środa, 8 czerwca 2016

Turniej piłkarski

Za nami miesiąc wszelakich turniejów piłkarskich. Od "składkowych" Deichmanna, do sponsorowanych przez Taurona i Urząd Miasta Krakowa. Po dotychczasowych rozgrywkach wewnątrz klubowych było to dla nas nowe doświadczenie, choć muszę przyznać, że wyszliśmy z tego obronną ręką.
Po pierwsze i najważniejsze - organizacja.
Fajnie jest, gdy z wyprzedzeniem, co najmniej tygodniowym, wiemy kto z kim gra, o której i gdzie. Jeden turniej pod tym względem był dobrze zorganizowany, drugi to totalny chaos, więc mamy porównanie.
Komunikacja przez stronę www organizatora jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Ważna też jest reakcja organizatora na warunki pogodowe. Ja wiem, że piłkarze grają nawet i w deszczu, ale mówimy o dzieciach. Skoro nie ma zapewnionych boisk halowych, to dobrze widzieć, co w przypadku niesprzyjającej aury.
Ze strony uczestników zaś organizacja również odrywa kluczowe zadanie Trzeba przyjechać ze sporym zapasem czasowym, znaleźć miejsce parkingowe (zawsze są z tym problemy!), mieć odpowiedni strój, bluzy, ale i też picie, jedzenie. Niby zaplecze gastronomiczne raczej zawsze jest obok takich imprez, ale kolejki również są nieziemskie. Ja jechałam uzbrojona w kubek z kawą, zwłaszcza rano.
W końcu informacja na miejscu, osoby pilnujące, udzielające wskazówek, gdzie iść. Punktualność sędziów, dostępność rejestracji itd, itd.
Dla dzieci mają też znaczenie stroje na turniej, medale na koniec, dyplomy, puchar, czy też nagrody w postaci piłek, ale i też zestawów: soczek + drożdżówka :)






Po drugie i najważniejsze - nastawienie zawodników i RODZICÓW!!!!
Zawody dla 7-latków same w sobie są przeżyciem. Możliwość zagrania z drużynami z innych klubów, sprawdzenia swoich umiejętności, to czy trener wystawi Cię w pierwszym kładzie, czy będziesz obrońcą, czy bramkarzem odgrywa znaczącą rolę. Bardzo podobało mi się to, że w tej kategorii wiekowej nie było jeszcze oficjalnych statystyk, parcia na wynik, każdy był, w ostateczności, wygranym. Nie oznacza to jednak, że dzieci nie reagują na porażkę, czy wygraną. Bardzo to przeżywają, czasem dając upust emocjom, czy to płacząc, czy to klnąc. Fajne było jednak to, że trenerzy, sędziowie zwracali uwagę na szacunek dla przeciwnika i nie pozwalali na faule, niebezpieczne zagrania oraz pilnowali, żeby drużyny po meczach podziękowały sobie za wspólną grę.
Przykry obrazek to tylko Rodzice wrzeszczący na swoje dzieci, wchodzący w rolę trenerów, znający się lepiej na piłce od sędziów.. Zszokowała mnie również młodzieżówka jednej z krakowskich drużyn wyśpiewująca obraźliwe rymowanki na odwiecznych przeciwników. To chyba w tym wszystkim nie o to chodzi..

Cytując trenera Słodziaków:
"Turniej, w którym weźmie udział Państwa Dziecko jest przeznaczony dla niego i musimy mieć świadomość, że wszelkie działania poza boiskowe muszą być przemyślane ponieważ można doprowadzić do sytuacji, w której Państwa Syn zamiast czerpać radość z udziału w turnieju uzyska niezadowolenie i wielki smutek, a tego na pewno nie chcemy.
Dlatego uważam, że jedynym pozytywnym działaniem Rodzica jest prawdziwe z całego serca kibicowanie niezależnie od wyniku i gry Dziecka i Drużyny! Powtórzę KIBICOWANIE to nie znaczy podpowiadanie, krzyczenie i inne podobne działania, które zawsze będą w strefie negatywów. Wiem, że każdy z Państwa inaczej rozumie grę, inaczej reaguje, ale proszę pamiętać, że dziecko w tym wieku jest egocentrykiem i jest głęboko zapatrzone w siebie, samo wie co ma robić na boisku nawet jeżeli w naszych dorosłych oczach wygląda to beznadziejnie... na pewno nie lubi kiedy mu się podpowiada, a szczególnie kiedy robi to Rodzic, biorąc pod uwagę egocentryzm można śmiało sobie wyobrazić, że dziecko nie zauważa na boisku możliwości podania (chociaż są indywidualne wyjątki) i dlatego zamiast gry drużynowej występują w większości przypadków akcje indywidualne i obraz jaki najczęściej będziemy widzieli to: piłka i dookoła niej wszystkie dzieci. NA PEWNO NIE BĘDZIE TO WYGLĄDAŁO JAK MECZ DOROSŁYCH!"
Źródło: www. szkolkaborek.pl
Nic dodać, nic ująć. Bonusem było spotkanie takich sław piłkarskich jak Jerzy Dudek, czy zdobycie przez wujka Jacka autografu Roberta Lewandowskiego dla chłopców.


A po trzecie i najważniejsze - kibice!! Mamy to niezmierne szczęście, że cała nasza Rodzina i znajomi zechcieli przyjść na mecze i kibicować Słodziakom, pocieszać po przegranych meczach (których na szczęście było mniej niż tych wygranych), na całe gardło kibicować, gratulować wygranych. Z całego serca dziękujemy!








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz