poniedziałek, 29 lutego 2016

Siedmiolatkowie

Dzień urodzin zbliżał się nieubłaganie i w końcu nadszedł weekend szaleństw. Po dwóch tygodniach różnego rodzaju choróbsk, urodziny spędziliśmy w domowej, rodzinnej atmosferze.
Ostatni dzień sześciu lat i pierwszy dzień siedmiu lat zaakcentowaliśmy różnymi postanowieniami (nie obeszło się oczywiście bez góry prezentów, ale o tym za chwilę).

1. Siedmiolatkowie absolutnie nie biją się ze sobą.
Założenie taktyczne jest dobre, ale z realizacją bywa różnie. Uważam, że należy dzieciom pozwolić się kłócić między sobą do momentu wyzwisk i rękoczynów. Wtedy zazwyczaj interweniuję bez rozstrzygania o racji. Niestety Mama siedmiolatków musi nauczyć się, że interwencja powinna się odbywać spokojnym, rzeczowym tonem, a nie atakiem tunami, który zmiata po drodze wszystko kalecząc uszy nie tylko najbliższych sąsiadów.

2. Kara zakazu grania na konsoli czy oglądania telewizji nie działa.
"Nie będę grać? To trudno"... Z takimi argumentami ciężko dyskutować. Poza tym, zamiast przemyślenia sytuacji u winowajcy i okazania skruchy oraz szczerej chęci poprawy (trwają rekolekcje, więc katolickie nawiązania są jak najbardziej zamierzone), powoduje to tylko nadmierny wzrost ciśnienia u karzącego.
Postanowiłam więc połączyć przyjemne z pożytecznym i wzorując się na ulubionym bohaterze książkowym Słodziaków - Harrym Potterze, chłopcy przepisują fragment tekstów. Wyjdzie im to tylko na zdrowie, ponieważ o ile "ze słuchu" piszą prawie bezbłędnie, o tyle przepisywanie rodzi kreacje słowne nie mające nic wspólnego z powszechnie przyjętą ortografią.



3. Siedmiolatkowie sami wiążą buty.
O matko i córko! To dopiero jest wyzwanie!!! Ale tym zajmuje się M. i ma na to coraz mniej czasu, gdyż tylko czekam na protest song Wychowawczyni, która niestety obecnie spełnia rolę głównego wiązacza.

4. Siedmiolatkowie dbają o porządek w biurkach, szafie i sami ścielą łóżka.
I tu spuśćmy zasłonę milczenia.. Długą, grubą i ciemną. Ale dobrą stroną jest to, że mamy przynajmniej cel i jasno wytyczone wskazówki działania.

5. Siedmiolatkowie mają własne komputery.
Dzięki Dziadkowi Andrzejowi i Babci Bożence od piątku Kacper i Kajetan są dumnymi posiadaczami komputerów, które oprócz oglądania Tsubasy na youtube służą do nauki - na razie pisania na klawiaturze. Dostali również własny aparat fotograficzny (dziękujemy A.+ Ł.), więc w weekend zaczniemy się szkolić w obróbce zdjęć.

6. Siedmiolatkowie jedzą to, co wszyscy.
Powoli staram się wdrażać zasadę tego samego jedzenia dla wszystkich, w zamian za dotychczasową "każdemu co lubi". Metodą małych kroczków. Kacprowi nie dodam jajka do żurku, Kajowi białej kiełbasy, ale generalnie na stole jest żur. Na drugie wszyscy jedzą mielone, choć jeden ma fasolkę, a drugi buraczki. Nie jesz, to Twoje prawo, ale do następnego posiłku nic nie podjadasz. Z tą zasadą najciężej jest się przełamać, bo tak by się chciało, żeby im smakowało, żeby wszystko zjadali, ale.... bez przesady :)


I na razie tyle, co będzie czas pokaże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz