sobota, 18 stycznia 2014

Szpital

Od dłuższego czasu zastanawiałam się, jak sprawić, żeby mój pobyt w szpitalu nie był dla dzieci traumą. Jestem zdecydowaną przeciwniczka traktowania dzieci, jak kumpli (przynajmiej w tym wieku) i obarczania ich lękami dorosłych. Uważam, że małe dziecko boi się tylko tego, czego go nauczymy lub tego co zobaczy w TV.
Oglądałam kiedyś jeden z programów pseudo-dokumentalnych o operacjach plastycznych i nie zapomnę 12/13 - letniego chłopca, który zapytany, co myśli o operacji mamusi (rzeczona mamusia robiła dobrze tatusiowi powiększając sobie biust), w spazmach odpowiedział, że się boi, że mamusia się nie obudzi. No za coś takiego zrobionego dziecku to lałabym tych rodziców i patrzyła, czy równo puchnie!
Ale nie o tym.
O planowanym pobycie w szpitalu napomknęłam chłopcom, mimo chodem, w niedzielę wieczorem, mówiąc, że jutro idę do szpitala i że wrócę za pięć dni, ale do nich będzie przyjeżdżała Babcia. Wzbudziło to wybuch wielkiej radości, do tego stopnia, że Kacper rano w poniedziałek upewnił się, że napewno idę do tego szpitala, a Babcia przyjedzie "na stówę".
Z dziećmi rozmawiałam codziennie, albo co drugi dzień, przez telefon pytając, jak im minął dzień, co jedli, o czym uczyli się w przedszkolu. Nie zawsze udawało mi się rozmawiać z nimi codziennie, bo jak zadzwoniłam w porze bajki, czy jedzenia śniadania, to moje latorośle rezolutnie przypominały mi, że teraz nie mogą rozmawiać.



Po powrocie, zapytali, co mi pan doktor robił? Odpowiedziałam, że naprawiał brzuszek i pokazałam blizny oraz szwy, żeby widząc je przypadkowo, nie przestraszyli się. Oczywiście najbardziej są zafascynowani "igiełkami", które mam na brzuchu, ale już środę ściągną mi szwy, więc atrakcja się skończy. Poza tym musiałam im wytłumaczyć, żeby na mnie uważali, że nie mogę się schylać, ani dźwigać.
Czy wogóle się przejęli i dotarło to do nich? Jeżeli tak, to myślę, że bardziej podświadomie. Przez cały tydzień okazywali większe niż zazwyczaj nieposłuszeństwo, ale tylko w stosunku do M. W czwartek za to zrobili armagedon w przedszkolu: Kacper obraził się na Panią, że nie pozwoliła mu się przebrać w strój sportowy do zumby i nie uczestniczył w swoich ulubionych zajęciach, a Kajtek "przez przypadek" rzucił kapciem w panią Patrycję, gdy ta zarządziła sprzątanie.
Nie było najgorzej, ale mam nadzieję, że się już nie powtórzy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz