzie biegało - wszystkie dzieci tak robią. Panie Przedszkolanki w 90% przypadków włożą dziecku na kark wszystko to, w czym go przyprowadziłaś rano - upoci się, przegrzeje. Z tego biorą się choroby.




Choroby wywołują wirusy lub bakterie. Nikt jeszcze nie zachorował, bo zmarzł, albo bo mu wiatr nawiał do ucha, czy na szyję. Zapalenie ucha najczęściej jest skutkiem kataru, więc naciąganie malcowi czapki na uszy nie ma sensu. W naszym kraju rozwinął się kult czapki, którą wkładamy dziecku non stop. Ile macie czapek dla dziecka, tak z ręką na sercu? Letnie - bo trzeba chronić przed słońcem (Trzeba! W południe, na plaży przy ponad 30 stopniowym upale. Ale kto zdrowo myślący siedzi wtedy z dzieckiem na plaży?!), cienkie czapki na wiosnę i zimę (Cholera, po co? Żeby nie zawiało?! A dorośli w Twojej rodzinie też takie mają?) i zimowe - no to jest jedyne rozsądne wytłumaczenie. Ciekawe tylko, jak sobie radzą rodzice w krajach, gdzie kult czapki nie istnieje?

Apaszki.. Ja rozumiem aspekt modowy. Malec, czy dziewczynka w dizajnerskiej apaszce, chustce wyglądają obłędnie - na niedzielnym spacerze. Ale w przedszkolu apaszka, której i tak sobie sam nie zawiąże, jest narzędziem duszenia, ewentualnie smarkania nosa, albo wciskania we wszelkie możliwe dziury. Wiem, o czym piszę - jestem matką bliźniaków!
Bo dzieci trzeba ubierać cieplej niż dorosłych - zgodzę się: noworodki i wcześniaki! Cieplej, czyli o jedną (!) więcej warstw niż sami mamy na sobie. Koc to warstwa!
Dziś widziałam małżeństwo (a może konkubentów, albo przyjaciół :) odprowadzające córkę do przedszkola: on w T-shircie i apaszce, ona w rozpiętej marynarce, a mała w kurtce, czapce, apaszce i butach za kostkę - ocieplanych!


Ale wróćmy do hartowania. Zamiast pędzić z dzieckiem po przedszkolu do domu i sadzać je przed TV, idź z nim na spacer, pozbierajcie liście/kasztany/kamyki. Pojeździjcie na rowerze, na zjeżdżalni. Dbaj o dietę, dużo wapnia, witaminy D. Może nawet suplementuj. Dziecko i tak będzie chore, ale może nie non stop, a każda choroba uodparnia. Powodzenia!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz