Tak zazwyczaj witają mnie Słodziaki na wiadomość, że dziś jest weekend i mamy piżamowy dzień.
Nasz weekend rozpoczyna się między 6.00, a 6.30. W piżamach schodzimy na dół, chłopcy jedzą płatki, ja zaparzam nocnik kawy. Zasiadam do komputera (to wtedy najczęściej powstają blogowe teksty), a chłopcy oglądają bajki. Czas spędzony przed telewizorem wykorzystuję również do tego, aby obciąć dzieciom paznokcie :) Oczywiście opisuję typowy weekend, gdyż od czasu do czasu zaraz po pierwszym śniadaniu wyruszamy w trasę, ale o tym za chwilę.
Około 10.00 budzimy M. na królewskie śniadanie. Jajecznica, bekon, bułeczki, pieczony przeze mnie chleb, wędlina, ser żółty, papryka, pomidorki koktajlowe i kiszone ogórki - to nasze ostatnie menu.
Jak pogoda jest sprzyjająca, to idziemy na boisko pograć w piłkę lub na rolki. Czasem jedziemy do miejskich parków (w Krakowie liczy się w zasadzie tyko Park Jordana lub Bednarskiego) lub do muzeów/ogrodów na świeżym powietrzu (Muzeum Lotnictwa, Ogród Botaniczny, Ogród Doświadczeń, ZOO). Ale organizujemy też wyprawy typu zbieranie kasztanów o świcie na Plantach, czy wjazd na wieżę widokową w Łagiewnikach. W zimie chodzimy na lodowisko, mamy w planach narty.
Obiad w domu, czy u Dziadków to wybrana przez chłopców zupa (ostatnio pomidorówka, żurek, czy rosół) i drugie danie na osobiste zamówienie (pizza, filet z kurczaka, rybka frosta i koniecznie surówka z marchewki i jabłka).
Na popołudnia szykuję zazwyczaj jakąś domową atrakcję: ogromna mapa podłogowa do kolorowania (powraca pasja używania kredek i pisaków), nowy katalog Lego (sprawia, że Kajtek z Kacprem budują cały wieczór z klocków), książeczki z zadaniami (Star Wars, Scooby Doo, Żółwie Ninja itd), czy turniej Minecraft, Angry Birds.
No ale, to dopiero mija sobota.. Powtórka w niedzielę nie wchodzi w grę, bo oczywiście nie będzie to już atrakcyjne. Dlatego zazwyczaj posiłkuję się ofertą dla dzieci krakowskich muzeów. Na razie braliśmy udział w warsztatach organizowanych przez Muzeum Narodowe (Paleta Debiutanta, Konik Muzealny, Opowieści przedmiotów), Muzeum Archeologiczne (Hieroglify, Sumerowie), Muzeum AK (Współcześni rycerze) oraz MHK (gra miejska).
Muszę przyznać, że każde z nich jest dość dobrze zorganizowane, prowadzone przez osoby z większym lub mniejszym podejściem do dzieci, ale nie zdarzyło się, żebyśmy wyszli z takich warsztatów nie zadowoleni.
Oferta dla dzieci jest bogata zwłaszcza w dużych miastach. Można rezerwować wejściówki z dość dużym wyprzedzeniem, nie są bardzo obciążające dla kieszeni (10-15 PLN/os).
Często niedziela jest też dniem obiadu w restauracji lub chociaż wyjścia do kawiarni na super deser i kawkę. Jest to też szansa na domowe kulinarne eksperymenty z czynnym udziałem całej rodziny: kurczakowe sushi, tortille, banany w cieście i takie tam.
Weekendy to też czas atrakcji ekstra, choć to w dużej mierze zależy od kondycji finansowej: Disney on Ice, cyrk, kino (już bez popcornu, bo chłopcy kolejny raz po nim wymiotują), teatr, aqua park. Do ekstra wydarzeń należą też wyjazdy. Jutro wyruszamy na podbój Bielska, niedługo zrobimy najazd na stolicę, udało nam się zwiedzić Trójmiasto i Wrocław, Dobczyce, Ogrodzieniec, Zator, Inwałd. W planach na ten rok jest jeszcze Zakopane.
Przed wyjazdem zawsze googlam atrakcje dla dzieci w danym miejscu i staram się zaplanować co się da często korzystając z promocji groupona w opcji z pogodą i bez :)
A co dzisiaj? Warsztaty Niepodległościowe i pizza, a potem szykowanie się na jutrzejszą wyprawę do Bielska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz