Kiedyś ideał wakacyjny wyglądał następująco:
1. wstajemy po południu,
2. idziemy na plażę z kontenerem mineralnej, w tzw. "między czasie" coś jedząc,
3. śpimy na plaży lub czytamy książkę, dbając o osobę towarzyszącą, która co godzinę będzie cię obracać na drugi bok, żeby równo się opalić
4. do wody nie wchodzimy, bo za zimna, bez względu na to, nad którym morzem się znajdujemy,
5. jemy kolację,
6. idziemy na imprezę do rana ze wspomnianą już osobą towarzyszącą pijąc oceany napojów wyskokowych.
Dziś.. Najlepsze wakacje to te z Rodzicami, bo wezmą wnuki choć na jedno popołudnie pod swoją opiekę. Poza tym nikt nie doradzi lepiej niż Mama, jak coś ugryzie, wysypie, wyrzyga, stłucze brodę itd.
Cel wyjazdu nie jest zbyt odległy, jeżeli jedziemy samochodem. Samolot to dla mnie w dalszym ciągu nieogarnięty temat. Planujemy podróż co do godziny ze wcześniejszym internetowym rozeznaniem zadaszonych miejsc postojowych po trasie.
Mamy drobne w każdej możliwej walucie na niezaplanowane siku, picie, kawę, mapę lub kamizelkę odblaskową (świetnie nadaje się jako ochrona wnętrza samochodu przed zawartością żołądka młodego człowieka). Jedziemy w miejsce, gdzie nawet jak będzie padać jest co robić z dziećmi, do apartamentu z dwoma pokojami i w pełni wyposażoną kuchnią, ze sklepem spożywczym nie dalej niż dwie przecznice od nas.
Da się? No pewnie! W tym roku wybór padł na węgierski Bogacs. Spokojna wioseczka z własnym kompleksem basenów termalnych i uliczką pełną lokalnych win.
Boska, nie droga kuchnia, doskonałe wina. 20 różnych kąpielisk termalnych w okolicach nie dalszych niż 50 km (Eger, Miskolctapolca, Demjen, Debreczyn, Mezőkövesd, Egerszalok).
Poza tym bliskie sąsiedztwo Gór Bukowych, Dolina Szalajki i możliwość zwiedzenia Budapesztu w jeden dzień.
A jak wyglądają teraz "wymarzone" wakacje?
1.Wstajemy między 7.00, a 7.30, jemy regularne posiłki zazwyczaj gotowane przez Babcię (!!!).
2.Wchodzimy do wody non stop pilnując dzieci, w związku z tym mamy spalone plecy i ramiona, a nogi dalej od młynarza. Przed wyjazdem uczymy się na pamięć takich artykułów jak: Dzieci toną w ciszy (http://dzieciakiratuja.blogspot.com/2015/07/dzieci-ktore-bawia-sie-w-wodzie-robia.html), czy Wtórne utonięcie (http://kobieta.onet.pl/dziecko/wtorne-utoniecie-moze-wystapic-nawet-72-godziny-po-zachlysnieciu-sie-woda-czesto/lp49yt).
3. Mimo posiadania masek do nurkowania, płetw najfajniejsza okaże się zwykła dmuchana poduszka.
4. Uczymy się wielu nowych rzeczy, takich, jak:
- Wody termalne drażnią oczy i gardła.
- Wróżka zębuszka przynosi lokalną walutę.
- Metaliczne tatuaże nie zmywają się w 2 dni.
- Łańcuchowe mosty na rzece są przeznaczone dla dzieci, nie dorosłych.
5. Jak pijemy, to degustacyjne i na zmianę.
6. Na deszczowe dni wymyślamy milion atrakcji, znamy ceny i godziny otwarcia wszystkich kąpielisk, jaskiń, kolejek wąskotorowych i parkingów w promieniu 100 kilometrów.
7. W dwa tygodnie opanowujemy wszystkie smaki lodów po węgiersku. Wiemy już, że jak w upalny dzień zbyt łapczywie pociągniemy sorbet przez rurkę, to "pójdzie nam w zatoki" i że boli jak cholera.
8. Naszym najlepszym przyjacielem jest krem z filtrem +50.
9. Zabawka z Biedronki za 6 PLN typu proca jest w stanie zająć dzieci przez cały wieczór przez 2 tygodnie, jak tylko kupimy tą wersję ze światełkiem.
10. Na drogę powrotną dajemy aviomarin po całym, a nie po pół. Słowacka policja widząc dzieci w samochodzie uwija się szybko i nie czepia się pierdół. Nie jeździmy Zakopianką.
Czy wypoczęłam??? Jakby tu na to ładnie odpowiedzieć....?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz