Teraz nadchodzi czas porządków i gotowania, a za dwa tygodnie Wigilia i ..... prezenty.
U nas w domu zawsze było tak, że Mikołaj przynosił skromne prezenty i dużo słodyczy (paczki z zakładu pracy Taty). Na Gwiazdkę zawsze był " full - wypas". Kiedy mieszkaliśmy jeszcze w starym mieszkaniu przed Wigilią szliśmy do sąsiadów, pani Marii i "dziadka" Teofila, składać życzenia i łamać się opłatkiem. Wtedy prezenty w magiczny sposób pojawiały się pod choinką (dopiero niedawno zorientowałam się w tym misternym planie). Po przeprowadzce byliśmy już za duzi na Mikołajowo-Gwiazdkowe bzdety. A teraz?
Na Wigilię mamy z bratem harmonogram: o roku spędzamy ten wieczór z Rodzicami lub z Teściami - wymiennie. W tym roku nasza kolej na Wigilię u Rodziców. Brat z rodziną przyjedzie rano w pierwszy dzień Świąt, więc w tym roku prezenty pod choinką pojawią się w nocy, jak w USA :)
Angażuję dzieci w przygotowania świąteczne. Idą z Dziadkami do kina na Renifera Niko, będą piec pierniczki, z rózg ułożyli świąteczny bukiet, który będą ozdabiać, będą robić łańcuchy z papieru, ale też myć szafki w kuchni, zmywać mopem podłogi. Zbudują karmnik dla ptaków z Dziadkiem.
A ja zabieram się za zakwas na barszcz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz