piątek, 27 marca 2020

Coronazakupy i coronaedukacja

Siedzimy w domu... od poniedziałku bez wychodzenia nawet na boisko. M. pracuje, ja - jako najsłabsze ogniwo, chodzę na zakupy.

M. przesyła swoje zdjęcie z pracy w maseczce.
Kaj: Ale przecież Tata nie powinien nosić maseczki - przecież nie jest zarażony.
Kacper: Albo o czymś nie wiemy.....

Zakupy, jak to zakupy - drożdży dalej brak. Ludzie raczej zdyscyplinowani, zachowują odstępy, często chodzą w maseczkach i rękawiczkach.
Niektórzy jeżdżą po sklepach w poszukiwaniu promocji na Colę - byłam świadkiem rozmowy dwóch pań z panem. Darły się na Zenka, że wziął Colę w Cerfie, jak w Biedrze o 2 zeta tańsza - koniec cytatu. Oznacza to tylko, że owa "święta rodzina", po przeleceniu całego Cerfa, pójdzie do jeszcze do Biedry i dzień "zrobiony" i Cola też będzie.

Do Lidla już nie jeżdżę, ponieważ prześladuje mnie tam Pani - Glonojad (pseudo adekwatne do wyglądu). Ilekroć byłam w Lidlu - ona też tam była i to z dzieckiem, chłopcem na oko 10-letnim, który podczas zakupów jadł: albo loda, albo kabanosa. Pomijam pomysł zakupów z dzieckiem w dobie epidemii, ale już pozwalanie "maleństwu" na jedzenie w sklepie tak mną targało, że tylko ostatkiem siły woli powstrzymywałam się od zwrócenia jej uwagi.
Nie robię zakupów w określone dni, ani o określonej porze. Ale ona zawsze tam była....

Słodziaki pochłonięte edukacją domową. Dużo już na ten temat napisano. Uważam, że robimy, co możemy: dzieci, nauczyciele i Rodzice. Tylko nasze oczekiwania nie są  tożsame.
W Nibylandii każdy członek rodziny miałby swój komputer/laptop/tablet z dostępem do szybkiego internetu. Każdy miałby również pomieszczenie, w którym mógłby spokojnie, nie zakłócając pracy innych, korzystać z tych dobrodziejstw.
Rodzic od 8.00 do 16.00 pracowałby zdalnie, robiąc sobie tylko przerwy na toaletę i lunch, który czekałby przygotowany w kuchni. Dzieci zaś same, zgodnie z planem lekcji, logowałyby się do klasy, gdzie nauczyciele przeprowadzaliby kolejne lekcje "na żywo", a uczniowie wykonywaliby ćwiczenia na ekranach komputerów, wszystko rozumiejąc i dostając same piątki. Nawet wfiści przeprowadzaliby 2-godzinne treningi rozciągająco - relaksacyjne i byłoby pięknie.

Ale nie żyjemy w Nibylandii i jak jest każdy widzi. Dla niektórych zadań jest za dużo, dla innych za mało. Jedni nie rozumieją treść poleceń, dla innych lekcje są tak banalne, że szkoda na nie czasu. Karty pracy - dobre, karty pracy - złe. Mam drukarkę, nie mam drukarki. Jedni są samodzielni, inni potrzebują stałego nadzoru osoby dorosłej. Jak mamy komputer, to nie ma szybkiego łącza, jak jest, to trzeba dzielić się dostępem z rodzeństwem lub "zdalnym Rodzicem".

Jedni nauczyciele przesyłają listę zadań, inni całe prezentacje, a jeszcze inni  - zestaw gier on-line.
Rodzice piszą skargi do Dyrektorów, kuratorium, inni odmawiają w ogóle współpracy z taką edukacją, jeszcze inni wspierają i dopilnowują dzieciaki, a są i tacy, którzy prowadzą własną domowa edukację.
Ile rodzin, tyle modeli.
I co? I nic! Nie mamy wyjścia. Nikt nie był przygotowany na to, co się teraz dzieje. Może przy kolejnej epidemii będziemy mądrzejsi..


Kacper (pisząc referat od Leonardo da Vinci): Mamo, co to jest sodomia?
Ja: (O żesz, k..wa!) Uprawianie seksu ze zwierzętami (już widzę rosnące oczy Kacpra i następne rodzące się pytanie: To tak można?!), a czasem mówi się tak o męskim seksie homoseksualnym. Ale nie udowodniono mu tego.
Kacper: A mogę o tym napisać?
Ja: Oczywiście, jeżeli tylko wykażesz, jaki wpływ to miało na jego twórczość.
Kacper: A to nie...
Ja: (Uffff!!!!!)
Kaj: Pedały..
Ja: (Zbieram się do wykładu na temat słownictwa, wulgarnego nazywania mniejszości seksualnych itd, ale zerkam przez ramię, co on pisze w zeszycie)
Kaj: Siodełko...
Ja: (zadanie z techniki :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz