Zdecydowaliśmy się przyjąć księdza, żeby chłopcy, już świadomie, poznawali zwyczaje, z którymi przyjdzie im się zmierzyć w szkole podstawowej.
Ponieważ godziny trochę kolidowały z treningiem piłki nożnej, poprosiłam sąsiadkę, żeby dała znać księdzu, że będziemy i chcemy, ale po 19.00.
Wracając po treningu, na klatce schodowej spotkaliśmy ministrantów, zasygnalizowaliśmy naszą obecność i nie upłynęły 2 minuty, jak zaczęli śpiewać kolędy przed naszymi drzwiami.
Kacper trochę się zestresował, bo bał się, że ksiądz, jak Święty Mikołaj, będzie się go pytał, czy był grzeczny - a nie był. Wpadł więc na pomysł, że może nie będziemy otwierać księdzu drzwi.
Wytłumaczyłam latorośli, że jak przychodzą do nas goście, zwłaszcza zapowiedziani, to powinniśmy ich przyjąć, jak najlepiej umiemy i sprawić, żeby dobrze poczuli się w naszym domu. Kajtek bardzo wziął to sobie do serca i chciał koniecznie zaprosić księdza do ich pokoju, skoro "mama już go tak ładnie wysprzątała".
Śpiewana przez ministrantów kolęda okazała się ulubioną Kajtka, więc wyśpiewywał ją pełną piersią w przedpokoju. Dowodzi to tylko słuszności podjętej przeze mnie niedzielnej decyzji, żeby nie zabierać Słodziaków na wieczorny koncert kolęd chóru z Nowodworka, bo mogliby zagłuszyć te 20-30 młodych ludzi :) Przynajmniej w tych kolędach, które znają.
Kolędy ćwiczą non stop, gdyż niedługo odbędą się przedszkolne jasełka. W tym roku Kacper kategorycznie odmówił bycia Józefem, bo był w zeszłym roku. Kajtek (zeszłoroczny narrator i król w zastępstwie) z bratem jednogłośnie wybrali najatrakcyjniejsze jasełkowe przebrania, czyli pastuszków. Atrakcja polega na posiadaniu ciupagi, po którą należy się udać do Cioci Rosi. Ciupaga jest wprawdzie jedna, ale nie stanowi to od wczoraj problemu, gdyż Kajetan zakomunikował, że on będzie pasterzem z osłem, więc mamy mu skombinować osiołka. Nie wiem, jak Babcia Bożenka to zrobi, ale nie moja w tym głowa.
Wracając jednak do księdza po kolędzie.
Pierwszy problem pojawił się, gdy duszpasterz zaintonował modlitwę, której oni nie znali, czemu głośno i dobitnie dali wyraz. Potem poświęcił tylko salon, a przecież należało całe mieszkanie. Później było już tylko fajnie, bo zapytał o piłkę nożną i przez kolejne 10 minut nie mógł dojść do głosu, więc czym prędzej się pożegnał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz