wtorek, 8 listopada 2016

"A dla Mamy przynieś rybki"

Listy do Świętego już napisane. W tym roku wysyłaliśmy je z okna, a tradycyjne ciasteczka dla elfów zastąpiły chrupki orzechowe (wybaczcie mi wszystkie PPD:) w woreczku... śniadaniowym.
Listy, jak i prośby, były tak różne, jak różni są moi synowie. W obu zaś została zawarta potrzeba obdarowania również rodziców, co nie dziwi, gdyż byli przecież grzeczni.
Kacper zaczął pięknie od podejścia psychologicznego, że choć nie był grzeczny, to jednak prosi o książki. Rodziców natomiast chce uszczęśliwić kwotą 5 000,00 złotych, co uważam, jest wartością adekwatną do chwilowych potrzeb.
Kaj od razu przeszedł do rzeczy wymieniając jednym ciurkiem PS4 i parę innych gadżetów z tej półki cenowej. Gdy jednak zasugerowałam, że to może trochę drogi prezent i Mikołaj może tyle kasy nie posiadać, spokojnie mi oświadczył, że przecież Święty tego nie kupuje, tylko elfy robią to w fabryce na Biegunie Północnym. Zgodził się zrezygnować z nowego telefonu pod warunkiem, że dostanie jakieś zwierzątko.
Tu nastąpił wykład o tym, że zwierzątek nie otrzymuje się w prezencie, że to powinien być przemyślany wybór, że posiadanie zwierzątka to ogromna odpowiedzialność, że ktoś się musi nim zająć itd.
Po paru minutach do listu został dopisany PS. "A dla Mamy przynieś rybki".



Potem jednak nastąpiła wątpliwość (Kacpra), czy jednak ten Mikołaj rzeczywiście istnieje, czy to nie aby rodzice dają prezenty, ale kto wtedy daje prezenty rodzicom?
Całe szczęście jednak w tym, że Słodziaki maja świadomość, iż Mikołaj spełnia 100% prośby tylko grzecznych dzieci, a to nam nie grozi.


Rozpoczęłam więc sporządzanie długich list prezentowych, na których, w tym roku, o dziwo!, mam tylko dwie niewiadome pozycje i jedną rzecz, którą nie wiem, gdzie kupić. Jak dobrze pójdzie do końca listopada prezenty będę miała kupione.
Kurcze, niedługo Święta!! Ale fajnie!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz