poniedziałek, 28 marca 2016

Świecka, tradycyjna Wielkanoc

Kolejne Święta już prawie za nami. W końcu wiosenna pogoda, ciepło, słonecznie. Nareszcie, chce się żyć!


W szkole ferie wielkanocne i trzeba od czwartku jakoś czas zorganizować, do wtorku włącznie. Jak zwykle zebraliśmy rodzinne dzieci (choć już niedługo, ptaszki ćwierkają, że będzie nas więcej) i... no i właśnie, co tu robić, gdy zimno, deszczowo. Skorzystaliśmy z okazji chwilowego przebicia się słońca i wybraliśmy się na targ wielkanocny na Rynku, zaliczając gofry i owoce w czekoladzie po drodze. Przy okazji dopełniliśmy naszej rodzinnej tradycji kupna po jednej, drewnianej pisance. Za parę lat na Święcenie pojedziemy z koszykiem o półmetrowej średnicy. Udało nam się pojeździć tramwajami i pokazać co poniektórym Krakowiaka.
W piątek trochę sprzątania i malowanie pisanek, zajączków, krótki spacer, bo pogoda była fatalna. Maraton filmowy, gry "do bólu".




W sobotę wyprawa do Dziadków, wspólne szykowanie koszyczków i święcenie w Mogile. Z roku na rok stół na koszyki jest coraz mniejszy, tłumy ludzi nie maleją. To już sztuka dla sztuki, nawet w pobliże księdza dojść się nie dało. Ale nowy "Gift Shop" jest :) Tym razem Kacper się zaparł i za nic nie chciał wejść do Kościoła, żeby zobaczyć Grób Pański, bo "przecież Pan Jezus wcale nie leży w grobie, tylko jest w niebie". Rozmawiałam z synem w Kościele, bo na polu lało, w nawie bocznej, przyciszonym głosem, ale i tak parę osób z oburzeniem nas mijało, bo dziecko przecież nie ma prawa pytać, bluźnić - ma wierzyć i być cicho. No nic. Świąteczny nastrój :)
Po Święconce zwykle jedziemy na cmentarz, choć w tym roku było szybko i prawie biegiem, bo znów lało. W niedzielę zaś tradycyjne śniadanie, nawet każdy zjadł sałatkę jarzynową, żurek w chlebie (to już też nowa tradycja) i wyprawa na smoczy plac zabaw.
Dzieciaki najbardziej czekały na śmigus-dyngus. Nie wiem tylko, jak to jest, że co roku najbardziej mokra jestem ja?:) Udało nam się nawet iść na spacer na Kopiec i zaliczyć Emaus. Jednak chyba bardziej do mnie przemawia Rękawka, ale jutro znów ma padać deszcz, więc nie wiadomo, czy uda nam się dotrzeć. Balony, kolorowy zawrót głowy, wszechobecna chińszczyzna, precle, cukrowa wata i drewniane figurki Żydów (ale tylko na jednym stoisku).
No i teraz co? Już po Świętach wypatrywać będziemy majówki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz