Rytuały, schematy, plany, grafiki to nasza codzienność. Tylko to pozwala ogarnąć cały ten bajzel i jako tako egzystować. Nie jest to metoda pozbawiona wad. Po pierwsze na barkach jednej osoby, czytaj: moich, spoczywa cały ciężar organizacji życia naszej Rodziny (przy drugiej osobie mamy już nieporozumienia i dialogi typu: "To przecież Ty to miałaś/-łeś zrobić!"). Po drugie każde odstępstwo od reguły jest związane z jakąś większą lub mniejszą katastrofą.
Posiłki również się w to wpisują. Kiedyś planowałam menu na cały tydzień, ale obecnie z racji utrudnionego dostępu do reni, robię zakupy "na weekend", "po weekendzie" i około środy.
Dzień rozpoczynamy od płatków z mlekiem. Zimnym mlekiem, choć chyba zdarzyło mi się ze dwa razy je podgrzać. Zazwyczaj sama robię granolę, ale chłopcy najbardziej lubią "reklamowe" płatki, z wyjątkiem kukurydzianych, które służą u nas w domu do panierki i jako dodatek do granoli.
Po płatkach jest śniadanie właściwe, czyli w weekendy "królewskie", a w ciągu tygodnia "szkolne". Raz w tygodniu jemy je w Lajkoniku (również według wypracowanego schematu).
Bardzo podobają mi się posty, w których pokazane są piękne, różnorakie śniadanka do szkoły: a to sałatki owocowe, a to płatki i jogurty, a to kasza jaglana z dodatkami, Super, pięknie, tylko... osoby to wymyślające nigdy chyba nie były w 3 klasie na śniadaniu. Ja mam to doświadczenie za sobą, bo już drugi rok z rzędu biorę udział w świetnej akcji "Śniadanie daje moc", podczas, której dzieciaki same przygotowują sobie posiłek w jednorazowych fartuchach ochronnych. Po wszystkim klasa przypomina krajobraz po najeździe Hunów.
U nas najlepiej więc sprawdzają się kanapki i jakiś słodki/owocowy dodatek.
Chleb piekę sama, w zasadzie co drugi dzień. Masło robię sama ze śmietany powyżej 30%. Uprzedzając pytanie, być może wychodzi drożej niż zwykłe, ze sklepu, ale smakuje o niebo lepiej.
Do chleba i masła dodatkami są:
- pasztet z cukinii (hit kulinarny dzięki Cioci Agnieszce)
- ser żółty
- twarożek ze szczypiorkiem i rzodkiewką
- pasta jajeczna
I tu w zasadzie repertuar się kończy, ponieważ Słodziaki nie jedzą wędlin. Jedynym urozmaiceniem powyższego są naprzemiennie zmieniane dodatki warzywne: kiszony ogórek, zwykły ogórek, pomidorki koktajlowe, papryki.
Raz na 2-3 tygodnie piekę chlebek bananowy, który traktuję jako słodki dodatek, zwłaszcza posmarowany konfiturą malinową :)
Całe szczęście, że jutro dzień Lajkonika :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz