sobota, 19 listopada 2016

Śniadanie daje moc

Śniadanie daje moc, to ogólnopolska akcja mająca na celu uświadomić dzieci, że pierwszy posiłek spożywany po przebudzeniu, obojętne jak go nazwać i o której wstajecie, jest najważniejszy. Akcja z roku na rok, jest coraz bardziej rozbudowana i wyśrubowana, dlatego zdecydowaliśmy się do niej... nie przystępować :) Poza tym wypłynął drobny problem organizacyjny z datą akcji - w ten dzień dzieciaki mają do szkoły prawie na 12.00, więc jest to już pora raczej na obiad niż na śniadanie.


Postanowiliśmy więc zorganizować wspólne śniadanie w inny dzień, co niedawno nastąpiło i.... przeżyliśmy :)
Podstawą jest oczywiście dobra organizacja, jasne określenie, kto co przynosi oraz parę osób, którym będzie się chciało poświęcić czas i z pasją w to zaangażować. Oczywiście mam na myśli osoby dorosłe, bo dzieciaków nie trzeba było namawiać ani chwilę.


Lista potrzebnych produktów dostępna jest na stronie akcji www.sniadaniedajemoc.pl, ale nie jest sztywna i zamknięta. Ważna jest inwencja twórcza.
Ze spraw technicznych trzeba zapewnić przede wszystkim czas. Nie można się spieszyć, dzieciaki muszą umyć ręce, przygotować salę (inne ustawienie stolików), ubrać się w fartuchy, powyjmować przyniesione produkty i.. właśnie mija 45 minut.
Serwetki, jednorazowe talerzyki, sztućce, obrusy, talerze i pojemniki na "dobro wspólne", mokre chusteczki do wytarcia stołów, papierowe ręczniki, napoje, kubeczki.
Piękną chwilą było omówienie zasad wspólnego posiłku, przedstawienie harmonogramu oraz pozwolenie dzieciom na zadawanie pytań dotyczących ich wątpliwości na temat tego, co za chwilę będzie się działo.
Następnie każdy zaprezentował, to co przyniósł na śniadanie, a potem samodzielnie przygotował dla siebie posiłek. Na deser były owoce.

Oczywiście trochę jedzenia zostało, ale większość rzeczy dzieciaki wymiotły.
Dorosłym pozostało już tylko po tym wszystkim posprzątać.




Co daje taka akcja? Nie mam złudzeń, że takie jednorazowe działanie poprawi jakość produktów na naszym stole, ale może skłoni do refleksji.
Tylko jedno dziecko z całej klasy wybrało ciemne pieczywo. Jestem przekonana, że dorośli postąpiliby na odwrót. To skoro my jemy ciemne, zdrowe pieczywo, to dlaczego nie dajemy do naszym dzieciom? A może po prostu go nie jemy?
Tylko dwoje dzieci zjadło owsiankę, prawie nikt nie tknął oliwek (nie każdy musi je lubić, ale tu chodzi o różnorodność potraw, które proponujemy swoim pociechom).
Trochę inaczej sprawa miała się z jajami przepiórek, których nietypowy rozmiar skłonił dzieci, które lubią/jedzą jajka, do spróbowania.
Prawie każdy zaś uczeń mając do wyboru owoce lub warzywa na śniadanie wyciągnął rękę do owoce (tu padło zarządzenie, że są one na deser, po zjedzonym śniadaniu).


7-latkowie pięknie pracują w grupach i samodzielnie są w stanie przygotować dla siebie posiłek (śniadanie, kolację, podwieczorek). Dajmy im tylko szansę!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz