czwartek, 16 czerwca 2016

Euro 2016

No cóż... Mam w domu samych fanów piłki nożnej, choć każdy z nich jest inny. Myślę, że najwyższy czas pokusić się o stworzenie profilu kibica. Jeszcze dziś, bo od jutra (21:00 mecz Polska- Niemcy), cały nasz świat może wyglądać inaczej.
M. jest fanem piłki klubowej. Klub jest jeden, całe życie ten sam, aż do końca. Nie jest ważne, czy znajduje się na szczycie tabeli, czy też w strefie spadkowej. Nie można głośno skrytykować klubu, działaczy, piłkarzy aktualnie występujących w składzie. To oczywiste.
Na mecze chodzi się bez względu na aktualną dyspozycję drużyny. Z racji posiadania dzieci, ale głównie żony, frekwencja na meczu uzależniona jest od pogody. W telewizji transmisje ogląda się, ale tylko, gdy ukochany klub wygrywa, bo, gdy przegrywa, następuje FOCH i ciche dni. Za to z innymi współtowarzyszami wierności klubowej analizuje się każde zagranie, każdy transfer, każde doniesienie prasowe na temat klubu. Oznacza to niestety również, że poza klubem świat piłkarski mógłby nie istnieć. Do legendy przejdzie już przespanie ostatniego finału mistrzostw świata. Na dywanie!
Odmianą fana klubowego, jest klubowy Tata. Kibicuje drużynie synów, pomaga trenerowi (nawet zostaje oficjalnym asystentem). Mecze latorośli ogląda spoza obszaru komunikacji głosowej, paląc paczkę fajek. Nie przeszkadza to obsztorcować sędziego za stronniczość, nawrzeszczeć na dziecko, które akurat zobaczyło ptaszka zamiast stanąć murem na linii obrony.
Trzeba jednak oddać sprawiedliwość i docenić indywidualne treningi, plan szkoleniowy, wożenie chłopców na treningi, turnieje, zakup sprzętu typu: rękawice bramkarskie i 75. piłka, która tym razem jest z obecnych mistrzostw.




Małoletni fani uwielbiają grać w piłkę. Wszędzie. Na boisku, w domu, w szkole, w przychodni, na treningach. Wszędzie i zawsze. Wynik nie zawsze jest istotny, choć zawsze wzbudza emocje, często skrajne. Kiedyś po przegranym meczu Kacper wpadł w płaczliwą rozpacz, a Kaj skwitował "Fajnie graliśmy, nie?"
Zaczynają dostrzegać meandry taktyki, wiedzą kto jest kim i w którą stronę biegniemy na bramkę, nawet po zmianie stron. Na stwierdzenie "Ale spie...ł!", rezolutnie odpowiadają, że "wybił piłkę za linię autową".
Do kibicowania NASZYM ubierają barwy narodowe, telefon chcą taki jak Lewandowski, chipsy muszą być takie jakie jedzą kibice, a korki odpowiednio: Messiego i Ronaldo.
Obok kolekcji książek Harrego Pottera pojawiają się poradniki piłkarskie lub biografie znanych napastników.

Ostatnim typem kibica w naszym domu jest... Mama kibic. Treningi zostawia Tacie, wysłuchuje jednak za każdym razem opowieści o tym, kto komu piłkę obsikał i dlaczego Kaj znów siedział na ławce za klnięcie podczas meczu. Ogląda, żywo komentując, scenki rodzajowe z cyklu kto, komu i jak wybił piłkę i dlaczego getry znów są podarte, a korki uświnione tak, że nie widać znaczka firmowego.
Na turnieje jeździ przygotowana: zna grafik meczowy, ma kanapki, wodę, apteczkę, mokre i suche chusteczki, ubranie na zmianę, bluzy, jakby zrobiło się chłodno, krem przeciwsłoneczny i wiele innych potrzebnych gadżetów. Robi milion zdjęć. Klnie jak szewc, drze się z całych sił i.... płacze ze szczęścia.


I to chyba tyle na razie. Cokolwiek się dziś wydarzy, od jutra nasz świat będzie wyglądał inaczej.

P.S.
"LIST OTWARTY DO PANA BOGA
Szanowny Panie Boże,
piszemy do Pana w sprawie dzisiejszego meczu Polaków z Niemcami. Nie wiemy, czy śledzi Pan piłkę, ale dla nas ten mecz to jak dla Pana Wielkanoc i Boże Ciało w jednym. Niestety, odkąd pamiętamy, mamy nieodparte wrażenie, że od zawsze miał Pan do Niemców słabość.
Niemcy dostali Beethovena, my dostaliśmy Piotra Rubika. Kiedy w latach 90-tych niemieccy nastolatkowie zajadali się czekoladą z okienkiem, my suche bułki przegryzaliśmy rozczarowaniem w tubce. A kiedy dziś przeciętny mieszkaniec Hamburga za swoją średnią pensję może polecieć na dwutygodniowe wakacje na Bora Bora, kupić golfa szóstkę i zjeść tyle pistacji, aż mu spierzchną wargi - my za nasze 2100 brutto możemy co najwyżej zapłacić za mieszkanie, kupić miesięczny na autobus i zorganizować sobie wypad na środy z orange do multikina.
Słowem, Niemców zawsze traktował pan jak swojego ulubionego wnuczka, któremu nigdy nie żałował Pan werther's original, podczas gdy my byliśmy dla Pana bardziej jak przygłupi parobek ze wsi, który co prawda rozkosznie merda ogonem na widok kostki cukru, ale nie na tyle, żeby dostać pod stołem kawałek kiełbasy.
A przecież tak bardzo się staramy. Postawiliśmy Jezusa w Świebodzinie, lewica nie weszła do sejmu i już nawet Nergal nie jest jurorem w The Voice of Poland. Mimo to ciągle mamy wrażenie, że na nasz widok wywraca Pan oczami. Nie chcemy tu niczego sugerować, ale mamy teorię, że Pan po prostu nie lubi Polaków. Tak między nami mówiąc, my za sobą też jakoś niespecjalnie przepadamy, ale przecież było mówione, że kocha Pan wszystkich po równo, więc wydaje nam się, że coś tu jest jednak niehalo.
Podsumowując, sądzimy, że dzisiejszy mecz byłby idealną okazją na gest dobrej woli z Pana strony. To nie musi być nic spektakularnego, nikt tu nie mówi, że zaraz Kapustka z przewrotki na 3:0 i Polska mistrzem świata. Ale takie, dajmy na to, 2:1 po wyrównanym meczu byłoby naprawdę okej. Wie Pan co, remis, 2:2 i jesteśmy kwita. Miłym gestem byłaby kontuzja stawu skokowego u Thomasa Mullera, ale to jak już Pan uważa.
Jeśli przychyliłby się Pan do naszej prośby, to my z naszej strony możemy obiecać, że już nie będziemy dokuczać Terlikowskiemu i jeszcze dziś wieczorem po uroczystym odśpiewaniu barki wrzucimy Nergala do wulkanu.
Pozdrowienia dla małżonki.
Z poważaniem,
Polacy"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz