Pól biedy, jak zdarzy się to raz, ale po ciągłym i nieustannym niezadowoleniu można dostać szału!
Prawie dwa tygodnie wolnego około świątecznego, więc co rano Kacperek budził się z pytaniem "kiedy idziemy do przedszkola?" Na odpowiedź, że nie dziś, obrażał się na cały świat i trzeba się było nagimnastykować, żeby zobaczyć uśmiech na jego twarzy. Łatwiej było, jak mieliśmy zaplanowaną jakąś atrakcję typu kręgle, lodowisko, czy EnergyLandię. Ale jak to był zwykły, normalny dzień łatwo nie było. Płatki na śniadanie były nie te, co on lubi, brat był najgorszy na świecie i najlepiej jakby w ogóle nie miał brata, ubierać się nie będzie, bawić się nie będzie itd. Jak tylko zaczął się normalny, regularny czas roku i co rano trzeba wstawać do przedszkola, to on oczywiście nie chce tam chodzić, bo albo jest śpiący, albo jest nudno, albo chce się bawić w domu. I bądź tu mądry!
Z kreatywnością czasem może być ciężko, tym bardziej, że tradycyjne wychowanie ją zabija. Mamy być grzeczni, nie wychylać się, dopasowywać się do schematów. No to jakim cudem potem oderwiemy się od tradycyjnego myślenia, jak wymyślimy zabawę na tyle fascynującą dla dziecka, że zapomni o fochu i roześmieje się?
Podobno takie zachowania są typowe dla sześciolatków. Oznacza to tylko jedno, że jak Kacper skończy z FOCHEM, to zacznie go mieć Kajtek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz