czwartek, 10 września 2015

Dziś nie było nudno w szkole

"No i jak chłopcy radzą sobie szkole?", "Jak Wy sobie dajecie radę logistycznie?", "A jak z tym rygorem szkolnym? Co z zadaniami?", "Wie Pani, bo Staś mówi, że wszystkie dzieci w klasie umieją czytać, a on nie"...
Ludzie!!!!!!!!!!
Poszłam do szkoły jako sześciolatka. Z wyboru. Nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek trząsł się nade mną. Pamiętam, jak wychowawczyni waliła linijką po łapach za gadanie. Dla mnie szkoła była zajebista!
A chłopcy? Są zachwyceni, oczarowani i....trochę się nudzą :)
Odrabiają zadawane zadania na lekcji, nie przynoszą nic do domu. Choć dziś usłyszałam, że w jakiejś tam szkole pierwszaki codziennie mają coś zadawane. Dlaczego? Według mnie dlatego, że Pani nie zdąża realizować programu na lekcjach. Ale nauczycielem nie jestem, nie znam się.
Na francuskim Kaj zapisał fonetycznie 4 strony dzienniczka słówek. Wytłumaczyłam mu do czego służy dzienniczek i że jak chce pisać, to niech poprosi Panią od francuskiego, żeby mu pomogła napisać co trzeba prawidłowo.
Angielski polegający na nauczeniu się "good bye" podczas jednej lekcji był nudny. Ale już następny, na którym Julie znalazła magiczną strugaczkę, a Mike miał okulary - był super. A wydarzeniem dnia było zastępstwo i opieka pani z biblioteki nad nimi podczas przerwy.
Hitem jest też religia, na której można "za świętą Kingę" dostać aniołka. Dostaliśmy zresztą wykaz tego, co dziecko w ciągu roku ma opanować. Na wrzesień przewidziany jest znak krzyża. Mój syn zapytany o pokazanie go, stwierdził, że nie może, gdyż książkę od religii zostawił w szkole...
Wstawanie jest koszmarem, ale tylko w dni kiedy mają na 8.00, w pozostałe wstają 5.50, 6.13.. Jeździmy tramwajami słuchając mp3 - teraz na topie są Dzieci z Bullerbyn.


Do tego dochodzą treningi piłki, może aikido i pływanie. Logistycznie? Koszmar przez pierwszy tydzień. Teraz powoli wychodzimy na prostą, nawet udaje mi się gotować, sprzątać i robić zakupy w tzw. między czasie, przy założeniu, że pracuje w godzinach wszesnoprannych lub późnowieczornych :)
Po pierwszym pełnym tygodniu zrobiliśmy sobie małe święto i wybraliśmy się do labiryntu luster oraz na lody. Labirynt maleńki, ale wrażenie robi. Po trzykrotnym przejściu mieniło mi się w oczach, a i dzieci miały dość. Złudzenia optyczne naprawdę niesamowite, jednorazowe rękawiczki do nie-paprania-luster też :)
Przed nami już niedługo wielkie święto i pasowanie na ucznia oraz zakup mundurków szkolnych. Będzie się działo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz