środa, 16 lipca 2014

A może nad morze?

Nigdy jeszcze moje dzieci nie były nad morzem. Powodów było kilka: kasa, niepewna pogoda, zimne morze, daleka podróż.
Ostatecznie jednak zdecydowaliśmy się pojechać w tym roku na parę dni nad Bałtyk. Wycieczka była niespodzianką dla chłopców. Dowiedzieli się o niej pół godziny przed przyjazdem taksówki, któa zawiozła nas na dworzec.
Od razu, mimo fochów M., zdecydowałam się na podróż pociągiem. Ja nie lubię jeździć samochodem nocą, a Kacper i Kajtek albo cierpią na chorobę lokomocyjną, albo się kłócą ze sobą. 10-11 godzin byłoby to nie do wytrzymania, tym bardziej, że planowaliśmy tylko 4-dniowy wyjazd, a chłopcy nie sypiają podczas jazdy.
No to gdzie? Zależało mi na tym, żeby podróż była możliwie jak najkrótsza, bez przesiadek. Chodziło też o miejsce, w którym będzie można zagospodarować czas w przypadku złej pogody. Mój wybór padł więc na Trójmiasto.
Z Krakowa do Gdańska jedzie się 8,5 h, czyli pół dnia. Dla moich synów, dla których był to również pierwszy raz w pociągu, sama podróż była atrakcją (przez pierwsze 45 minut).
Do wyboru były: Tanie Linie Kolejowe i Inter City. Tak się złożyło, że nad morze jechaliśmy TLK, a wracaliśmy IC. Cena biletów nas nie zabiła, ale tylko dlatego, że korzystałam z promocji Weekendowa Biletomania. Zdecydowałam się również na wagony z przedziałami, gdyż jest w nich więcej miejsca zarówno dla podróżnych, jak i na bagaż, a poza tym przedział stanowi namiastkę intymnej przestrzeni, którą chciałam zapewnić zarówno sobie, dzieciom, jak i wciąż sceptycznie nastawionemu M.



Przedziały TLK są 8-osobowe, a IC - 6. Oczywiście oba te pociągi objęte są całkowitą rezerwacją miejsc, co w podróży z dziećmi ma kolosalne znaczenie.
Sporym mankamentem pociągów jest brak klimatyzacji i skandaliczny wygląd toalet, które niestety nie są sprzątane w trakcie jazdy (na wszelki wypadek zabrałam do podręcznej torby mokre chusteczki oraz jednorazowe nakładki na sedes). Chociaż muszę przyznać, że system opróżniania nieczystości był zarówno dla Kacpra, jak i dla Kajtka największą frajdą w całej wyprawie.
Dużym plusem jest ograniczona wprawdzie, ale jednak, możliwość poruszania się, wagon restauracyjny i ilość miejsca.
Spakowałam wszystko do wielkiej walizy na kółkach, a każdy z nas miał po plecaku: dorośli z jedzeniem i piciem, a dzieci z gadżetami na podróż.

Zabraliśmy: przenośne DVD, tablety, książeczki z zadaniami, książeczki z naklejkami, mapy, plan podróży i udało się nam przetrwać te pół dnia zarówno w jedną, jak i drugą stronę.


1 komentarz:

  1. Bardzo fajny blog, oby więcej takich podróży :)) Jednak w aucie zawsze są nerwy, kłótnie, korki itd, a w pociągu zawsze można wyjść ;))

    OdpowiedzUsuń