wtorek, 2 maja 2017

Zimny weekend w Zakopanem

Najzimniejszy weekend kwietnia: temperatura około zera, śnieg, deszcz a my gdzie? Do Zakopca! Było mi zimno na samą myśl, ale wyjazd okazał się strzałem w dziesiątkę. I to ciepłym strzałem.


Po pierwsze termy, po drugie termy, po trzecie - Dolina Chochołowska, bo na chwilę wyszło słońce!
Najpierw Szaflary i "Gorący Potok". Obiekt jest nowy, więc walczy o gości. Można załapać się na groupony i promocje.
Szatnie są dość małe, cztery przebieralnie (może sześć) to stanowczo za mało. Na nasze szczęście, ze względu na pogodę w termach było pusto, oprócz nas jeszcze jedna rodzina i dwie pary. Posezonowa pustka dotyczyła jednak również obsługi. Miało się wrażenie, że nikogo nie ma, nawet do udzielenia informacji. Było też chłodno, zarówno w szatni, jak i pod prysznicami.
Przebraliśmy się i weszliśmy do strefy basenowej. I tu chciałam się odwrócić na pięcie i uciekać, gdzie pieprz rośnie. Baseny w "Gorącym Potoku" są tylko zewnętrzne! Było mi lodowato, telepaliśmy się z zimna wszyscy do momentu...... aż weszłam nogą do basenu. Cudownego, ciepłego, wielkiego, miejscami gorącego! Już mi było wszystko jedno, nie ważny był deszcz, śnieg - ja byłam w niebie! Dzieciaki też! Cztery ciepłe i gorące baseny, jedna zimniejsza "rzeka". Strefa rozrywki była zamknięta, ale i tak spędziliśmy fajne i super ciepłe 2,5 godziny. Dużym plusem jest obsada ratowników. Ma się wrażenie, że jest ich aż za dużo. Minusem, oprócz tych wymienionych powyżej, jest to, że w niektórych miejscach basenów oraz w brodzikach woda jest parząca. Wejście w takie miejsce było dla mnie niemiłym doświadczeniem, a dla dziecka, aż bolesne.
Ze względu też na obecność dzieci nie byliśmy w strefie saun.
Poza basenami bar szybkiej obsługi i restauracja. Szału nie ma, ale ciepłą zupę zjedliśmy :) Super pomysł, że wszystkie dodatkowe koszty (napoje, jedzenie) nabijane są na "zegarek" i płatne przy wyjściu.


"Termy Chochołów" to też zeszłoroczna "nówka", ale obiekt zupełnie innego rodzaju i budowany z większym rozmachem. Ogromny parking z osobami, które wskazują odpowiednie miejsce do ustawienia samochodu. Wielki hol i recepcja, strefa przebieralni bez zarzutu. Wszędzie obecna obsługa, która pomaga, odpowiada na głupie pytania, a co najważniejsze jest miła!
Jest też ciepło, choć może to tylko wrażenie potęgowane dość dużą frekwencją.
W środku strefa dla bobasów, strefa dla starszych dzieci, ciepłe baseny zewnętrzne, wewnętrzne, jakuzzi, solanki, pontonowe zjeżdżalnie. Dużym plusem jest strefa gastronomiczna z barem i kilkoma ciepłymi daniami do wyboru (tu również "płatność zegarkiem").
Znów, ze względu na obecność dzieci, nie byliśmy w strefie ciszy oraz saunach. Spędziliśmy tam pięć godzin, z wrażenia nie zrobiłam ani jednego zdjęcia...

A ostatni dzień to 20 km w Dolinie Chochołowskiej. Mimo błota, śniegu po kostki, ogromnych kolejek w schronisku po zupę (nasza rodzinna tradycja), zasypanych krokusów - mamy pierwszą w tym roku pieczątkę w książeczce PTTK. Było przepięknie, magicznie i jakby trochę łatwiej niż rok temu. Czyżby lepsza kondycja?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz