poniedziałek, 18 marca 2019

Ekofreek - chemia

M. przesłał mi newsa o domowych środkach czystości. Celem były przede wszystkim oszczędności. Najpierw zignorowałam temat, ale po jakimś czasie do mnie wrócił, ponieważ znów jakiś kosmetyk mnie uczulił. Pomyślałam, a co mi tam - spróbuję.

https://noizz.pl/ekologia/ekologiczne-srodki-czystosci-jak-zrobic-domowe-srodki-czystosci/zvp5eyl

Zamówiłam wszystkie potrzebne składniki przez Internet. Z przesyłką zapłaciłam 45 PLN. Było to pod koniec stycznia - produkty nadal mam mniej więcej w połowie opakowania.
Co zrobiłam?



Po pierwsze - proszek do prania.
Miałam problem z zakupem płatków mydlanych, więc kupiłam zwykłe szare  mydło i starłam je na tarce. Dodałam magnoliowego olejku eterycznego. Proszek pierze, pranie bardzo ładnie pachnie. Plam z trawy, krwi nie spiera całkowicie, ale kupny proszek też tego nie robił. Na mega plamy potrzebny jest odplamiacz. Teoretycznie można go zrobić samemu, ale nie podoba mi się pomysł namaczania itd. Chce czegoś, co działa natychmiast i nie wymaga niczego poza "polaniem plamy". Wadą jest to, że proszek zbija się i twardnieje w wilgotnej łazience. Następną partię zapakuję do strunowego worka.

Po drugie - płyn do płukania tkanin.
Jego działania nie widzę wcale. Ani zapach nie zostaje na ubraniach, ani ubrania nie różnią się niczym w dotyku od płukanych w Lenorach i Silanach. To chyba znaczy, że działa, choć zapach czuję z proszku, a nie z płynu. Do wody z kwaskiem cytrynowym dodaję jednak olejek z drzewa herbacianego, który ma działanie bakteriobójcze, więc to uważam za korzyść. Od ponad miesiąca nie kupuję płynu do płukania tkanin.

Po trzecie - płyn do wszystkiego.
Na bazie octu i olejku eterycznego zrobiłam płyn do kurzu, szyb, luster, kafelków, kranów i toalety. Działa świetnie, to zdecydowany hit całej produkcji, choć na lustrach zostawia smugi, ale nie na wszystkich, więc mam wrażenie, że jest to kwestia techniki mycia i papierowych ręczników (tak, wiem, że powinna być szmatka, ale całe moje jestestwo się przeciwko temu buntuje).

Po czwarte - tabletki do zmywarki.
To jak na razie najsłabsze ogniwo produkcji, gdyż na naczyniach pozostaje lekko wyczuwalny osad i nie zawsze wszystkie są domyte. Muszę znaleźć inny przepis i poeksperymentować. Bawię się przy tym doskonale.

Po piąte - dezodorant.
https://paleosmak.pl/najprostszy-dezodorant/
Nie oddałam mąki. Przepisów jest sporo. Można samemu pokombinować. Wrażenia są dziwne. Na pewno trzeba przywyknąć. Ten dezodorant nie hamuje pocenia się, ale neutralizuje jego zapach. Nakłada się go jak krem - trzeba potem umyć ręce. Nie gryzie się z zapachem perfum.

Czy mam poczucie eko? Nie bardzo. Sama nie wiem, czy te wszystkie sody, boraksy itd są takie nie -chemiczne. Nic mnie do tej pory nie uczuliło. Bawię się świetnie przy produkcji. Oszczędności są znaczące.

Myślę jeszcze o żelach pod prysznic, ale na razie muszę się zając przepędzeniem gołębi z balkonu - kruk, siatki i spray na gołębie działa słabo... :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz