piątek, 7 grudnia 2012

Menażeria Świętego Mikołaja

6 grudnia już za nami. Szaleństwo prezentowe było, chłopcy nie chcieli iść do przedszkola, bo przecież nowe zabawki. Słodycze za to chcieli zjeść wszystkie, bo "to im Mikołaj przyniósł".
Teraz nadchodzi czas porządków i gotowania, a za dwa tygodnie Wigilia i ..... prezenty.


U nas w domu zawsze było tak, że Mikołaj przynosił skromne prezenty i dużo słodyczy (paczki z zakładu pracy Taty). Na Gwiazdkę zawsze był " full - wypas". Kiedy mieszkaliśmy jeszcze w starym mieszkaniu przed Wigilią szliśmy do sąsiadów, pani Marii i "dziadka" Teofila, składać życzenia i łamać się opłatkiem. Wtedy prezenty w magiczny sposób pojawiały się pod choinką (dopiero niedawno zorientowałam się w tym misternym planie). Po przeprowadzce byliśmy już za duzi na Mikołajowo-Gwiazdkowe bzdety. A teraz?


Teraz Mikołaj jest "cudowny", przynajmniej dopóki moja 8-letnia bratanica w to wierzy, a na Gwiazdkę kupujemy sobie prezenty i wkładamy pod choinkę.

Na Wigilię mamy z bratem harmonogram: o roku spędzamy ten wieczór z Rodzicami lub z Teściami - wymiennie. W tym roku nasza kolej na Wigilię u Rodziców. Brat z rodziną przyjedzie rano w pierwszy dzień Świąt, więc w tym roku prezenty pod choinką pojawią się w nocy, jak w USA :)

Angażuję dzieci w przygotowania świąteczne. Idą z Dziadkami do kina na Renifera Niko, będą piec pierniczki, z rózg ułożyli świąteczny bukiet, który będą ozdabiać, będą robić łańcuchy z papieru, ale też myć szafki w kuchni, zmywać mopem podłogi. Zbudują karmnik dla ptaków z Dziadkiem.
A ja zabieram się za zakwas na barszcz.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz